"Panie już wychodzą. A może panowie?". Twierdzą, że usłyszały to w barze
– "Dopijajcie piwo i wychodzicie" – miała usłyszeć społeczniczka z Gdańska i jej koleżanki w popularnym pubie "Małe Piwko". Jak twierdzi, właściciel zwrócił się do nich per "panowie". On temu zaprzecza.
15.08.2018 | aktual.: 15.08.2018 13:31
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Do zdarzenia doszło w zeszłą sobotę. Anna Urbańczyk, która jest członkinią gdańskiej rady ds. równego traktowania i trenerka równościowa, świętowała urodziny koleżanki w "Małym Piwku" W Starogardzie Gdańskim. Radosną atmosferę przerwały seksistowskie obelgi mężczyzn siedzących przy barze.
Działaczka ze szczegółami powiedziała, co się wydarzyło. – Zamówiłyśmy po piwie. Przy barze siedziała grupa mężczyzn. Opowiadali o "ped..." i podrywaniu kobiet – relacjonuje Urbańczyk. Dodaje, że zaczepiali ją i jej koleżanki i dopiero po jej prośbie barmanka interweniowała i mężczyźni dali im spokój.
Najgorsze jednak, jak twierdzi, miało się dopiero wydarzyć. Kiedy kobiety myślały, że mogą już wrócić do świętowania, właściciel "Małego Piwka" kazał im wyjść. – Powiedział: "Dopijajcie piwo i wychodzicie". Stwierdziłyśmy, że nie chcemy być w takim miejscu. Tym bardziej że świętowałyśmy urodziny – wyznała Urbańczyk. Ponoć mężczyzna rzucił jeszcze w ich stronę: "Panie już wychodzą. A może panowie?".
"Gazeta Wyborcza" skontaktowała się z właścicielem lokalu, by wyjaśnić sprawę i poznać jego wersję wydarzeń. I jest ona zupełnie, niż ta którą przedstawia gdańszczanka. Dla niej zachował się jak homofob, on twierdzi, że to ona i jej koleżanki zaczęły awanturę. Twierdzi, że były pod wpływem alkoholu i krzyczały na jego żonę. – Przez trzy lata pracowałem w Warszawie w klubie gay friendly. Nadal mam tam dużo przyjaciół. Co ja mogę więcej powiedzieć? Jestem spokojnym człowiekiem, skupiam się na prowadzeniu biznesu. Nie szukam zaczepek – zaznacza właściciel.
Anna Urbańczyk nie zamierza składać pozwu przeciwko mężczyźnie. Jak dotąd tylko raz doszło do sądowego rozstrzygnięcia podobnego sporu. Pozwanym był pracownik drukarni z Łodzi, który odmówił współpracy z organizacją działającą na rzecz społeczności LGBT.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl