Polacy stoją murem za skatowanym szczeniakiem. Na bite matki i dzieci brakuje nam już empatii?
Skatował szczeniaka, teraz cała Polska go szuka i grozi linczem. Czy sprawcy przemocy wobec kobiet i dzieci też budzą aż taką nienawiść? Rzeczywistość niestety ukazuje przykry obraz społeczeństwa.
04.03.2018 14:26
Bartosz Donarski z Chełmży skatował szczeniaka - wybił mu zęby, złamał kręgosłup, zostawił zwierzątko w kałuży krwi. Jest poszukiwany listem gończym. Internetowa społeczność znalazła Donarskiego w Szkocji, gdzie ukrywa się przed polską policją i przed falą społecznego gniewu - w internecie można czytać o ludziach, którzy chcieliby Donarskiemu wybić zęby, sprawić, żeby całe życie poruszał się na wózku, wykastrować, wsadzić do więzienia na całe życie z gwałcącymi współwięźniami albo po prostu zabić.
Na początku lutego do szpitala w Szczecinku trafiło 13-miesięcznie dziecko z poważnymi obrażeniami, sińcami na całym ciele. Pobił je przyjaciel matki, która zostawiła maleństwo pod jego opieką. Nie wiemy, jak mężczyzna się nazywa, o sprawie napisano znacznie mniej artykułów, wzbudziła mniejsze zainteresowanie. Większość komentarzy dotyczy świadczenia 500+, mimo że z opisu zdarzenia nie wynika, żeby kobieta w ogóle je pobierała, nie wiadomo, czy ma więcej dzieci i w jakiej jest sytuacji. Główną winną jest więc matka, która urodziła dziecko, żeby się nachapać kasy. O sprawcy pobicia też można przeczytać kilka gorzkich słów, ale nikt nie chce go torturować.
Również na początku lutego w Olkuszu 55-letni mężczyzna pokłócił się z żoną i dotkliwie ją pobił - złamał jej m.in. kość oczodołu, co może skutkować częściową utratą wzroku. Informacja ta pojawiła się wyłącznie na lokalnych serwisach - w "Gazecie Krakowskiej" i portalach z samego Olkusza. Internauci nie byli nią na tyle zainteresowani, żeby zostawić jakikolwiek komentarz.
Co nas bardziej dotyka?
Dlaczego Donarski i wielu innych sprawców przemocy wobec zwierząt budzą tak ogromną potrzebę zemsty, taką nienawiść? Dlaczego skrzywdzony szczeniak wabiący się Fijo (piękny, z biało-brązową sierścią, wielkim mokrym nosem i przeraźliwie smutnymi, brązowymi oczami) budzi w nas chęć obrony przed Donarskimi tego świata, a latami katowana mieszkanka Olkusza - wyłącznie wzruszenie ramion? Dlaczego - mówiąc bardziej obrazowo - krzywda bitych psów obchodzi nas czasem bardziej niż krzywda bitych kobiet i dzieci?
Oczywiście - sprawę chełmżanina opisano w taki sposób, żeby budziła emocje. Poczucie sprawczości, przynależności do grupy internautów, którzy wyśledzili Donarskiego w innym kraju i mogą realnie doprowadzić do jego skazania, jest atrakcyjne, przyjemne. Sam Donarski jest bardzo dobrym celem - antypatyczny facet, fotografujący się w koszulach z biało-czerwoną powstańczą opaską na ramieniu i z browarem w ręku, nacjonalista i rasista. List gończy, który za Donarskim wrzuciła do social mediów dziennikarka Agnieszka Gozdyra, poniósł się on bardzo szeroko. Większości przestępców nie oglądamy w taki sposób, nie przeglądamy ich profilii na fb, nie mamy okazji do spojrzenia im w oczy na zdjęciach z wakacji.
