Po pięćdziesiątce został położnym. "Ludzie są zaskoczeni, ale pozytywnie"

Na porodówkach w ciągu ostatnich 20 lat bardzo dużo się zmieniło. Już nikt nie komentuje: "Skoro dawałaś, to cierp". - Teraz pacjentki traktowane są z szacunkiem – zapewnia Bogdan Zajusz, znany z YouTube jako "Pan Położny".

Po pięćdziesiątce został położnym. "Ludzie są zaskoczeni, ale pozytywnie"Bogdan Zajusz został położnym po 50. roku życia
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
24

Pierwszy poród odebrał 30 lat temu. Był wtedy w wojsku. Po szkole pielęgniarskiej w wojskowym pogotowiu jechał w karetce z ciężarną kobietą do szpitala. Akcja porodowa zaczęła się w drodze. Bogdan Zajusz spisał się na medal, ale łatwo nie było.

- Byłem cały mokry, ale emocje były niesamowite – wspomina. Wtedy jeszcze nie przeszło mu przez myśl, że kiedyś zostanie położnym. Tak naprawdę nawet pielęgniarzem został trochę przez przypadek. Po maturze zdawał na medycynę, ale zabrakło mu trzech punktów. Były lata 80. Żeby uciec przed obowiązkową wówczas służbą wojskową, zdecydował się na studium pielęgniarskie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Żona Krzysztofa Ibisza o ciąży, wyprawce i porodzie. Joanna zdecydowała się na Dom Narodzin

- Pomyślałem, że za rok znów spróbuję dostać się na medycynę, a wiedza ze studium potem mi się przyda. No ale znów zabrakło, tym razem sześciu punktów. Skończyłem więc to studium i zatrudniłem w szpitalu, ale i tak upomniało się o mnie wojsko - opowiada.

Po odsłużeniu obowiązkowych wtedy dwóch lat, wrócił do pracy. Wkrótce poznał Beatę, przyszłą żonę, która uczyła w studium położnictwa. Zainteresowała się szkołami rodzenia, które zaczęły dopiero powstawać. Jeździła na zajęcia do prof. Włodzimierza Fijałkowskiego, twórcy polskiego modelu takich szkół. W końcu zaczęła współprowadzić jedną z nich we Wrocławiu.

Żona-położna bała się rodzić w Polsce

- Pomagałem jej w przygotowywaniu materiałów, rysowaniu różnych schematów, bo wtedy nie było tak powszechnych drukarek. Zafascynowała mnie tajemnica funkcjonowania kobiety, poczęcia i pojawienia się na świecie małego człowieka. Chciałem zgłębić tę dziedzinę i zostać położnym - przyznaje.

Żona i jej koleżanki wybiły mu ten pomysł z głowy. W tamtych czasach w szkołach dla położnych nie było chłopaków, mężczyźni nie pracowali w tym zawodzie. Atmosfera na porodówkach też nie była zachęcająca. Rodzące, cierpiące kobiety często były fatalnie traktowane. Na porządku dziennym były uwagi personelu: "Było się zastanowić wcześniej, jak szłaś do łóżka", "Skoro dawałaś, to teraz cierp". Zdarzały się zaniedbania, które miały fatalne skutki. Beata w takiej atmosferze pracować nie chciała, a kiedy zaczęli z mężem planować, że zostaną rodzicami, nie wyobrażała sobie porodu w takim miejscu.

- Między innymi dlatego wyjechaliśmy do Niemiec. Podjęliśmy pracę w swoich zawodach. Tam przyszli na świat dwaj nasi synowie. Kiedy jednak nadszedł czas, że mieli iść do szkoły, chciałem, żeby uczyli się o Mickiewiczu, Chopinie, poznali historię Polski. Zdecydowaliśmy się na powrót – wspomina Bogdan.

