Ponad 20 lat pracował w policji. Współlokatorka oskarżyła go o gwałt
Słupski policjant został oskarżony o gwałt przez swoją współlokatorkę. Młoda kobieta twierdzi, że została pobita i zmuszona do seksu. Sąd skazał go na 2,5 roku więzienia, ale wyrok nie był prawomocny. Właśnie ruszył kolejny proces, podczas którego Roberta Ł. będzie domagał się uniewinnienia.
W Sądzie Rejonowym w Słupsku ruszyła kolejna sprawa policjanta oskarżonego o gwałt. Mężczyzna pracował w słupskim wydziale kryminalnym przez ponad 20 lat. W marcu 2016 roku został oskarżony przez swoją współlokatorkę. Młoda kobieta wynajmowała pokój w mieszkaniu funkcjonariusza. Według jej zeznań, mężczyzna, bijąc i przytrzymując, zmusił ją do innych czynności seksualnych. Później zgwałcił.
Gdy kobieta złożyła zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, prokuratura wnioskowała o tymczasowy areszt dla Roberta Ł., ale Sąd Rejonowy w Słupsku zarządził jedynie dozór policyjny i zakaz zbliżania się do byłej współlokatorki oraz poręczenie majątkowe w wysokości 15 tys. zł. Prokuratura odwołała się do Sądu Okręgowego, ale tam także uznano, że oskarżony nie musi przebywać w areszcie.
W czerwcu ubiegłego roku zapadł nieprawomocny wyrok - 2,5 roku bezwzględnego więzienia oraz podtrzymano zakaz zbliżania się. Oskarżony odwołał się od wyroku. Robert Ł. twierdzi, że nie zgwałcił kobiety, i że składane przez nią zeznania są fałszywe.