Blisko ludziPolskie wojny balkonowe. "Psy sąsiadki załatwiały się na balkonie, a ja to musiałam wdychać"

Polskie wojny balkonowe. "Psy sąsiadki załatwiały się na balkonie, a ja to musiałam wdychać"

Na balkonach spotykają się interesy wszystkich sąsiadów. Niestety, każdy z nas ma trochę inny pomysł na spędzanie czasu w tym miejscu. Jak reagować, gdy ktoś przekracza zasady poprawnego wychowania lub dobrego smaku?

Polskie wojny balkonowe
Polskie wojny balkonowe
Źródło zdjęć: © Getty Images
Marta Kutkowska

Polacy coraz chętniej udają się w plener ze względu na częściowe łagodzenie obostrzeń związanych z pandemią. Jednak gdy pogoda dopisuje, a my mimo wszystko musimy zostać w domu, pozostaje nam tylko balkon. Zakres naszej wolności reguluje w tym zakresie szereg przepisów, poczynając od kodeksu cywilnego, przez kodeks wykroczeń, na regulaminie spółdzielni kończąc. Wbrew panującemu przekonaniu, nie jest to już przestrzeń naszego prywatnego mieszkania, a miejsce publiczne. Tyle teorii.

Natomiast w praktyce "polski balkon" to prawdziwy cyrk. - Społeczeństwo mamy już mocno wymieszane, mają miejsce różne nawyki, przyzwyczajenia i modele zachowań. Nie uda się zastąpić dobrego wychowania czy życzliwości przepisami prawa lub procedurami, potrzebna jest odrobina dobrych chęci - mówi w rozmowie z WP Kobieta Krzysztof Czekaj, zarządca nieruchomości z wieloletnim stażem.

"Pieski zalały całą ścianę balkonową"

Jednym z największych balkonowych utrapień są zwierzęta, a raczej ich niefrasobliwi właściciele. Niesforny pies czy kot, który upodobał sobie balkon, może naprawdę uprzykrzyć życie użytkownikom sąsiednich tarasów.

- Moi poprzedni sąsiedzi jak tylko się robiło ciepło, otwierali balkon i pies całymi dniami na tym balkonie wył i szczekał. Jednorazowa akcja spoko, ale to zawsze był cały sezon letni. Mieszkałam tam przez 5 lat i przez te 5 lat zawsze, jak było ciepło, pies wył na balkonie, ale nie reagowaliśmy. Wtedy mieszkałam z mamą i ona nie chciała psuć relacji z sąsiadami. Mama ma takie myślenie, że każdy może robić u siebie, co chce, ale ja uważam, że granica wolności jest tam, gdzie zaczyna się wolność drugiej osoby, czyli jak na całym podwórku tego psa słychać, to już nie jest w porządku - mówi WP Kobieta Dagmara. 

Okazuje się jednak, że hałas to nie najgorsza rzecz, jaka może się przytrafić sąsiadom "psiarzy". Na jednym z forów internetowych pojawił się wpis Magdy, która wspomina, jakie "atrakcje" fundowali jej mamie sąsiedzi z piętra wyżej: "Sąsiedzi mojej mamy z góry wypuszczali dwa duże psy na balkon w celu załatwienia potrzeb. Później to wszystko znajdowało się u nas na balkonie. Siuśki psów zalały ścianę przybalkonową. Najgorzej było latem. Musiałam to wszystko wdychać".

 - Art. 75. Kodeksu wykroczeń mówi jasno: "Kto bez zachowania należytej ostrożności wystawia lub wywiesza ciężkie przedmioty albo nimi rzuca, wylewa płyny, wyrzuca nieczystości albo doprowadza do wypadania takich przedmiotów lub wylewania się płynów, podlega karze grzywny do 500 złotych albo karze nagany. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w § 1 ze złośliwości lub swawoli, podlega karze ograniczenia wolności albo grzywny". Ja bym proponował podjąć rozmowę z właścicielem, a jeśli nie poskutkuje, natychmiast zgłosić sprawę do zarządcy budynku - mówi Krzysztof Czekaj.

Jednak psiarze, którzy grzecznie wyprowadzają psy w przewidziane do tego miejsca, także mają nie lada kłopot. Otóż, niektórzy sąsiedzi wyrzucają przez okno śmieci (vide słynny krakowski croissant). Dla "wszystkojedzącego" psa może się to skończyć co najmniej zatruciem. Dlatego Amelia użyła podstępu.

- Mam psa "odkurzacz", nie da się go tego oduczyć - najbardziej na świecie denerwuje mnie wyrzucanie śmieci przez balkon - dosłownie śmieci, zdarzają się nawet całe worki. Nie wiem dokładnie, kto to robił, ale w całym bloku do skrzynek wrzuciłam karteczkę z napisem: "mam nagranie, jak wyrzuca śmieci przez balkon i po sąsiedzku daje mu czas na ogarnięcie się, czekam dwa tygodnie i jak problem będzie nadal, to idę na policję. Ten, kto to robił, wystraszył się i na razie poskutkowało.

- Ja mam na takich delikwentów inny sposób. Aktualnie większość wspólnot dysponuje całodobowym monitoringiem. Wytropiłbym sprawcę, a potem wręczyłbym mu fakturę od firmy sprzątającej za usunięcie nieczystości, zazwyczaj kilkaset złotych kary uspokaja takich lokatorów - mówi Krzysztof Czekaj.