W głowie świtała mu myśl, żeby otworzyć prywatne pogotowie. Obydwoje zrobili więc licencjat z ratownictwa medycznego. Bogdan napisał pracę licencjacką "Krwawienia i krwotoki w ginekologii i położnictwie w postępowaniu przedszpitalnym".

- Otworzyliśmy pogotowie. Żona była położną, więc często woziliśmy pacjentki z zagrożonymi ciążami, przedwczesnymi porodami. Z czasem pojawiło się coraz więcej takich firm. Była spora konkurencja, czasem niezdrowa. Po 19 latach stwierdziliśmy, że czas coś zmienić w naszym zawodowym życiu – opowiada.

Ostatecznie obydwoje trafili do Specjalistycznego Szpitala Ginekologiczno-Położniczego w Wałbrzychu, gdzie mieszkają. Ona do przyszpitalnej poradni. On na blok operacyjny. Pracując w takim miejscu, chciał pogłębiać wiedzę. Któregoś dnia koleżanka z oddziału powiedziała mu, że w Kłodzku startują studia położnicze.

- Na początku podszedłem do tego sceptycznie, bałem się, że ciężko byłoby mi pogodzić je z pracą, ale zadzwoniłem do dziekanatu. Od razu zaznaczyłem, że jestem facetem i to po pięćdziesiątce. Pracująca tam pani odparła, że nie ma żadnego problemu. Uczyć się można przecież całe życie, a panowie też są mile widziani – wspomina Bogdan.

Postanowił spełnić marzenie. Nie rozczarował się. Dużo się dowiedział, był zadowolony ze szkoły. Podczas praktyk uczestniczył w kilkudziesięciu porodach.

- Na początku był stres, ale też niesamowite wzruszenie, kiedy urodziło się dziecko. Z czasem już było łatwiej, ale cały czas miałem z tyłu głowy, że nie wszystko umiem. Zdarzały się sytuacje, że do akcji musiała wkroczyć położna z wieloletnim doświadczeniem – przyznaje.

Bogdan Zajusz z żoną
Bogdan Zajusz z żoną © Archiwum prywatne

Podczas jednego z porodów dziecko utknęło w kanale rodnym. Podejrzewał, że pojawiła się tzw. dystocja barkowa, czyli noworodek zahaczył barkiem o kość matki. Od razu zgłosił problem doświadczonej położnej, która zastosowała chwyty i techniki, dzięki którym wszystko dobrze się skończyło.

Rodzące kobiety są mu wdzięczne. - Mając dyplom w kieszeni, otworzyłem indywidualną praktykę położniczą. Pobieram cytologię, badania HPV, wymazy uroginekologiczne, pomogę w identyfikacji i leczeniu np. infekcji narządu rodnego. W razie potrzeby mogę wystawić receptę na niezbędne leki. Przyjmuję pacjentki w każdym wieku. Zdarza się, że opowiadają mi o różnych sprawach, nie zawsze związanych z tym, z czym przychodzą - mówi.

Nie są zdziwione, że przyjmuje ich mężczyzna - wiedzą o tym, zapisując się do mojego gabinetu. Czasem mówią, że mężczyźni, także ginekolodzy, są delikatniejsi niż kobiety ginekolożki i położne. Nie są skrępowane wizytą u położnego – bo są przyzwyczajone, że wielu ginekologów to mężczyźni.

- Czasem zdarzają się jakieś inne sytuacje, w których ktoś dowiaduje się, że jestem położnym. Wtedy jest lekkie zaskoczenie, ale zawsze pozytywne – podkreśla Bogdan.

Cały czas pracuje też w szpitalu ginekologicznym jako pielęgniarz anestezjologiczny. Często bywa przy cesarskich cięciach oraz porodach, podczas których pacjentki są znieczulane. Jest zadowolony z tej pracy, a że akurat nie ma tam zapotrzebowania na położne, nie myśli o zmianach.

