Blisko ludziNie tworzy mody na czerwony dywan. Rozmowa z Wojtkiem Onakiem

Nie tworzy mody na czerwony dywan. Rozmowa z Wojtkiem Onakiem

Rozebrał Anję Rubik do teledysku Mary Komasy, jego prace wyświetlane są na Times Square, a on sam już drugi rok pracuje jako dyrektor Art&Fashion Forum w Poznaniu. Dlaczego absolwent najsłynniejszej szkoły mody na świecie – Central Saint Martins w Londynie – wciąż mieszka w Krakowie, rezygnuje z pracy w korporacji i wierzy, że „powoli” to nowe „szybko”? Rozmowa z Wojtkiem Onakiem

Nie tworzy mody na czerwony dywan. Rozmowa z Wojtkiem Onakiem
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Alicja Myśliwiec

11.10.2016 | aktual.: 11.10.2016 14:56

Wspomnienia! Od nich chciałabym zacząć naszą rozmowę. Mam na myśli ten pierwszy moment, kiedy uświadomiłeś sobie, poczułeś, że to właśnie ta a nie inna droga będzie właściwą?
Przypominam sobie taką sytuację, kiedy poczułem, że chcę być powiązany ze sztuką, z tym, czym zajmuję się teraz. Miałem 16 lat i byłem na kursie językowym w Wielkiej Brytanii. Wyjechałem do Londynu i „to” dopadło mnie w Soho na Charing Cross Road, gdy przechodziłem obok już nieistniejącej od dawna w tamtej lokalizacji szkoły Central Saint Martins. Moją uwagę przykuła kobieta stojąca w oknie wystawowym. Była prawie naga, owijała się czerwoną włóczką. Nie pytaj mnie proszę, co to oznaczało. Nie wiem. U mnie spowodowało to jedną refleksję – że człowiek może robić to, co chce i to co kocha, nie zważając na to, co myślą i robią inni. Przechodnie nie zwracali na nią żadnej uwagi, choć była prawie naga i stała na wystawie. To było niesamowite, zwłaszcza dla nastoletniego chłopaka, którym wtedy byłem.

Droga od momentu, kiedy szesnastolatek jedzie na kurs językowy, a miejscem, w którym jesteś teraz, ma wiele przystanków. Po maturze zacząłeś swój epizod z jedną z krakowskich uczelni na kierunku, który z modą ma niewiele wspólnego…
Dokładnie. Zacząłem studiować automatykę i robotykę na wydziale dla obcokrajowców w trybie indywidualnym.

To brzmi kosmicznie!
I takie było. Razem ze mną udział w zajęciach brały trzy, cztery osoby. Nie było takich szans, abym pojawiał się nieprzygotowany. Dało mi to bardzo wiele. Później kiedy poszedłem do London College of Fashion i Central Saint Martins, wszystko zaczęło procentować. Doskonale rozumiałem nowe technologie, kiedy jeszcze nie były wykorzystywane w modzie, choć sztuka czerpała z nich już przecież pełnymi garściami. Zacząłem jako jeden z pierwszych pod wpływem SHOWStudio i Nicka Knighta tworzyć filmy mody. Pamiętam, kiedy pojechałem do Walencji. Trafiłem tam na dziewczynę, która jeździła na rowerze wokół fontanny. Nakręciłem to! Kiedy wróciłem z materiałem i pokazałem go w Central Saint Martins, wszyscy byli zadowoleni z efektu. Mówili, że to coś nowego! Tak zaczęła się moja droga. Romans technologii z modą zamknięty klamrą komunikacji. Szybko uznano mnie też za osobę, która potrafi i chce to robić. Tak już zostało. Film cały czas mi towarzyszył, przewijał się przez moje życie.

Obraz
© Archiwum prywatne

W Londynie spędziłeś 10 lat. Dlaczego postanowiłeś, że wracasz do Krakowa?
Do tej pory nie wiem.

Impuls?
Pewnie tak. Kiedy zastanowię się nad tym trochę dłużej to impulsy były w zasadzie dwa, na dwóch różnych etapach mojego życia. Ten pierwszy, kiedy skończyłem London College of Fashion, dostałem się na Central Saint Martins. Mieszkałem wtedy w Camden. Pracowałem podczas wakacji w barze z genialną ekipą. Któregoś dnia tuż obok mnie nieznani sprawcy podcięli komuś gardło prawie na moich oczach. Kiedy to zobaczyłem, po prostu się przestraszyłem. Byłem młodym chłopakiem.

