Napisał list do zmarłej córki. Znaleźli go turyści na plaży w Łebie
Kilka dni temu wypoczywający w Łebie Włoch znalazł wyrzuconą przez morze butelkę. W środku był poruszający list ojca do córki, która zmarła dwa miesiące wcześniej.
W zakorkowanej, przezroczystej butelce była zwinięta w rulon kartka z napisanym odręcznie listem. Wszystko wskazuje na to, że butelka została wrzucona do morza niedawno. Wypoczywająca w Łebie para turystów znalazła butelkę podczas wycieczki plażą do Lubiatowa. Zauważył ją Andrea z Włoch i pokazał swojej przyjaciółce, Elżbiecie.
"Nie mogłam powstrzymać się od łez"
– Butelka leżała na piasku, wyrzucona przez morskie fale. Początkowo pomyśleliśmy, że to liścik włożony do butelki dla zabawy przez nastolatkę. Kiedy to zaczęłam czytać, moje serce niemal pękło. Nie mogłam powstrzymać się od łez. Nie byłam w stanie się opanować – wspomina pani Ela na łamach serwisu dziennikbałtycki.pl.
Zobacz także: "Chciała, żebym usunął konta na Fejsie i Insta". Dlaczego kobiety ograniczają wolność partnerów?
List wewnątrz butelki okazał się korespondencją ojca do córki Wiktorii, która zmarła prawdopodobnie 15 maja.
- 15 lipca mijają dwa miesiące od twojej śmierci.(...) Czekam, kiedy przyjdziesz do mnie, przytulisz się do mnie i uspokoisz, mówiąc, że jest ci już dobrze. Wtedy może mój ból osłabnie i nadejdzie ukojenie. Dlatego czekam tego dnia, kiedy zobaczę cię znowu uśmiechniętą. Na tym kończę mój list do ciebie. Powierzam go morzu, a tobie córeczko mówię: żegnaj i do zobaczenia. Twój na zawsze kochający Tato. P.S. Kocham cię Wiktorio - pisze ojciec dziewczyny.
Jak czytamy na stronach serwisu, na końcu listu zrozpaczony ojciec narysował serce.
List w butelce znaleziony na plaży w Łebie
Nie wiadomo, kim jest Wiktoria i w jakich okolicznościach odeszła. Nie wiadomo, w którym miejscu jej ojciec powierzył morzu swoją zamkniętą w butelce rozpacz. Jednak można się domyślić, że nie chciał, by została otwarta. Jego pragnieniem zapewne było, aby butelka pozostała w morzu.
Jak czytamy na dzienikbaltycki.pl, znalazcy postanowili butelkę przekazać Jarosławowi Stachewiczowi, kapitanowi jednostki "Hunter" z Łeby, która wypływa w morze wraz z turystami i wędkarzami morskimi.
W minioną sobotę kapitan wrzucił butelkę do morza w odległości 36 mil morskich od brzegu Łeby.
– Długo pływam, ale pierwszy raz spotkałem się z sytuacją, kiedy butelkę z listem wrzucam do morza. To bardzo poruszająca historia – przyznał Jarosław Stachowicz.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl