Nie ręce, które leczą, ale ręce, które malują. Z makijażystów kobiety zrobiły bogów
Drastycznie zmienia się model powstawania marek kosmetycznych. To już nie bezimienne koncerny, czasem kojarzone z osobą szacownego i nieżyjącego już założyciela, ale brandy oparte na osobowości i wizerunku nowej gwiazdy.
26.02.2018 | aktual.: 26.02.2018 09:29
"Koń, jaki jest, każdy widzi" – można było przeczytać w pierwszej polskiej encyklopedii powszechnej. Podobnie sprawa miała się niegdyś z dziewczętami. Przed erą blogów urodowych i tutoriali makijażowych czy urodziłaś się ładna czy nie bardzo, każdy widział już po kilku chwilach.
Szminka, puder czy czernione oko były raczej "widzi-misiem", który pięknym kobietom czasem coś dawał, brzydkim dawał przede wszystkim poczucie zadbania. Makijaż, który robi różnicę, był natomiast zarezerwowany dla modelek i gwiazd kina, a umieli go wykonać nieliczni szarlatani pędzla.
Potem przyszła era Instagrama i YouTube'a, a kobiety na całym świecie chwyciły za eyelinery. Dziś przeciętna 20-latka ma takie umiejętności, jakie 20 lat temu miała średniej klasy wizażystka.
Nowe ulubienice
W czasach upowszechnienia wiedzy na temat makijażu i składów, powstało miejsce na nowych idoli. Makijażystów i makijażystki, którzy mają nie tylko umiejętności, ale i wizję. Wyśmiewane określenie "make-up artist", dziś już nikogo nie dziwi.
Pat McGrath i François Nars należą do starej gwardii ikon tego świata. Wychowana w Londynie McGrath ma dziś 47 lat i jest prawdopodobnie najbardziej znaną makijażystką na świecie. W 2004 roku została dyrektor kreatywną marek kosmetyków kolorowych należących do Procter&Gamble. Odpowiadała też za produkty Armaniego, makijaże sceniczne Madonny, pokazy Prady, Diora czy MiuMiu. Nie trzeba wspominać, że McGrath ma też markę sygnowaną własnym nazwiskiem, niedostępną w Polsce.
O ponad dekadę starszy Nars jest Francuzem, który w latach 80. przeprowadził się do Nowego Jorku, żeby uczyć się makijażu w środowisku bardziej otwartym na eksperymenty. Z czasem stwierdził, że problem tkwi w kosmetykach, które za często przypominają farby, a nie coś, co można nosić na twarzy poza pokazem mody. Zaczął rozwijać własną markę, od kilku sezonów dostępną w Sephorze.
Znani makijażyści stają się gwiazdami świecącymi dziś jaśniej niż, nie szukając daleko, projektanci mody. Z tej prostej przyczyny, że są bliżej ludzi. Wizażysta to taki idol, któregoś w jakimś stopniu można naśladować jak divę pop w dzieciństwie.
Możesz spróbować pomalować oko tak, jak widziałaś w sieci. Trudno, żebyś próbowała uszyć ni z tego, ni z owego marynarkę, bo zainspirował cię projektant, którego pracę podziwiasz. Tym samym, z ulubionym make-upistą ma się wrażenie "realnego" kontaktu.
Rzemiosło 21. wieku
Bodajże najpopularniejszą "osobowością makijażową" młodszego pokolenia stała się Kat von D, 35-latka o włosko-hiszpańsko-niemieckich korzeniach, urodzona w Meksyku, a pracująca w Stanach. Co ciekawe, Kat wcale nie zaczynała od makijażu.
W 2007 roku pojawiła się w programie emitowanym przez TLC, w którym pokazywano pracę studia tatuażu z Los Angeles. Kat, a zwłaszcza jej styl tatuowania zyskał grono fanów. Kat imała się różnych projektów, najbardziej udanym okazała się, o dziwo, nazwana jej pseudonimem marka makijażowa. Wszystkie kosmetyki są raczej z wyższej półki cenowej, a do tego utrzymane w średnio eleganckiej stylistyce około-gotyckiej. W teorii – świetny materiał na porażkę, w praktyce – hit sprzedażowy. Oto, co może odpowiednia osoba w odpowiednim miejscu. Nie musi być nawet makijażystką.
Marka Lory Arellano, Melt, jest raczej alternatywna, zresztą – zgodnie z wolą właścicielki. Arellano, uznawana na osobę, która zapoczątkowała modę na matowe szminki, zajęć ma aż za dużo. Lora od jakiegoś już czasu pracowała jako makijażystka, kiedy postanowiła założyć sobie konto na Instagramie. Nieszablonowe wyczucie koloru w połączeniu z latynoską urodą sprawiły, że fanów przybywało jej w oka mgnieniu. Wśród nich jakimś cudem znalazła się Rihanna, która pewnego dnia napisała do Arellano z pytaniem, czy ta nie chciałaby może umalować jej na koncert. Tak zaczęła się współpraca, która trwa do dziś, a Lora i Rihanna zostały przyjaciółkami.
Ponad dekadę temu żywa w dyskursie publicznym była dyskusja, czy moda może być sztuką. Podobne spory toczyły się wokół każdej właściwie dziedziny. Zastanawiano się, czy sztuką może być projektowanie użytkowe i gotowanie.
Mechanizm jest prosty i zawsze podobny. Najpierw jest potrzeba niższego rzędu i jej zaspokojenie, potem przejście do rzemiosła, a następnie wariacja na temat, która może pobudzać intelektualnie, być przedmiotem dyskusji. Dziś dyskusji podlegają nie tylko przeskalowane brwi i sztuczne paznokcie, ale i posklejane celowo rzęsy czy domalowywane piegi.