Pierwsza dama wywołana do tablicy. Słusznie? Nie wszyscy uważają, że powinna zabrać głos
Powinna włączyć się w dyskusję o IPN, bo ma żydowskie pochodzenie. Tak uważa część internautów, a jedna z dziennikarek zarzuca Agacie Dudzie ignorancję. - To niesmaczne i niestosowne, że ktoś próbuje w taki sposób naciskać na pierwszą damę – słyszę wśród ekspertów.
09.02.2018 | aktual.: 09.02.2018 15:32
- Pierwsza dama wie, co ma robić i nikt nie musi sugerować jej, jak się powinna zachować. Jej absolutnym wyborem jest to, czy będzie chciała zająć stanowisko, czy milczeć. Wywoływanie do tablicy niczemu nie służy. Jeśli pierwsza dama nie wypowiadała się do tej pory w innych kwestiach, to jej wyłączna prerogatywa i nikomu nic do tego – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Artur Hoffman, przewodniczący Towarzystwa Społeczno-Kulturowego Żydów w Polsce.
Od kilku dni w sieci głośno jest o apelu dziennikarki Weroniki Książek. Pisze w swoim liście do pierwszej damy, by ta wypowiedziała się o nowelizacji ustawy o IPN. Książek wytyka w liście, że żona prezydenta mając żydowskich przodków powinna skomentować burzę, jaka toczy się w mediach od wielu dni.
- Nie reaguje pani, kiedy partia rządząca obraża pani męża, traktując go jak prywatnego notariusza. Nie odezwała się Pani nawet, kiedy pod waszymi oknami stała grupa osiłków z transparentami (tych samych, którzy jeszcze kilka tygodni temu przybijali piątki z admiratorami Adolfa Hitlera od wafelków, którzy różnią się od reszty tylko tym, że mieli pecha, bo zostali przyłapani), krzycząc "Duda-Juda, zdejmij jarmułkę" i "Dość wesela, wypie...lać do Izraela!". Czy rozumie pani, że właśnie kazano pani spakować manatki? Że oni krzyczeli do pani rodziny, do pani bliskich, do ludzi, którzy panią wychowali? - wylicza Książek.
Zdaniem Hoffmana to forma przymusu. Niesmaczna i niestosowna.
- To delikatna i prywatna sprawa pierwszej damy. Przecież chodzi tu o to, kim bardziej się czujemy: bardziej Polką, czy bardziej Żydówką. Sam fakt posiadania żydowskich korzeni jeszcze do niczego nie zobowiązuje. To zależy tylko i wyłącznie od stanu ducha, poczucia tożsamości. W Polsce mnóstwo ludzi ma różne pochodzenie: węgierskie, ukraińskie, niemieckie… Jakby popatrzeć, to w każdej rodzinie znajdzie się ktoś z innym pochodzeniem. I to prywatna kwestia tych osób. To ich prawo do poczucia tego, kim są i jaki mają do tego stosunek. To niesmaczne i niestosowne, że ktoś próbuje w taki sposób naciskać na pierwszą damę – przyznaje.
- Czy środowisko potrzebowałoby głosu pierwszej damy? – pytam.
- Tak naprawdę o nowelizacji ustawy wypowiadają się tylko poszczególne osoby, więc nie wiemy, czego potrzebowałoby środowisko żydowskie w Polsce. Podkreślam, to czy pierwsza dama będzie chciała włączyć się w dyskusję, zależy tylko od niej i nikt nie ma prawa na niej wymuszać wyrażania opinii – dodaje przewodniczący Towarzystwa.
W podobnym tonie wypowiada się także dr Andrzej Żbikowski z Żydowskiego Instytutu Historycznego.
- Wydaje mi się, że głos pierwszej damy niewiele by zmienił. Jeśli Agata Duda chciałaby się wypowiedzieć, zrobiłaby to, bo ma prawo jak każda inna obywatelka. Czy ma obowiązek? To intymna sprawa rodzinna. Chętnie przeczytałbym, jakie ma zdanie, ale nie wymuszałbym na pierwszej damie niczego – mówi mi.
- Jest Polką i jak wszyscy inni ma prawo do milczenia lub brania udziału w dyskusji. W tym przypadku wydaje mi się, że niesmaczne byłoby proszenie pierwszej damy o zdanie z racji jej rodzinnych powiązań. Agata Duda nie omija tego tematu. W listopadzie odwiedziła razem z mężem Żydowski Instytut Historyczny. Bardzo miła, ciekawa wizyta. I tyle. Tak powinna więc dziś postąpić, jak uważa za słuszne – dodaje.
Przeszłość, o której mało kto wiedział
Julian Kornhauser, ojciec Agaty Dudy, to poeta, krytyk literacki i autor wielu książek. W tym tej o przeszłości jego rodziny: „Dom, sen i gry dziecięce. Opowieść sentymentalna”. Tam opisał m.in. historię swojego ojca – Jakuba. Krakowskiego Żyda, który był więźniem obozów m.in. w Płaszowie i Dachau.