- Bywa, że przychodzimy z zespołem, żeby znieczulić rodzącą kobietę. Zanim anestezjolog poda znieczulenie, mówię do niej łagodnym tonem: "Spokojnie, nabieramy powietrza, powolutku wypuszczamy, dotleniamy dzidziusia" i czasem ona prosi: "Czy może pan przy mnie zostać? Jakby pan został, to ja już tego znieczulenia nie potrzebuję". To mi dodaje skrzydeł – przyznaje z uśmiechem.

Każda kobieta ma prawo do znieczulenia podczas porodu

Zapewnia, że od czasów jego młodości na oddziałach położniczych w polskich szpitalach zaszły ogromne zmiany. - Pacjentki traktowane są z szacunkiem. Personel nie może podnosić na nie głosu. Musi mówić spokojnie, żeby tonować emocje, jakie pojawiają się podczas akcji porodowych. Uczy się jak z nimi rozmawiać, żeby czuły się komfortowo i rodziły w jak najmniejszym stresie. Nawet jeśli dzieje się coś nagłego, trzeba być opanowanym, umieć tak prowadzić pacjentkę, żeby współpracowała i nie spanikowała - mówi.

Podkreśla, że każda rodząca kobieta ma prawo do znieczulenia okołoporodowego. W szpitalu wieloprofilowym (nie specjalistycznym – ginekologicznym) może się jednak zdarzyć, że anestezjolog, który musi uczestniczyć przy takim znieczuleniu, akurat będzie na oddziale chirurgicznym przy operacji albo na jakimś innym oddziale.

- Zmiany na porodówkach są naprawę ogromne – zapewnia Bogdan. O swoich doświadczeniach opowiada na kanale Pan Położny na YouTube.

Cały czas chce się rozwijać jako położny. Myśli o wykonywaniu badań USG. Między innymi z tego powodu, mimo że dobiega do 60., zdecydował się (razem z żoną) na zrobienie studiów magisterskich w Warszawskiej Uczelni Medycznej im. Tadeusza Koźluka. To dzięki temu spełni kolejne marzenie, żeby zostać magistrem położnictwa.

Edyta Urbaniak dla Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie

Przestał pić alkohol. Wcześniej był dla niego "jedyną przyjemnością"
Przestał pić alkohol. Wcześniej był dla niego "jedyną przyjemnością"
Pokazała petardę na lato. Włożyła koszulę z wiązaniami
Pokazała petardę na lato. Włożyła koszulę z wiązaniami
Z tych grzechów nie może rozgrzeszyć "zwykły" ksiądz. Jest ich pięć
Z tych grzechów nie może rozgrzeszyć "zwykły" ksiądz. Jest ich pięć
Rozsyp na grządkach. Ślimaki znikną z twojego ogrodu
Rozsyp na grządkach. Ślimaki znikną z twojego ogrodu
Ani centymetra więcej. Za wyższy płot grozi kara
Ani centymetra więcej. Za wyższy płot grozi kara
Sukienka Wachowicz to perełka dla dojrzałych. Genialny kolor i krój
Sukienka Wachowicz to perełka dla dojrzałych. Genialny kolor i krój
Największy błąd przy pieczeniu. To dlatego sernik nie wyrasta
Największy błąd przy pieczeniu. To dlatego sernik nie wyrasta
O jej romansie było głośno. "Cała Warszawa o tym plotkuje"
O jej romansie było głośno. "Cała Warszawa o tym plotkuje"
Kto trzyma w piwnicy, pożałuje. Kara to nawet 5 tysięcy zł
Kto trzyma w piwnicy, pożałuje. Kara to nawet 5 tysięcy zł
Skradła całe show. W takiej kreacji brylowała na gali
Skradła całe show. W takiej kreacji brylowała na gali
Poznał ją w trakcie programu. Dziś nosi jego nazwisko
Poznał ją w trakcie programu. Dziś nosi jego nazwisko
Wyglądała bardzo elegancko. 60-latki mogą się inspirować
Wyglądała bardzo elegancko. 60-latki mogą się inspirować