Oddała życie, by uratować synka. Na ratowanie swojego zabrakło jej sił
Ewa była w 12. tygodniu ciąży, gdy dowiedziała się, że jej ciało drąży nowotwór. Lekarze byli pewni diagnozy: rdzeniak VI stopnia. Nowotwór złośliwy. Ewie zaproponowano radioterapię. Gdyby się jednak na nią zgodziła, jej synek nie mógłby przyjść na świat. Wiedziała, jaką decyzję będzie musiała podjąć.
Ewa Przybyło miała zaledwie 25 lat. Mieszkała w Dominikowicach w województwie małopolskim. W grudniu ubiegłego roku dowiedziała się, że choruje na raka. Jak podają lokalne media, lekarze natychmiast zaproponowali jej antynowotworową radioterapię, ale odmówiła. Chciała, by jej dziecko przyszło na świat. O usunięciu ciąży nie myślała.
- Kiedy dziewczyna zaszła w ciążę, jej samopoczucie zaczęło się szybko pogarszać. Początkowo wszyscy myśleli, że po prostu źle znosi ciążę. Jednak kiedy zaczęła mieć trudności z mówieniem i utrzymaniem równowagi, jej bliscy stwierdzili, że przyczyny tych dolegliwości muszą być zupełnie inne – podaje portal starosadeckie.info.
W kwietniu tego roku na świat przyszedł synek Ewy – Ragnar.
"Z ogromną dumą chcemy poinformować że wczoraj (24.04.2017) o godzinie 14:34 na świat przyszedł nasz upragniony syn-Ragnarek! 1480 g czystej miłości i szczęścia które ciężko opisać. Po wielu miesiącach walki, strachu, wyrzeczeń jest z nami! Jego stan jest stabilny, znajduje się pod opieką lekarzy, inkubator zastępuje mu brzuch mamy. Ewa jest osłabiona po cesarskim cięciu jednak szybko wraca do siebie, zmotywowana oczekującym na nią kilka sal dalej dzieciątkiem. Wczorajszy dzień stanowi ogromny przełom w naszym życiu z dwóch powodów, pierwszym z nich jest fakt, że staliśmy się trzyosobową rodziną, drugi to otwarcie się szerszych możliwości leczenia. Obecnie będziemy mogli zdecydować się na metody walki z rakiem, które były dla nas niedostępne ze względu na ciążę" - pisał na Facebooku mąż Ewy.
Zaczęła się walka o życie kobiety. Dzięki wsparciu internautów i mieszkańców wyjechała na leczenie do Niemiec. Mąż Ewy relacjonował przebieg terapii na stronie na Facebooku "Pomoc dla mojej walczącej z rakiem żony i małego Ragnarka".
Niestety, Ewa przegrała długą walkę z nowotworem. Zmarła 8 sierpnia, o czym poinformowali jej bliscy.
Boskie matki
Kobiety takie jak Ewa, które decydują się urodzić dziecko, mimo choroby, nazywamy Boskimi Matkami.
Szacuje się, że jest ich około 300 rocznie (1 ciąża na 1000). Większości z nich proponuje się przerwanie ciąży jako warunek rozpoczęcia leczenia onkologicznego.
Pierwszą Polką, która otwarcie przyznała, że można mieć raka, zajść w ciążę, przejść chemioterapię i urodzić zdrowe dziecko, była Magda Prokopowicz, założycielka Fundacji Rak’n’Roll. Spełnieniem marzeń zmarłej w 2012 roku Magdy był projekt Boskie Matki - program opieki dla kobiet w ciąży chorych na raka.
Przeczytaj też: Boskie Matki - miały raka, zaszły w ciążę, przeszły chemioterapię i urodziły zdrowe dzieci
Dziś jej Fundacja oferuje kompleksową pomoc: onkologiczną, ginekologiczno-położniczą, psychologiczną, dietetyczną, rehabilitacyjną i tzw. kobiecą (darmowa peruka z naturalnych włosów, by się nie pocić plus porady, jak się malować przy ziemistej cerze po chemii). Jak przyznają działaczki z Rak’n’Roll, te ostatnie warsztaty mają dużą wartość terapeutyczną. Poczucie wartości kobiet po chemii, mastektomii mocno kuleje.