Nie chciał przesunąć lekcji religii. Poskutkowała jedna groźba
Religia w środku planu zajęć to temat, który powraca co roku. Nawet jeśli pojawiają się protesty, nie zawsze przynoszą skutek. - Rodzice nie muszą się z tym zgadzać - podkreśla Dorota Wójcik, prezeska Fundacji Wolność od Religii.
13.09.2023 | aktual.: 13.09.2023 09:41
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Córka Eweliny jest w trzeciej klasie podstawówki. Ma dwie religie, jedną na drugiej lekcji, kolejną na przedostatniej. - Z tego co wiem, na religię nie chodzi jeszcze czworo dzieci. Chcę interweniować u dyrekcji, ale wychowawczyni uprzedziła nas, że raczej niewiele da się z tym zrobić. Przekazała, że plan jest "stały", cokolwiek to znaczy, i ciężko będzie wprowadzić zmiany - mówi w rozmowie z WP Kobieta.
Podobnie jest u Wiolety Żbikowskiej. - Dyrekcja tłumaczy się brakami kadrowymi i za małą liczbą katechetów - wyjaśnia. - Etyki nie ma, a dzieci, które nie uczęszczają na religię, muszą być w tym czasie w świetlicy lub w bibliotece. Dzieciaki się buntują - klasa czwarta i szósta nie chce siedzieć z pierwszakami. Zresztą jest tam bardzo głośno i dzieciaki się skarżą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pokazuje plan swoich dzieci – każde z nich ma religię w środku zajęć, w planie jest okienko. Podobnie jest w całej szkole. - Na cztery klasy czwarte, tylko jedna ma raz religię jako pierwszą lekcję - reszta w trakcie zajęć, tak samo w piątych. W szóstych dwa razy religia jest pierwszą lub ostatnią lekcją i osiem razy w środku - mówi.
Lekcja religii w środku planu? Nie trzeba się zgadzać
Dorota Wójcik, prezeska Fundacji Wolność od Religii, podkreśla, że nie warto pozostawać biernym. - Dobrze zacząć od rozmowy z dyrektorem. Gdy nie chce przychylić się do naszej prośby, należy wysłać pismo, w którym zostanie ujęta podstawa prawna, na podstawie której wyjaśnimy, dlaczego domagamy się zmiany planu - wyjaśnia i dodaje: - Kiedy jako fundacja podejmujemy interwencje po tym, jak rodzice poczuli się bezradni, często spotykamy się z argumentem, że wcześniej nikt się nie skarżył. Niewiele możemy na to odpowiedzieć, jeśli nie ma oficjalnego śladu po rozmowach rodziców z dyrekcją. Najlepiej wysłać mail lub przynajmniej wpis do dziennika elektronicznego.
Doradza też, żeby nie prosić o zmianę planu zajęć dla wszystkich klas i uczniów w szkole, tylko zadbać o swoje dziecko i konkretną klasę. Będzie to znacznie prostsze do przeprowadzenia przez dyrekcję.
"Dzieci spędzają czas w bibliotece"
Maria ma dwoje dzieci. - Starszy syn wyznał nam dopiero po latach, że nie chciał, ale presja w szkole była tak duża, że poprosił nas o zgodę na tę religię, chrzest i komunię. Teraz, jako niemal dorosła osoba, żałuje tego. Młodszy, mimo że na religię nie chodzi, wciąż obawia się "co powie katechetka" - wyznaje.
Klasa jej młodszego syna jest integracyjna, na religię nie chodzi sześcioro dzieci. - Jedna jest w środku lekcji od dwóch lat. To postęp, wcześniej były dwie - kwituje.
- Zauważyliśmy, że jest coraz więcej klas, gdzie na religię uczęszcza mniejszość uczniów, zwłaszcza w szkołach średnich i w większych miastach. Mimo tego plan i tak został ułożony w taki sposób, że znajduje się ona wśród zajęć obowiązkowych. Rodzice dostają kolejny argument, żeby spróbować zmienić ten stan rzeczy - mówi Wójcik i dodaje: - Sami podejmowaliśmy interwencję w jednej ze szkół w Częstochowie, gdzie tylko sześcioro uczniów zapisało się na religię, a około 30 spędzało czas w bibliotece. Absurdalna sytuacja. Tymczasem dyrektorka nie chciała przychylić się do prośby rodziców, zmieniła zdanie dopiero po naszej reakcji i zaangażowaniu mediów.