Twarde zderzenie z rzeczywistością…
Krew na chodniku, chaos, krzyki. Tydzień później spakowałem walizki i wylądowałem w Krakowie. Zdecydowałem, że nie wracam do Londynu. Pomogła mi przyjaciółka. Nie pozwoliła mi zostać w Polsce. Powiedziała: masz jechać i koniec! Tam jest Twoje miejsce. Posłuchałem.
Z kolei impuls, który spowodował, że dziś znów jestem tutaj, wywołała Cam Morgan, jedna z moich wykładowczyń na Fashion Communication. Pracowała dla polskiej marki. Przedstawiła mnie odpowiednim ludziom, którzy zaproponowali mi stanowisko. Trochę myślałem, ale się zgodziłem. Później nigdy nie patrzyłem już wstecz.

Tamta praca to była rzeczywistość korporacyjna. Świat, który rządzi się swoimi prawami. Jak długo trwała ta przygoda?
Pamiętam, że pracując wtedy nad kolekcją sygnowaną przez Anję Rubik, robiliśmy sesję zdjęciową w Nowym Jorku. Wstałem rano i pomyślałem, że to nie jest to! Sesja wyszła super, ale ta praca nie jest dla mnie – dokładnie taka była moja pierwsza myśl po przebudzeniu. Zadzwoniłem do mojej przełożonej i powiedziałem, że to koniec, że już nie chcę.

*Nie było głosów, które mówiły – masz stabilną pozycję, dobrą pensję, po co z tego rezygnować? *
Sytuacja, o której ci opowiedziałem, zdarzyła się w październiku. Odszedłem w marcu. Pamiętam, kiedy w grudniu wylatywałem do Ameryki Południowej i rozmawiałem z dyrektor marki, obecnie moją przyjaciółką. Mówiłem, że mam mieszane uczucia. W końcu rezygnowałem ze stabilizacji. Powiedziała mi wtedy, że już podjąłem decyzję i nie ma odwrotu. Ona sama zaczęła zastanawiać się, dlaczego jest, gdzie jest. Po roku również odeszła. Zaczęła szukać siebie. Teraz cieszy się życiem.

Podobnie jak Ty. Działasz pod własną marką. W portfolio założonej i prowadzonej przez ciebie OCR Creations są projekty, których nie powstydziłyby się znacznie większe organizacje, marki. Mam w ogóle problem ze słowem agencja, kiedy mówię o OCR. Jakoś mi tutaj nie pasuje…
Ponieważ to rodzaj społeczności kreatywnej. Owszem to agencja butikowa, kreatywna, ale tylko z nazwy. W końcu musimy się jakoś podpisać. Ale to tylko tyle. Każdy kto pracuje w OCR Creations jest indywidualistą. Artystyczne podejście i wąska specjalizacja to moja recepta na sukces. Pracujemy nad dużymi projektami. W tej chwili liczy się dla mnie jakość i rzeczy, z których sam jestem zadowolony.

Obraz
© Archiwum prywatne

Satysfakcja – z tym słowem związany jest jeden z Twoich projektów. Teledysk Mary Komasy do piosenki „Lost me” z Anją Rubik w jednej z głównych ról. Świat mody i kina połączył się. Za Wami premiera podczas Netia Off Camera, przed Wami Camerimage. Cała sprawa bardzo długo była owiana tajemnicą.
Zgadza się. Bardzo tego pilnowałem. Przypominam sobie moment, kiedy rozmawialiśmy o tym pierwszy raz. Powiedziałem, że robię taki projekt z Mary Komasą i Anją Rubik. Etiudę wyreżyserował Janek Komasa („Miasto 44), za zdjęcia odpowiadał Piotr Sobociński Jr („Bogowie”, „Róża”, „Wołyń”) – powiedziałaś wtedy, że to będzie mocno filmowe i tak się stało. Festiwal bardzo mi zaufał. Nikt nie widział tej etiudy przed premierą. Zielone światło, premiera podczas gali zamknięcia dużej, międzynarodowej imprezy filmowej. To pokazało, że OCR Creations to marka, której się wierzy. Marka, za którą idzie gwarancja tego, co się robi i z kim.

