Plażowicze szukali jego córki. W tym czasie kupował kolejne piwo
- Za czwartym razem ratownik nie wytrzymał. Wszedł do wody i tatusia dosłownie wziął pod pachę, i wyprowadził z wody, tak ten facet był pijany – relacjonuje w rozmowie z Wirtualną Polską Ewelina, która od dziecka mieszka w Gdyni i wielokrotnie widziała podobne scenki na plaży. - Dosłownie chwilę później alarm na plaży. Wszyscy poruszeni biegają i szukają, bo komuś zgubiło się dziecko. Co się okazało? Nietrzeźwy pan, który został wyciągnięty z wody, poszedł po kolejne piwko i córka mu się gdzieś "zawieruszyła".
Ewelina mieszka w Gdyni od dziecka. Wielokrotnie widziała na własne oczy plażujących rodziców "pod wpływem", którzy zajmowali się dziećmi. - W czasach, kiedy byłam jeszcze w liceum, często widywałam na dzikich plażach rodziców z dziećmi i piwerkiem. Teraz jest już trochę inaczej, ale w sezonie, wciąż przynajmniej raz w tygodniu trafiam na taki widok – opowiada w rozmowie z Wirtualną Polską. - Często widzę, jak straż miejska zabiera takich rodziców, a czasem jedno z rodziców razem z dziećmi. Mówi się o tym głośno tylko wtedy, kiedy "coś się stanie". To jest dla mnie niepojęte - dodaje. - Czasem nawet w pełnym słońcu stoi wózek z niemowlakiem. Dziecko przykryte tylko pieluchą tetrową. W końcu ktoś się zainteresuje, zwraca uwagę i wzywa służby, kiedy z pijanymi rodzicami już się nie idzie dogadać.
- To nie jest kwestia odpowiedzialności karnej, ale naszego sumienia - mówił w rozmowie z Wirtualną Polską Sylwester Marczak, rzecznik Komendanta Stołecznego Policji. - Takiej osobie można postawić zarzut "narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia" - kara w takiej sytuacji może wynieść do pięciu lat pozbawienia wolności - podkreślał. - Zaskakujące dla mnie jest to, że grając w totka, wiele osób liczy, że wygra. Natomiast pijąc alkohol i opiekując się dzieckiem, nie myślimy o tym, że zwiększamy szansę na to, by stała się tragedia.
Poszedł po piwo, wtedy córka mu się "zawieruszyła"
Podobnych sytuacji na polskich plażach nie brakuje. Co najmniej kilka na własne oczy widziała również Julia z Opola. - Brak mi słów na ludzi pijących w upał, a z dziećmi pod opieką już w ogóle... Nie rozumiem ich oburzenia i argumentu, że "rodzic też ma prawo wypić drinka" - irytuje się. - Druga sprawa, że mało kto zgłasza takie sytuacje chociażby policji. Nikt nie chce robić problemów takim rodzicom.
Na potwierdzenie swoich słów Julia przytacza zaobserwowaną sytuację, która utkwiła jej w pamięci na długo. - To było rok albo dwa lata temu. Ogólnodostępna plaża z ekipą ratowników, mnóstwo ludzi, morze parawanów. Gorący, wręcz upalny dzień. Wszędzie rodziny z dzieciakami i... reklamówkami piwa – opowiada w rozmowie z Wirtualną Polską. - Jeden facet był upominany przez ratowników trzy razy za wchodzenie do wody z mały dzieckiem - około czterech lat – poza obszar wyznaczony przez boje, niedaleko falochronów. Za czwartym razem ratownik nie wytrzymał. Wszedł do wody i tatusia dosłownie wziął pod pachę, i wyprowadził z wody, tak ten facet był pijany – relacjonuje. - Dosłownie chwilę później alarm na plaży. Wszyscy poruszeni biegają i szukają, bo komuś zgubiło się dziecko. Co się okazało? Nietrzeźwy pan, który został wyciągnięty z wody, poszedł po kolejne piwko i córka mu się gdzieś "zawieruszyła".
- To jednak nie wszystko – przekonuje Julia. Okazuje się, że spożywanie alkoholu w trakcie opieki nad dziećmi nie jest domeną ojców. - Inna sytuacja, którą widziałam: kilka kobiet drinkujących sobie w najlepsze na plaży. Nagle patrzę, a one idą się kąpać przy czerwonej fladze. I nie byłoby w tym nic przerażającego, bo one przecież są dorosłe. Wiedzą, co robią, ale na kocu zostawiły płaczące dzieci! - oburza się.
