Polska ciężarna – poszkodowana czy święta krowa?
Ciężarna to w polskiej przestrzeni publicznej specjalna odmiana homo sapiens. Z jednej strony czczona, hołubiona, otaczana pozorną przynajmniej opieką, bo przecież dziecko, nowe życie i w perspektywie cud narodzin. A z drugiej strony wielka zawada z pretensjami. Bo chce sobie wejść do lekarza bez kolejki, w sklepie też liczy na przywileje, a w tramwaju to – o zgrozo! – najchętniej by usiadła…
Ciężarna to w polskiej przestrzeni publicznej specjalna odmiana homo sapiens. Z jednej strony czczona, hołubiona, otaczana pozorną przynajmniej opieką, bo przecież dziecko, nowe życie i w perspektywie cud narodzin. A z drugiej strony wielka zawada z pretensjami. Bo chce sobie wejść do lekarza bez kolejki, w sklepie też liczy na przywileje, a w tramwaju to – o zgrozo! – najchętniej by usiadła…
Fundacja Mama, która zajmuje się prawami mam, także tych przyszłych, i problemami z jakimi muszą się one zmagać w codziennym życiu, w ubiegłym roku zainicjowała wspólnie z marką Falvit akcję „Odmienny stan – odmienne traktowanie”. Chodziło o uświadomienie opinii publicznej z jakimi problemami zmagać się muszą kobiety w ciąży – w urzędach, przychodniach, sklepach, środkach komunikacji miejskiej. Brak kolejek dla uprzywilejowanych, miejsc siedzących i obojętność lub agresja ze strony pozostałych petentów, pacjentów, pasażerów to polski standard.
Co powoduje takie reakcje?
Zdaniem Sylwii Chutnik, prezeski i założycielki Fundacji Mama, to wypadkowa kilku rzeczy: specyfiki życia w mieście, kuriozalnego podejścia do kwestii równouprawnienia i czysto teoretycznego uprawiania polityki prorodzinnej.
- Z doświadczenia wiem, że w miastach panuje prawo dżungli i nie ma miejsca na żadne sentymenty – wyjaśnia. - Wszystko trzeba sobie wywalczyć, załatwić, także miejsce siedzące. Polityka prorodzinna polega u nas na tym, że kobiety mają zachodzić w ciążę i rodzić, ale kiedy już w ciąży są, to wszystkim przeszkadzają. Wtedy słyszą: „A kto jej kazał? Jak sobie zaszła, to niech teraz stoi”. I kiedy taka pani wchodzi do tramwaju czy autobusu to wszyscy przewracają oczami i nagle zawiązują sobie sznurówki. I nikt nie zadaje sobie pytania dlaczego ona powinna usiąść? A przecież podczas gwałtownego hamowania może zrobić krzywdę nie tylko sobie, ale i dziecku, bo poręcze w takich pojazdach są często umiejscowione na wysokości brzucha. Spotkać można także i takie podejście: „Chciałyście równouprawnienia? No to proszę bardzo, żadnych przywilejów”. A chodzi tak naprawdę o to, żeby przypadkiem komuś nie było lepiej ode mnie.
* CIĘŻARNA NIE MA LEKKO?* Ale czasami kobiety same odbierają sobie prawo do przywilejów. Ze wstydu, bo je nauczono, że trzeba sobie radzić i nie wolno marudzić ani o nic się upominać. Nie walczą też o swoje przywileje z obawy, że spotkają się z odmową, a to może być sytuacja nieprzyjemna i upokarzająca. Zdarza się także, że kiedy otrzymują propozycję pomocy odpowiadają „Nie, nie, ja tylko kilka przystanków”. Bo czują się winne tej sytuacji i same siebie cenzurują bojąc się egzekwować swoje prawa. Wolą więc zgrywać dzielne mamuśki. I stoją. - Ale albo o coś walczymy albo sobie odpuszczamy – ostrzega Sylwia Chutnik.
Kobiety często narzekają na brak odpowiednich oznaczeń w autobusach i tramwajach. Wiadomo, które miejsca przeznaczone są dla osób niepełnosprawnych, które dla kobiet z dzieckiem, piktogramu z kobietą w ciąży brakuje, dlatego nikt nie czuje się upoważniony do ustąpienia jej miejsca. A jeśli już ktoś się podnosi i ustępuje, to często jest to druga osoba uprzywilejowana. Widok starszej pani proponującej miejsce siedzące młodej ciężarnej nie jest rzadkością.
- Otrzymałyśmy także sygnały o fatalnej sytuacji w pociągach – opowiada Sylwia Chutnik. – W każdym dalekobieżnym są przedziały zarezerwowane dla kobiet z małym dzieckiem oraz ciężarnych. Ale najczęściej są zamknięte i trzeba latać po wagonach i szukać kogoś, kto nam go otworzy. A jeżeli przedział jest otwarty, to najczęściej zajmują go osoby, dla których nie jest on przeznaczony. Bo wszyscy wiedzą, że tam najczęściej są wolne miejsca i od razu tam się pakują.
* CIĘŻARNA NIE MA LEKKO?* Akcja fundacji i Falvitu spotkała się – niestety – ze sporym odzewem kobiet. Z całej Polski zaczęły spływać „opowieści grozy”, jak je nazywa Chutnik, opisy sytuacji, które na każdym kroku dają nam sygnał: bycie ciężarną w Polsce nie jest fajne.
- Dostałyśmy mnóstwo złych przykładów, między innymi z przychodni, a szczególnie laboratoriów, gdzie przeprowadzane są badania. Tam wciąż, tak jak w PRL-u, tworzy się kolejka tzw. „uprzywilejowanych”. Tylko do końca nie wiadomo kto jest bardziej uprzywilejowany: 80-letnia staruszka, która dopiero co przyszła, czy młoda ciężarna, która siedzi już od godziny. Wtedy zaczynają się kłótnie i konflikty na linii ciężarna - reszta kolejki.
- Już na początku tej akcji spotkałyśmy się z opiniami, że „ciąża to nie choroba, a ciężarna to nie święta krowa” –kontynuuje. - Ale w większości przypadków chodzi tu o zwykły brak kultury i po prostu buractwo.
Ale z buractwem i chamstwem trzeba walczyć. Nikt nie każe kobietom w odmiennym stanie rozpychać się łokciami, chodzi o egzekwowanie swoich praw. A o te walczy m.in. Fundacja Mama wraz z Falvit mama. Właśnie ruszyła druga edycja kampanii „Odmienny stan – odmienne traktowanie”. Więcej informacji o akcji znaleźć można m.in. na stronie www.falvitmama.pl. Znajdziemy tam m.in. ranking miejsc przyjaznych przyszłej mamie, jest także forum na którym można podzielić się swoimi przeżyciami.