Napisała pismo do dyrektora. Oto co odpowiedział
Diana też pokazuje plan. Religia jest w środku.
Próbowała interweniować, jednak pismo, nie przyniosło efektu. "Przepisy prawa nie wskazują obowiązku umieszczenia lekcji religii na początku lub na końcu zajęć w danym dniu. Wskazują natomiast obowiązek zapewnienia opieki lub zajęć wychowawczych uczniom, którzy nie uczestniczą w lekcjach religii" - czytamy.
- Jestem załamana i wściekła. Oboje z mężem pracujemy, odprowadzamy podatki, z których finansowane są m.in. zajęcia religii. Szkoła nie dostrzega absurdu tej sytuacji, nie traktuje dzieci na równych warunkach tak, żeby nikogo nie wykluczać i dać poczucie bezpieczeństwa - komentuje w rozmowie z WP Kobieta.
- Liczyłam na to, że pod kątem zajęć z religii nie będzie problemów. W ubiegłym roku jedne zajęcia były na początku planu i wtedy przychodziliśmy później, a drugie w środku zajęć i wtedy dziecko było w świetlicy. Uznałam to za kompromis i nie kruszyłam kopii.
Dyrektor nie zgadza się na zmianę planu
Co w przypadku, gdy dyrekcja odmówi zmiany planu? - Rodzice nie muszą się z tym zgadzać. Można interweniować w organie zarządzającym szkołą, prosić o wsparcie kuratorium. Można zwrócić się też do Rzecznika Praw Obywatelskich. Poprzedni rzecznik, Adam Bodnar, kilka lat temu przedstawił stanowisko, że umieszczanie religii w bloku zajęć obowiązkowych może być odbierane jako wykluczające i dyskryminujące i apelował o zwrócenie na to uwagi – zaznacza Dorota Wójcik.
Możemy też wnioskować, żeby dyrektor poprosił biskupa o zmniejszenie wymiaru godzin religii z dwóch do jednej. - Wtedy łatwiej będzie ułożyć ten plan w taki sposób, żeby religia była na skrajnej godzinie lekcyjnej. Obserwujemy coraz częściej, że Kościół, widząc to, co się dzieje i jak masowo rodzice wypisują dzieci z katechezy, ostatecznie się na to zgadza – kwituje prezeska Fundacji Wolność od Religii. Inną możliwością jest również skierowanie skargi zgodnie z kodeksem postępowania administracyjnego na postępowanie dyrektora jako władzy publicznej.
"Nieoficjalnie stwierdził, że religia powinna być poza szkołą"
Do Fundacji Wolność od Religii zwróciła się m.in. Monika Belka, której syn obecnie chodzi do trzeciej klasy. W tym roku jego klasa ma religię na pierwszej lub ostatniej lekcji. Ale w zeszłym roku okazało się, że religia jest w środku zajęć. - Poszłam porozmawiać z dyrektorem. Nieoficjalnie stwierdził, że - jego zdaniem - religia powinna być poza szkołą. Oficjalnie postępował zupełnie inaczej. Zasłaniał się też tym, że planu nie dało się ułożyć inaczej - stwierdziła Monika Belka. - Postanowiłam złożyć pismo - dodaje.
Nie doczekała się odpowiedzi. - Zwróciłam się do fundacji, opisałam im problem i spytałam, co mogłabym zrobić. Dostałam wzór wniosku o udzielenie informacji publicznej, w którym były szczegółowe pytania – ile dzieci nie uczęszcza na religię czy ile okienek mają katecheci. Podparłam się odpowiednimi przepisami prawa i zapisem w konstytucji, podkreśliłam też, że jeśli kwestia nie zostanie rozwiązana, zwrócę się do kuratora i RPO – opowiada. W tym wypadku dyrektor musiał zareagować i w ciągu 14 dni udzielić odpowiedzi. Pismo zadziałało - od 1 listopada kolejność lekcji została zamieniona, a syn Moniki przychodził do szkoły później.
Jednak w przyszłym roku rodzina przeprowadza się na wieś. - Zerknęłam na plany lekcji szkół, które biorę pod uwagę dla syna. W każdej religia jest w środku dnia, odbyły się też msze na rozpoczęcie roku szkolnego. Mało tego – w jednej z nich pani dyrektor przemawiała z ambony – podkreśla.
Dominika Frydrych, dziennikarka Wirtualnej Polski