Ewelina przyznaje, że osobiście widziała podobną sytuację. - Moja sąsiadka, która ma troje dzieci, kiedyś wybrała się z nimi na plażę. Oczywiście zabrała ze sobą piwo, bo było gorąco, a ona bez piwa w taki upał nie może żyć. Niestety okazało się, że piwo podziałało na nią zbyt mocno i zasnęła na słońcu. Dzieci kąpały się w morzu, jak później mówiła: "same się pilnowały". Skutek był taki, że dzieci się zgubiły. Nie mogły znaleźć matki. Skończyło się wezwaniem służb.
"Tu jest ratownik. Będzie cię pilnował"
- Dzieci biegające po plaży w poszukiwaniu rodziców to plaga. Matka i ojciec się napiją, dzieciak się oddali, rodzice zasną za parawanem i potem się robi problem - mówi Ewelina. - Nierzadko do poszukiwań angażowany jest ratownik, który zamiast pilnować wody, szuka pijanych rodziców zagubionych dzieci.
Te słowa potwierdza Marta Kubisiak, ratowniczka WOPR, która od 2010 roku pracuje na nadbałtyckich plażach. - Największym grzechem jest spożywanie alkoholu na plaży. Często obserwujemy, że ktoś pije jedno piwo, potem drugie, trzecie, a następnie idzie się kąpać albo w takim stanie pilnuje kąpiącego się dziecka - mówiła w rozmowie z Wirtualną Polską. - Panujące rozluźnienie i wakacyjna atmosfera często osłabiają czujność rodziców. Do tego dochodzi alkohol. Zdarzają się też rodzice, którym wydaje się, że ratownicy to opiekunowie do dzieci. Na przykład każą dziecku ustawić się naprzeciwko naszego stanowiska, mówiąc: "Tu jest ratownik. Będzie cię pilnował", po czym zostawiają malucha i odchodzą, żeby "sprawdzić telefon" - opowiada Kubisiak.
- Apelujemy, by tego nie robić. Rola ratownika jest inna - podkreśla ratowniczka. - Często zdarza się, że wystarczy chwila nieuwagi, by dziecko zgubiło się na plaży. Zdarzyła się sytuacja, kiedy 5-letnie dziecko siedziało przez pięć godzina na stanowisku ratowniczym i nikt się po nie nie zgłosił. Zastanawiałam się wtedy, jak ktoś mógł przez pięć godzin nie zauważyć nieobecności małego dziecka.
Czasu płynie, alkohol też
- Za dzieciaka też jeździłam z rodziną nad morze. Też dorośli pili alkohol wiadomo, jak jest, ale zawsze były przynajmniej dwie osoby bezwzględnie trzeźwe, które pilnowały dzieci – wspomina Julia. - Imprezy dla dzieci kończyły się o godzinie 22:00. Dzieci szły spać, a rodzice mieli imprezę. Nigdy nie pałętaliśmy się samopas po kempingu, a tym bardziej po plaży.
Jej zdanie podziela Ewelina. - Niby kultura picia w narodzie rośnie, ale jak tylko sezon letni się zaczyna, to od razu widać na plażach wielu ojców "w trybie nieśmiertelności". To są całe rodziny, w których rodzice nie potrafią przeżyć kilku godzin bez piwka. Na strzeżonych plażach nie wolno pić, więc często urzędują na dzikich. Na takiej plaży nie ma ratownika, więc o tragedię nietrudno. Kilka lat temu była ta sytuacja, kiedy matka piła piwo, a dzieci "bawiły się" na falochronie i utonęły - wspomina Ewelina. - Mam wrażenie, że tego jest więcej niż za mojego dzieciństwa. Kiedyś, mimo że komuna generowała biedę i alkoholizm, chyba większa była odpowiedzialność społeczna - twierdzi. - Dziś łatwiej jest odwrócić wzrok i stwierdzić: "To nie moja sprawa". Tak zawsze jest, aż coś się stanie. I kiedy dochodzi do tragedii okazuje się, że wszyscy widzieli i wiedzieli, ale nikt nic z tym nie zrobił - dodaje.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl,