Polki nie powiedziały ostatniego słowa. "Mówimy prawicy: Odczepcie się!"
W niedzielę 24 września odbył się strajk w obronie praw reprodukcyjnych Polek. Zainicjonowany przez Ratujmy Kobiety, ruchu na czele którego stoi Barbara Nowacka, zgromadził tłumy przed Sejmem. Wśród strajkujących znalazły się Natalia Przybysz, Kazimiera Szczuka i Maja Ostaszewska. – Nie możemy się zniechęcać! – nawoływała aktorka.
Strajk pod hasłem "Wolne Polki – Wolna Polska" rozpoczęła minuta ciszy ku czci 14-letniego Kacpra. Chłopiec, dręczony za to, że był gejem, popełnił samobójstwo. Anna Karaszewska, wiceprezeska Kongresu Kobiet, powiedziała później: Chcemy wolności i praw, godności i autonomii dla wszystkich. Pragniemy żyć , która uznaje podmiotowość wszystkich. I kobiet i mężczyzn.
Wtórowała jej Kazimiera Szczuka. Obie zgodnie stwierdziły, że żyjemy w kraju, gdzie połowa jego obywateli – kobiety, jest poddana dyktatowi partii rządzącej. – I fundamentalistów, gardzących obywatelami, gardzących konstytucją, Infantylizujących kobiety, odbierających im podmiotowość. Chcą zdeptać naszą godność, chcą nas ubezwłasnowolnić. I dlatego domagamy się, i nie przestaniemy domagać się wolności od: władzy, jej dyktatu i ideologii. Żadna władza nie ma prawa zawłaszczać naszej prywatności, naszej cielesności. Żadna władza nie ma prawa nas zniewalać – mówiła Karaszewska.
Na rozstawionej przy ul. Wiejskiej scenie wystąpił też Chór Czarownic, grupa kobiet z Poznania, który krzyczały do mikrofonów mocne: "Popatrz na mnie! W oczy prosto, jestem twoją matką, siostrą! Jestem twoją córką, żoną! Stoję z podniesioną głową! Milion z nas tak teraz stoi, żadna z nas się już nie boi!" Po nich krzyczały jeszcze "Wściekłe Polki" z Łodzi. – Nie jesteśmy zaniepokojone, nie jesteśmy oburzone, jesteśmy Polki – zaczęła ich liderka. Potem rzucały hasłami: "Polki walczące, są nas tysiące", "Nie pozwolimy, bo się nie boimy" czy "Myślę, czuję, decyduję", a zebrani powtarzali za nim.
Zebrały gromkie brawa, jak Barbara Nowacka i Maja Ostaszewska. – Brawa dla was, że jesteście nieugięte i nieugięci, nie boicie się wyzwisk, obelg, nie boicie się fanatyków z prawicy. Przyszło nam żyć w ciężkich czasach, w czasach wyjątkowo złych dla kobiet – mówiła polityczka. – Prawica znowu wkłada łapy w nasze życie, w nasze ciała i w nasze łóżka, a my znowu musimy im powiedzieć: Odczepcie się od nas, zostawcie nas w spokoju, zmieńcie prawo tak, byśmy mogły być godne, bezpieczne i szczęśliwe. Przestańcie być bandą hipokrytów – zaapelowała.
Ostaszewska wyszła pod koniec zgromadzenia, przywitały ją wiwaty. – To szalenie ważne, żebyśmy byli wytrwali, żebyśmy pamiętali, że idealistą nie jest się na chwilę, tylko jest się nim na zawsze. I że ta droga po prawo do własnej godności, prawo do wyboru, to jest niestety, długa droga. Nie możemy się zniechęcać. Nie możemy martwić się, że czasami jest nas nieco mniej – zaczęła. Ona sama zbiera podpisy pod projektem Ratujmy Kobiety. Ma ich już kilkaset. Zaznaczyła też, że mimo nagonki na nią, chce rozmawiać i tłumaczyć, że w strajkach nie chodzi o popieranie aborcji. – Jestem za wolnym wyborem, jestem przeciwna narzucaniu rzeczy, których druga osoba nie jest w stanie udźwignąć, na które nie jest gotowa – zaznaczyła aktorka.
Ostatnie minuty strajku należały do Natalii Przybysz, która rozpętała swego czasu burzę wyznaniem, że usunęła ciążę. W niedzielę po raz pierwszy tak naprawdę oficjalnie poparła strajkujących. Ze wsparciem Krzysztofa Zalewskiego wykonała utwory "Przez sen", którym opowiada o swojej aborcji i "Miód / Nazywam się niebo".