– Gdy byłem mały, obowiązywały w domu dwie narracje - jedna, że rodzina taty jest żydowska, druga, że austriacka. Bawiłem się tymi narracjami i dowolnie wymieniałem. Nazwisko Kornhauser - z końcówką er - jest przecież typowo austriackie. Nigdy nie miałem też problemu z tym, że mam żydowskich przodków, przeciwnie - był to dla mnie powód do dumy, szły za tym ciekawe historie, jak się okazało, również literackie – wspominał w "Wyborczej" Jakub Kornhauser, poeta i brat Agaty Dudy.
Jakub i jego starsza o 12 lat siostra długo starali się dowiedzieć jakichś faktów na temat życia swoich dziadków. A dowiedzieć się bardzo chcieli. Pozostały im po nich dwa oddzielne groby - dziadka, Jakuba Kornhausera na cmentarzu żydowskim, babci - na katolickim. – Dopiero jako dorosły człowiek zrozumiałem, jak bardzo symboliczne znaczenie miało dla niego to pośmiertne rozdzielenie rodziców. To było przecięcie jego tożsamości na pół (…) Na cmentarzu babci paliły się znicze, był porządek, trochę radośnie, trochę melancholijnie. A u dziadka cisza i koty. Jakbyśmy na tym samym skrawku przestrzeni pukali do zupełnie innego świata – opowiadał.
Dziadek, który przeżył piekło
Jakub senior poznał babcię pierwszej damy jeszcze przed wojną. Była ekspedientką w domu towarowym, on księgowym. Różniło ich jednak wyznanie. Ani rodzice Jakuba, ani rodzice Małgorzaty nie zgadzali się na to, by byli razem. Ale wybuchła wojna. Zginęli prawie wszyscy bliscy mężczyzny, on sam trafił do obozu w Kłaju, potem do łagru w Płaszowie. Niedługo później więziony jest w Riem i Dachau. Dzięki temu, że zgłosił się do Elektrikerkommando dożywa końca wojny. Amerykanie wyzwalają obóz, a Jakub wraca do Polski.
Co działo się u Małgorzaty? Jakub wie, że wyszła za mąż. Ale nie daje za wygraną. Kobieta ostatecznie rozwodzi się z mężem i wraca do dawnej miłości. Osiedlają się w Gliwicach, mieście, do którego często będą wracać po latach ich wnuki.
– Dla dziadka, który przeżył piekło Zagłady, którym wstrząsnęły powojenne pogromy ludności żydowskiej, zaostrzenie antysemickiej propagandy było wielkim problemem. Wróciły demony. Chciał żyć normalnie, odbudować rodzinę, zapomnieć. Myślę, że dla taty kwestia „ułomnej”, niepełnej żydowskiej tożsamości była dużym obciążeniem. Z opowieści mamy wiem, że w latach 70. i 80., gdy powstawała pierwsza „Solidarność”, pochodzenie taty było dla niektórych problemem – opowiadał brat pierwszej damy.
Tak jak pod względem religii podzielony był do Jakuba Kornhausera seniora, tak i jego syna – Juliana. Ojciec Agaty Dudy jest agnostykiem, z kolei jego żona – Alicja Wojna-Kornhauser bardzo religijna. - Mama jest katoliczką, w takim duchu wychowywała Agatę i mnie. Ja już w liceum przestałem wierzyć w tę wspólnotowość, choć podobnie jak tata wierzę w coś nadprzyrodzonego. Nie jestem racjonalistą, racjonalne podejście do rzeczywistości bardzo mnie denerwuje – opowiadała brat Dudy.
Dziś czytają o swojej rodzinie w liście Książek, który szeroko komentowany jest przez internautów: - Czy myśli Pani, że ludzie skandujący pod Waszymi oknami mieliby skrupuły, by nie ograbić, nie wypędzić i nie skrzywdzić Pani najbliższych? A może już teraz w Krakowie szczelniej zasłaniacie okna? Niechże Pani stanie choćby w swojej własnej obronie! Bo właśnie budują Wam kolejny stos, a Wy znowu odwracacie oczy.
Czy rzeczywiście sądzimy, że pierwsza dama odwraca oczy? Czy nie pamięta, co wydarzyło się w jej rodzinie w czasach wojny? Z wywoływaniem Agaty Dudy do tablicy w sprawie ustawy o IPN, historii ocalałych z Zagłady jest podobnie jak z dyskusją o aborcji, która przetoczyła się przez kraj. Wtedy koronnym argumentem, by pierwsza dama zabrała głos był fakt, że jest kobietą. Tym razem wyciąga się przeszłość jej rodziny. Ta, rzeczywiście, może ciekawić, ale czy jest powodem, by wyciągać trudną historię, której nawet główni bohaterowie nie znają w pełni do podsycania politycznej burzy?