Nieludzkie zbrodnie niemieckich pediatrów. Lekarze bezkarnie zabili tysiące dzieci i niemowląt

Jesienią 1938 roku do kancelarii Adolfa Hitlera wpłynęła petycja od mężczyzny z Lipska. Pisał on, że doczekał się niepełnosprawnego dziecka. I prosił, aby pediatrze, który opiekował się chłopcem, pozwolono na jego uśmiercenie.

Niepełnosprawne dzieci w sanatorium SchönbrunnNiepełnosprawne dzieci w sanatorium Schönbrunn
Źródło zdjęć: © Materiały partnera

Sprawa spotkała się z żywym zainteresowaniem Führera. Dyktator wysłał do Lipska swojego osobistego lekarza oraz szefa prywatnej kancelarii.

Tak zwany przypadek "dziecka K" czy też "Knauer Kind" stał się symbolicznym wstępem do nieludzkiej zbrodni, której ofiarą padły tysiące najbardziej bezbronnych członków społeczeństwa.

Zapowiedź zbrodni

Często pisze się, że to w odpowiedzi na petycję jednego rodzica wierchuszka III Rzeszy podjęła pracę nad radykalną zmianą prawa. W rzeczywistości jednak "dziecko K" było dla Hitlera zaledwie pretekstem.

Już w 1935 roku dyktator zwierzył się doktorowi Gerhardowi Wagnerowi, przewodniczącemu Ligii Lekarzy Nazistowskich, że pragnie wprowadzić ogólnokrajowy program eutanazji niepożądanych jednostek, ale czeka na wybuch wojny. Wierzył bowiem, że konflikt zbrojny ograniczy skalę oporu społeczeństwa i protesty organizacji religijnych.

W cieniu wojny

W pierwszej kolejności przymierzano się do masowego uśmiercania dzieci obciążonych poważnymi schorzeniami wrodzonymi. Jak podkreślają autorzy pracy The "First to Perish. Child Euthanasia in the Third Reich", był to ogółem "pierwszy rozmyślny, systemowy program eliminacji określonej grupy ludności", jaki podjęto w nazistowskim imperium.

Zgodnie z zapowiedzią sprzed kilku lat, projekt ruszył w cieniu przygotowań wojennych. Na początku 1939 roku szykowano infrastrukturę i rozwiązania biurokratyczne.

Wreszcie 18 sierpnia do obiegu trafił dekret ministra spraw wewnętrznych, w którym wszyscy lekarze i położne zostali zobowiązani do zgłaszania władzom przypadków przyjścia na świat niepełnosprawnych dzieci. Chodziło między innymi o niemowlęta, u których stwierdzono syndrom Downa, mikrocefalię, wodogłowie, albo które urodziły się bez jednej z kończyn.

Ośrodki "fachowej opieki"

Szeregowym lekarzom oraz społeczeństwu dawano do zrozumienia, że kwestionariusze zostaną wykorzystane przy wdrażaniu nowych terapii.

Na ich podstawie władze kierowały wyznaczone dzieci do łącznie 22 nowo powstałych ośrodków i oddziałów szpitalnych z "opieką fachową" (Kinderfachabreilungen). Teoretycznie wymagana była zgoda rodziców, tę jednak często wymuszano drogą szantażu lub zastraszania.

Malców, którzy trafiali do Kinderfachabreilungen, wcale nie leczono. Tajny program miał na celu wyłącznie ich uśmiercenie. Do przymusowej eutanazji wykorzystywano różne metody. Dzieci były głodzone, podawano im morfinę w dużych dawkach, w jednym z ośrodków stosowano także komory gazowe.

Bilans nieludzkiej akcji

Pierwsze ofiary zostały zamordowane już w 1939 roku. Akcji nigdy jednak formalnie nie przerwano, a pewne źródła pozwalają się domyślać, że w części ośrodków była kontynuowana nawet po wkroczeniu wojsk amerykańskich w 1945 roku. Łącznie ofiarą systemowego programu masowej eutanazji padło około 5000 niemieckich dzieci

Do 1945 rok poddano eutanazji około 5000 niemieckich dzieci
Do 1945 rok poddano eutanazji około 5000 niemieckich dzieci © Materiały partnera

Zbrodnia na taką skalę była możliwa tylko dzięki szerokiej i ochoczej współpracy wielu lekarzy. Na czele akcji stali między innymi lekarze pediatrii: Werner Catel z Lipska i Ernst Wentzler z Berlina.

Także w poszczególnych ośrodkach "fachowej opieki" pracowali lekarze, którzy wcześniej przysięgali, że będą leczyć, nie zaś szkodzić. Dokładna liczba zaangażowanych pediatrów i innych specjalistów nie jest znana. Za swoje zaangażowanie otrzymywali w każdym razie premie finansowe oraz państwowe odznaczenia. W przytłaczającej większości nigdy też nie ponieśli kary za zabijanie dzieci.

Opowieść o wielkiej odwadze i miłości osadzona w stolicy III Rzeszy w powieści „Dziewczyna z Berlina” (Wydawnictwo Filia 2022).
Opowieść o wielkiej odwadze i miłości osadzona w stolicy III Rzeszy w powieści „Dziewczyna z Berlina” (Wydawnictwo Filia 2022). © Materiały partnera

Nowa Zelandia zdecydowała w referendum. Eutanazja możliwa, palenie marihuany odrzucone

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Wybrane dla Ciebie

To była ich ostatnia rozmowa. Ona doskonale wiedziała
To była ich ostatnia rozmowa. Ona doskonale wiedziała
Wspierał ją w walce z rakiem. Jego śmierć była dla niej szokiem
Wspierał ją w walce z rakiem. Jego śmierć była dla niej szokiem
Wyglądała obłędnie. Ten jesienny zestaw to strzał w dziesiątkę
Wyglądała obłędnie. Ten jesienny zestaw to strzał w dziesiątkę
Czy można stawiać ławkę przy grobie? Przepisy mówią jasno
Czy można stawiać ławkę przy grobie? Przepisy mówią jasno
Pojechała do sanatorium. Mówi, co uniemożliwiło jej wypoczynek
Pojechała do sanatorium. Mówi, co uniemożliwiło jej wypoczynek
Miał zaledwie 48 lat. Ciało znaleziono w pokoju hotelowym
Miał zaledwie 48 lat. Ciało znaleziono w pokoju hotelowym
Nowe wieści ws. rodziny pięcioraczków. "Musimy opuścić Tajlandię"
Nowe wieści ws. rodziny pięcioraczków. "Musimy opuścić Tajlandię"
Jej piosenki znali wszyscy. Dziś pisze teksty dla Sanah
Jej piosenki znali wszyscy. Dziś pisze teksty dla Sanah
"To nie kaprys. To fizjologia". Doprowadza do rozwodów po latach
"To nie kaprys. To fizjologia". Doprowadza do rozwodów po latach
Kończy 62 lata. Tak wygląda dziś gwiazda "Adama i Ewy"
Kończy 62 lata. Tak wygląda dziś gwiazda "Adama i Ewy"
"Nie mogliśmy spać". Tak wspomina pierwsze chwile małżeństwa
"Nie mogliśmy spać". Tak wspomina pierwsze chwile małżeństwa
Ma znaną córkę. Nie każdy wie, że są ze sobą spokrewnione
Ma znaną córkę. Nie każdy wie, że są ze sobą spokrewnione