Ośmiorniczki, które pomagają wcześniakom
Kolorowe ośmiorniczki pomagają wcześniakom w całej Polsce. Ich macki przypominają przedwcześnie urodzonym maluchom pępowinę, a przez to pozwalają stworzyć w sterylnym i napakowanym aparaturą medyczną inkubatorze środowisko nieco bardziej podobne do tego, jakie panuje w łonie.
30.01.2017 | aktual.: 30.01.2017 13:06
- Mamy przed włożeniem ośmiorniczki do inkubatora noszą ją przy sobie, dzięki czemu maskotka przechodzi ich zapachem i zostaje skolonizowana florą bakteryjną - tłumaczy Joanna Kmieć, pomysłodawczyni akcji. - Maluch dzięki temu czuje się bezpiecznie i może szybciej budować swoją odporność.
Joanna Kmieć pierwsze maskotki zrobiła dla swoich dzieci, które chorując na zapalenie płuc, przebywały w rawickim szpitalu. Szydełkowanie od lat było jej hobby. Gdy jej córeczki wyzdrowiały, Asia chciała odwdzięczyć się za opiekę i zaopatrzyć cały oddział w maskotki jej autorstwa. Problemem były jednak procedury i konieczność przeprowadzenia odpowiednich atestów. Rozmowy z dyrekcją placówki przeciągały się, Joanna postanowiła więc wziąć sprawy w swoje ręce.
Zaczęła szukać informacji w internecie. Okazało się, że w Danii już od kilku lat działa organizacja, która zaopatruje 16 oddziałów neonatologicznych w ośmiorniczki ze specjalnych, atestowanych materiałów. Joanna od razu pomyślała, że to właśnie projekt, którego szukała. Organizatorzy z Danii zgodzili się na wprowadzenie ich pomysłu do Polski.
- Dziś zaopatrujemy w Polsce 111 szpitali – mówi Wirtualnej Polsce Joanna Kmieć. - To około 2000 ośmiorniczek miesięcznie.
Łatwo się domyśleć, że ta liczba zdecydowanie przerasta możliwości jednej osoby. Dość szybko Joannie udało się jednak założyć Fundację Małych Serc, do której wciąż zgłaszają się nowi wolontariusze i kółka rękodzielnicze. Organizowane są także warsztaty, podczas których każdy może wykonać i przekazać własne ośmiorniczki. Fundacja wpółpracuje również z organizatorami akcji „Leczymy z misją”, przekazuje ośmiorniczki dzieciom w Afryce, Danii, a Joanna właśnie pomaga założyć kolejną „filię” w Austrii. Dziś sama przyznaje, że tempo, w jakim rozwija się fundacja, zaskakuje ją samą.
- W kwietniu ubiegłego roku założyłam grupę na Facebooku i już w ciągu weekendu zgłosiło się około 300 osób - tak Joanna wspomina początki. - Było dużo mam, które w ten sposób chciały się odwdzięczyć szpitalom, zgłaszały się także położne pracujące na oddziałach neonatologicznych.
Personel medyczny docenia jeszcze jeden walor ośmiorniczek. Noworodki, które mają silny odruch chwytny, często wyrywały kabelki i sondy, które utrzymywały je przy życiu. Teraz ich uwagę przyciągają macki ośmiorniczek.
- Dostajemy dużo podziękowań od rodziców, którzy potwierdzają, że ośmiorniczki spełniają swoje zadanie - mówi Joanna Kmieć. - Maluchy uspokajają się przy nich, a każdy wcześniak, który może zostać już wypisany ze szpitala, zabiera swoją ośmiorniczkę ze sobą do domu.