Razem na siłownię, razem na imprezę. To samo zamawiacie w restauracji, do koszyka w sklepie wrzucacie te same produkty. To musi być miłość! Podobno w związku nie powinno być ograniczeń i wspaniale, jeśli większość rzeczy partnerzy mogą robić wspólnie. Portal yourtango.com zastanawia się, czy rzeczywiście wszystko i zawsze trzeba robić razem?
Razem na siłownię, razem na imprezę. To samo zamawiacie w restauracji, do koszyka w sklepie wrzucacie te same produkty. To musi być miłość! Podobno w związku nie powinno być ograniczeń i wspaniale, jeśli większość rzeczy partnerzy mogą robić wspólnie. Portal yourtango.com zastanawia się, czy rzeczywiście wszystko i zawsze trzeba robić razem?
Dwa serca, jeden dres
Fajnie jest ubrać boyfriend jeans, albo koszulę swego chłopaka, miło od czasu do czasu spać w t-shircie męża. Jednak niektóre pary, chcąc zamanifestować przywiązanie i wielką miłość, ubierają się w tym samym stylu. Kupują np. identyczne kurtki na narty albo takie same spodnie, ale dla każdego w innym rozmiarze. Na imprezach, np. weselach, zdarzają się pary wystrojone w tej samej tonacji kolorystycznej: czy na pewno śliwkowy garnitur pasuje do śliwkowej sukienki koktajlowej?
Tekst: na podst. Yourtango.com/Zuzanna Menkes
(alp/sr)
Relaks we dwoje?
Każde szanujące się SPA ma ofertę dla par: możliwe jest zaznanie uroków masażu we dwójkę, leżąc na sąsiadujących łożach. Potem wspólna refleksoterapia stóp, czas na maseczkę i peeling. Takie oferty mnożą się zwłaszcza przez walentynkami i innymi ważnymi świętami.
Psychologowie z portalu yourtango.com uważają, że to kiepski pomysł. W SPA chodzi przede wszystkim o własny relaks, a nie zastanawianie się, jak czuje się nasz partner. Poza tym, czy zrelaksowałabyś się, wiedząc, że twojego chłopaka dotyka ponętna fizjoterapeutka? A czy twój mężczyzna nie byłby spięty obserwując, jak miło ci pod uciskiem dłoni rosłego masażysty?
„Lubię to”?
Portale społecznościowe pozwalają wymieniać uwagi, spostrzeżenia i komentować życie przyjaciół i znajomych, których nie mamy czasu spotykać na co dzień. Facebook, Twitter, Nasza Klasa, Blip – to po prostu współczesny model podtrzymywania kontaktów międzyludzkich. Czy właściwy – o to cały czas spierają się socjologowie i psychologowie.
Dziwne jest natomiast podtrzymywania kontaktu na portalu społecznościowym ze swoją połówką. I nawet nie chodzi o dzielenie się intymnością z innymi uczestnikami internetowego dialogu, ale mieć swojego męża wśród swoich znajomych to ponoć już też przesada.
Trzymać swoją stronę
Stać zawsze po stronie swego partnera – to oczywiste. Ale siedzieć po tej samej stronie, to przesada. Ponoć pary, które w restauracji wybierają miejsca obok siebie, a nie naprzeciwko, są tak znudzone własnym widokiem, że wolą tę dziwaczną alternatywę. To kiepski prognostyk dla następnych lat związku. Może wygodniej wam siedzieć w ten sposób, bo oboje możecie konsumować i śledzić wiadomości w telewizji, ale czy o to chodzi we wspólnym posiłku?
Kochanie, podaj mydło…
Każda para sama wyznacza granice intymności w związku. Jednak psychologowie, ale też internauci na forach, są zgodni: zabiegi pielęgnacyjne, jak i wszelkie czynności intymne, lepiej wykonywać bez świadków.
Oczywiście – wspólna kąpiel czy wspólny prysznic są poza tą kategorią. Tu chodzi raczej o zamykanie drzwi toalety, depilację nóg bez widowni, obserwowanie w samotności, jak zastyga maseczka z glonów. „Dlaczego kobieta może się patrzyć, jak goli się mężczyzna, a mężczyzna nie powinien obserwować, jak goli się kobieta?” - pyta jedna z internautek. No cóż – tak jest ten świat skonstruowany, a pewnych zasad nie należy zmieniać.
Wspólne zakupy? Tak, ale…
Panie pytane na formach o rzecz, która najbardziej je drażni i irytuje podczas zakupów, wymaniają nie zatłoczone przebieralnie, nie brak szukanego rozmiaru czy niemożliwość zwrotu produktów, ale mężczyznę, który snuje się o centrum handlowym za swoją wybranką, często trzymając jej torebkę.
Są mężczyźni, którzy lubią zakupy, są też tacy, którzy dobrze się czują się jako „osoba towarzysząca”. Jednak ponoć lepiej i dla związku, i dla komfortu psychicznego partnerów, gdy na ciuchowe zakupy kobieta chodzi sama, z przyjaciółką lub z kartą kredytową partnera. Bo słowa „Miśku, idź poszukaj takiej koszulki w mniejszym rozmiarze” tną męskie ego na kawałki.
Tekst: na podst. Yourtango.com/Zuzanna Menkes
(alp/sr)