Podpisał się pod wnioskiem do TK ws. aborcji. Sośnierz żałuje
– Jestem za kompromisem. I niestety, nieszczęśliwie się stało, że przyłożyłem rękę do tego, że ten kompromis został ruszony. Chociaż nie wszyscy się tego spodziewali. Nie takie były intencje. Niestety, to rozwiązanie – lepsze lub gorsze – dawało stabilizację – mówił w programie "Newsroom" Andrzej Sośnierz. – Zrobił się kocioł po ruszeniu tego. No szkoda, że tak się stało. (…) Musimy znaleźć nową płaszczyznę porozumienia. Może uda się to wypracować. Żałuję przyłożenia ręki, ale nie wszystko się przewidzi – dodał poseł Porozumienia.
Bardzo ważna dyskusja na temat abo… Rozwiń
Transkrypcja:
Bardzo ważna dyskusja na temat aborcji, wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Ryszard Czarnecki, który
był moim gościem kilka dni temu w programie Newsroom, powiedział głośno i wyraźnie: jestem za kompromisem aborcyjnym.
A za jakim rozwiązaniem, jeżeli chodzi o kwestie aborcji, opowiedziałby się pan?
Ja też jestem za tym kompromisem. I niestety nieszczęśliwie się stało, że do tego
też przełożyłem rękę i że ten kompromis został ruszony, chociaż nie wszyscy się tego spodziewali, nie takie były intencje.
I niestety to było rozwiązanie, które, lepsze lub gorsze, ale
ono dawało stabilizację. I niestety ruszenie tego widać, jaki kocioł się zrobił.
No szkoda, że tak się stało. Trzeba będzie na nowo ten jakiś kompromis tu zbudować. Bo kompromis nie polega
na tym, że jedna strona zwycięży, tak jak niektórzy mówią "aborcja na życzenie", bo to jest skrajne stanowisko oczywiście.
Ale kompromis musi być kompromisem, czyli musimy znaleźć znów nową płaszczyznę
porozumienia różnych poglądów na ten temat. Może się uda to wypracować. Jeden
lub inny drugi projekt złożony w Sejmie niekoniecznie musi być od razu doskonały, ale może być dobrą podstawą do
zbudowania nowego kompromisu.
Panie pośle, powiedział pan o tym przyłożeniu ręki. To żałuję pan teraz z perspektywy czasu tego przyłożenia ręki?
Już to powiedziałem - tak, żałuję, bo nie spodziewałem się, że to... Bo w tym czasie, kiedy to było rozpatrywane, bardziej to było rozpatrywane
pod kątem niektórych grup, które właśnie nie powinny być traktowane jako wady letalne.
No ale nie
wszystko się przewidzi i okazało się, że to było dużo gorsze, następstwa
były stały się dużo gorsze niż te dobre intencje, które przyświecały takiej inicjatywie.
Nie zawsze wychodzi tak, jakby się chciało.
A co wyjdzie z tego w przeszłości, w sensie czy uda się jakoś wyjść z tego chaosu? Czy
uda się wypracować jakieś stanowisko? No co z tym jeszcze można zrobić? Pan jest też lekarzem, byłym prezesem NFZ-u, zna pan
środowisko medyczne, polityczne. Co dalej?
Środowisko medyczne nie jest tutaj kluczowym elementem sporu, to jest sprawa społeczna, to całe
społeczeństwo jest tutaj w to zaangażowane. Musimy znaleźć kompromis. Oczywiście jak to kompromis, będzie on krytykowany
z jednej strony i z drugiej strony, ale mam nadzieję, że wszyscy zrozumieją, że muszą zrobić trochę krok w tył, żebyśmy
uspokoili sytuację. Bo to do niczego sensownego nie prowadzi, ciągłe wrzenie
i podgrzewanie tych nastrojów.