Dymek niezgody

Dyskusja, czy zakazać palenia na balkonach, w każdym sezonie letnim powraca jak bumerang. W marcu 2021 stołeczna radna i przewodnicząca komisji ochrony środowiska Renata Niewitecka przeprowadziła na ten temat ankietę w social mediach wśród mieszkańców poszczególnych warszawskich dzielnic. 

- Mieszkańcy piszą do mnie podziękowania za inicjatywę, wskazując, że uciążliwość palenia przez sąsiada na balkonie wymusiła przeprowadzkę, ponieważ dziecko z chorobą płuc nie mogło być narażone na bierne palenie. Inni piszą: "wolnoć Tomku w swoim domku" - mówi radna w wywiadzie dla Money.pl. 

Do fortelu postanowiła się uciec Zosia. Jej sąsiedzi byli namiętnymi palaczami, ona z kolei nie znosiła zapachu dymu, który notorycznie wlatywał jej do mieszkania. Poprosiła sąsiadów, by palili w domu, ale oni ignorowali jej prośby. Kupiła więc pistolet na wodę i teraz "strzela" w kierunku odpalonych papierosów. Póki co ma święty spokój. - Oficjalnie nie mogę poprzeć takiej drogi - śmieje się Krzysztof Czekaj.

- Sam miałem problem z palącymi sąsiadami, dym z ich balkonów wlatywał do mojej sypialni. W tym wypadku wystarczyła rozmowa - komentuje zarządca. - W najgorszym wypadku można zgłosić sprawę do administratorów budynku, niestety, kwestia palenia wciąż nie jest odgórnie uregulowana - ubolewa ekspert.

Jednak palenie to nie tylko dym, lecz także wszechobecne, fruwające pety. - Mnie najbardziej denerwują siadające z rana gołębie i pety powrzucane na mój balkon, gdzie mam położona trawę. Dla jasności nie mam problemu z tym, że ktoś pali, ale po prostu żeby wyrzucali pety do popielniczki czy jakiegoś słoiczka - mówi Kasia.

Niestety, niedopałki są nie tylko nieestetyczne, potrafią być także niebezpieczne. "Ostatnio u mnie na osiedlu tak komuś spłonęło mieszkanie na 3 piętrze, bo ktoś z góry rzucił niedopałek, podpalił się balkon, pękła dolna szyba od drzwi balkonowych i spłonęło w środku pół mieszkania, wszystko trwało tylko 15 minut" - pisze na forum Ania.

Don't grill me

Grillowanie to polski sport narodowy. Gdy nie można wyskoczyć z rodziną za miasto i nie dysponujemy przydomowym ogródkiem - pozostaje balkon. - Balkon, taras jest teoretycznie własnością prywatną i wspólnota mieszkaniowa nie może regulować sposobu użytkowania, ale oczywiście jest pojemny kodeks wykroczeń – art. 82: "Sprowadzanie niebezpieczeństwa pożaru" – odnosi się właśnie do amatorów grilla węglowego na balkonie - mówi Krzysztof Czekaj. 

Większość z nas rezygnuje z imprezy na balkonie w obawie przed interwencją policji, ale zdarzają się wyjątki. - Osobiście używam na balkonie grilla elektrycznego, ale jedna z lokatorek mojego bloku pokusiła się o przygotowanie potraw na grillu ogniowym. Dymem śmierdziało w całej okolicy, musieliśmy pozamykać okna. Jedna z sąsiadek nie wytrzymała - pobiegła do grillującej z awanturą, zagroziła policją. Okazało się, że zaatakowana kobieta nie była Polką, ale słowo "policja" zrozumiała. Zwinęła manatki i więcej nie próbowała grillować - mówi w rozmowie z WP Kobieta Luiza.

Bąbelki balkonowe

Wszyscy kochamy dzieci, najbardziej swoje. Jednak milusińscy potrafią dać sąsiadom do wiwatu. Na forach internetowych pełno jest żali bezdzietnych lokatorów, którzy cały letni sezon są narażeni na hałaśliwe zabawy. - Nade mną w bloku mieszkała sąsiadka z dwójką małych dzieci. Jej 3-letni synek był wyjątkowo hałaśliwy, właściwie przez cały czas darł się wniebogłosy - mówi w rozmowie z WP Kobieta Agnieszka. 

Jednak zabawy to nie tylko piski i wrzaski. Niefrasobliwość rodziców "bąbelków" pani Agnieszka niemal przypłaciła zdrowiem. - Mieszkam na parterze, do mojego mieszkania przynależy niewielki taras, na który wchodzi się po schodkach. Sąsiadka wpadła latem na świetny pomysł. Wystawiła dzieciom na balkonie dmuchany basen. Maluchy wodę powylewały i zalały schody od tarasu. Nie zauważyłam, że schody są mokre, wychodziłam na taras w pośpiechu, poślizgnęłam się i prawie wywinęłam orła - mówi Agnieszka. 

Nasza rozmówczyni postanowiła zareagować - poszła do sąsiadki i dosadnie zwróciła jej uwagę. Kobieta sprzątnęła basen i od tamtej pory zapanował spokój. - Teraz mam swoje dziecko i jestem nieco bardziej wyrozumiała - podsumowuje pani Agnieszka. - Jeśli chodzi o dzieci, to ta pobłażliwość powinna być większa. Natomiast jeśli sytuacja jest uciążliwa i ktoś działa w złej wierze - zareagujmy. Przejdźmy się do sąsiada, zapytajmy o dzieci i zwróćmy delikatnie uwagę, że ich zachowanie bywa uciążliwe. Z mojego doświadczenia wynika, że tyle wystarczy - kwituje zarządca.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (448)