Etiuda to też powrót do współpracy z Anją Rubik, współpracy, która zaczęła się dużo wcześniej, prawda?
Gdyby to wszystko podliczyć, okaże się, że mamy już za sobą trzy duże projekty. Jej kolekcja dla jednej z sieciówek, udział w Festiwalu Art&Fashion Forum by Grażyna Kulczyk w poznańskim Starym Browarze. Wtedy pod tematem 5 zmysłów wiele udało się nam zrobić, zbliżyć. Kiedy Anja zadzwoniła do mnie, mówiąc o teledysku, trochę nie wiedziałem, o co chodzi i dlaczego to takie ciężkie. Później wyszło szydło z worka. Pomysły ewoluowały. O projekcie zaczęło być coraz głośniej i to bynajmniej nie z uwagi na nagość, która szybko zeszła na dalszy plan. Chodziło o samą konwencje, sposób komunikacji i wartość, która idzie za „Lost me”.

Poznań to miejsce, gdzie spotykają się osoby ważne w twoim życiu zawodowym. Creme de la crème – mówi się o tegorocznej liście gości zaczynającego się w tym miesiącu Art&Fashion Forum by Grażyna Kulczyk. Mam wrażenie, że dla ciebie to kolejne powroty do przeszłości…
Ja bym powiedział więcej. Historia znów zatoczyła koło. Pierwszy raz, kiedy zostałem zaproszony na Art&Fashion Forum przez Basię Metelską, pracowałem właśnie dla SHOWStudio. Zaproszono mnie, abym opowiedział o tym, co robimy. Pamiętam, kiedy Basia przyjechała, aby zobaczyć, jak to wygląda w Londynie. Teraz czas, aby pokazać to innym. Przenieść fragment tej rzeczywistości do Polski, do Poznania właśnie. To w końcu 10-lecie. Duża sprawa.

Gdybyśmy mogli uchylić rąbka tajemnicy – jaki to świat?
To trudne, ponieważ dla każdego jest czymś trochę innym. Na tym też polega jego siła. Wtedy był dla mnie idealnym miejscem. Wiele się uczyłem. To doświadczenie bardzo na mnie wpłynęło. SHOWStudio nauczyło mnie wytrwałości w pracy i dążenia do artystycznego wyzwolenia.

SHOWStudio współpracuje z wielkimi nazwiskami Bjork, Lady Gaga, wcześniej David Bowie…
Można dodać jeszcze Alexandra McQueena… Zresztą wymieniać można długo. SHOWStudio otworzyło się na przełomie 1999 i 2000 roku. Chodziło o pokazanie innej strony mody i jej połączeń z technologią. Mam na myśli pierwsze filmy mody – pokazywanie pewnej realności projektanta i twórcy filmu, jego interpretacji kolekcji. Nick (Knight, właściciel – przyp. red.) przełamuje bariery, przekracza granice nie tylko swoje, ale i odbiorcy. Ostatnie 16 lat to przekrój przez proces wprowadzania najnowszych technologii do mody, która wcześniej z nich nie korzystała. Miałem okazję również pracować przy największej z wystaw SHOWStudio – Fashion Revolution! To coś maksymalnie interaktywnego. Zresztą ci ludzie to absolutni prekursorzy. Każde współczesne studio kreatywne robi rzeczy wtórne w stosunku do SHOWStudio. To niesamowite projekty. Jest ich tak dużo, że mało kto wie o wszystkich.

*Wizyta przedstawicieli SHOWStudio w Poznaniu będzie dobrą okazją, aby dowiedzieć się czegoś więcej? *
Tak. W Poznaniu SHOWStudio weźmie udział w dwóch panelach na temat sztuki i mody. Na ten moment nie chcę zdradzać listy nazwisk. Zapewniam jednak, że jeśli ktoś chce dowiedzieć się czegoś ciekawego, powinien do nas dołączyć. Hasło przewodnie to „Different = Irreplaceable”. Czeka nas rodzaj podsumowania dziesięciu dotychczasowych edycji. Zagadałem się… A tymczasem czas ucieka. Wracam do pracy. Do zobaczenia w Poznaniu?

Do zobaczenia.

Art&Fashion Forum - wyjątkowe na skalę światową połączenie mody i sztuki. Festiwal powstał z inicjatywy Grażyny Kulczyk i odbywa się od 2007 r. w stworzonym przez nią poznańskim Starym Browarze. Dziesiątej edycji wydarzenia przyświeca hasło „Different = Irreplaceable”. Rolę kuratora wydarzenia objęło SHOWstudio Nicka Knighta z Londynu, a funkcję dyrektora artystycznego sprawuje W P Onak. Rekrutacja na warsztaty w ramach New School rusza już 1 września i potrwa do końca miesiąca. Więcej szczegółów na stronie www.starybrowar5050.com

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)