Po drugie - piesek Fijo, w przeciwieństwie do bitej żony czy nawet rocznego dziecka, nie może ponosić ani krzty odpowiedzialności za to, co się wydarzyło. Bo cóż, jest tylko szczeniakiem. Tymczasem w rozmowie o przemocy domowej jesteśmy mistrzami w przenoszeniu odpowiedzialności ze sprawców na ofiary czy też, mówiąc prościej - z mężczyzn na kobiety. Kiedy czytamy o mężczyźnie, katującym niemowlę, pytamy gdzie była matka i czy przypadkiem nie żyje z socjalu. Kiedy czytamy o mężczyźnie katującym partnerkę - pytamy, czemu od niego nie odeszła, czemu na to pozwalała, czemu się z nim związała. Bardzo łatwo przychodzi nam zamazywanie podziału pomiędzy bijącym i bitą, uwspólnianie ich - nazywamy ich np. "przemocową rodziną", "trudnym związkiem" albo po prostu "patologią". Oskarżając kobietę o to, że "prowokowała" sprawcę przemocy, przestajemy widzieć w nim bestię, a w niej niewinną ofiarę. Zaczynamy szukać odcieni szarości, widzimy przemoc jako sprawę pomiędzy nimi, do której oboje doprowadzili. A skoro nie widzimy bestii - nie będziemy się domagać wyższych kar, lepszego prawa, skutecznej ochrony i wsparcia, nie przeprowadzimy zbiórki na leczenie. I w ostatecznym rozrachunku jej krzywda będzie nas obchodzić mniej niż pobity szczeniak. Wyroki w zawieszeniu za zabicie psa będą nas szokować bardziej niż podobne za gwałt czy za złamany oczodół.
Więcej troski, mniej maczyzmu
Oczywiście - nie chcę powiedzieć, że powinniśmy w mniejszym stopniu przejmować się Fijo czy innymi zwierzętami, które ktoś przywiązał do jadącego auta, zakłuł widłami, zostawił na mrozie na krótkim łańcuchu, czy - jak moją adoptowaną kotkę Wandę - postrzelił dwukrotnie z wiatrówki. Co więcej - pewnie byłoby lepiej, gdybyśmy tę troskę rozszerzyli na tłoczone w klatkach kury nioski, żywcem obdzierane ze skóry norki czy przerażone ubojem świnie, inteligencją i wrażliwością nieustępujące psom. Podwyższenie kar za znęcanie się nad zwierzętami, które niemal jednogłośnie przegłosował polski Sejm w styczniu, to krok w dobrym kierunku.
Co więcej, problemy te mają więcej wspólnych mianowników. Można się złościć na to, że głośniejsze podniosło się larum w związku z atakiem na psa niż na dziecko. Ale jeśli chodzi o działania prawne i legislację - ściganie takich ludzi jak Bartosz Donarski z pewnością przysłuży się także ich rodzinom. Wyższe kary za znęcanie się nad zwierzętami są istotne nie tylko z powodu czystej empatii wobec słabszych, zależnych od nas stworzeń. Także dlatego, że, jak wynika jednoznacznie z badań, osoby dopuszczające się okrucieństwa wobec zwierząt są trzykrotnie bardziej skłonne do popełniania innych przestępstw, zwłaszcza wobec żon, partnerek i dzieci. Co więcej - niemal zawsze, tak jak w rodzinach, są to mężczyźni. Jak wynika z badań dr hab. Pawła Izdebskiego z Uniwersytetu w Bydgoszczy, faceci są bardziej skłonni do okrucieństwa i użytkowego traktowania zwierząt, a znacznie mniej do empatii i troski o nie.
Bartosz Donarski powinien oczywiście zostać ukarany - tak samo jak sadyści ze Szczecinka i Olkusza, przy czym żadnemu z nich nie należy wybijać zębów, łamać kręgosłupa ani gwałcić. Za to z pewnością należy zacząć nazywać po imieniu realny problem: toksyczną męskość - dominację, agresję, potrzebę władzy, wymuszanie posłuszeństwa. To za nimi idzie przemoc i krzywda.