Porażka jest tylko jedna. Nietypowe nazwisko ukształtowało im charakter
- W szkole dokuczano mi z powodu nazwiska. Raz chłopak z klasy nazwał mnie "końskim zwisem" – opisuje Małgorzata Klocek. Tymczasem nazwisko można zmienić, nawet na tak abstrakcyjne, jak "Kocimiętka", jeśli tylko wykażesz się odpowiednią determinacją. Paweł Ruchaj i Agata Porażka nie chcą jednak tego robić.
Porażka jest tylko jedna
Nazwisko Agaty jest efektem błędu urzędników. Oryginalnie brzmiało "Poroszko". Najpierw jeden zmienił "o" na "a", potem kolejny zrobił to samo z inną literką. Następny poprawił "sz" na "ż".
Tak powstała Porażka.
Dumna posiadaczka tego nazwiska przez telefon przedstawia się jako Kowalska. Nie wstydzi się nazwiska, ale wie, że czasem odciąga ono uwagę rozmówcy od powodu, dla którego dzwoni. - Kiedy odbierałam dowód osobisty w urzędzie, pan, który go wydawał śmiał się tak bardzo, że przez bite 20 minut nie mogłam stamtąd wyjść, bo on nie był w stanie wklepać moich danych do komputera. I non stop rzucał żarcikami w stylu "a wie Pani jaka jest dzisiaj pogoda? Porażka hehe", więc pół urzędu wiedziało, jak się nazywam – śmieje się Agata Porażka, przypominając sobie, że raz kontroler biletów w autobusie zadzwonił nawet na policję, żeby potwierdzić jej tożsamość. Nie wierzył, że ktoś może się tak nazywać.
20-latka uczęszczała do szkoły sportowej, gdzie trenowała lekkoatletykę. Za każdym razem, kiedy skakała w dal, przez megafon na cały stadion huczało, że "Porażka przygotowuje się do skoku. Porażka...". Wszystkie oczy na stadionie kierowały się w jej stronę. - Jeśli zdobywałam złoto, miałam dużą satysfakcję, bo sporo osób traktowało to nazwisko jak opis mojej osoby. Gorzej, jeśli stałam niżej na podium albo w ogóle mnie na nim nie było. Wtedy padały komentarze w stylu "co za porażka" – opowiada Agata.
W pewnym momencie zaczęła się swoim nazwiskiem chwalić. Kiedy ścigała się na motocyklach zakładała koszulkę ze swoim nazwiskiem na plecach. Zauważyła też, że ludzie wyjątkowo dobrze ją zapamiętują. - Bardzo często gdy się komuś przedstawiam, to słyszę "Aaa, to ty jesteś TA Porażka". Ludzie często sobie opowiadają o takich zabawnych rzeczach, jak nietypowe nazwisko i bardzo dużo osób, których ja nie znam, mnie kojarzy – mówi Agata.
Wszystkim jej byłym partnerom jej nazwisko na tyle się podobało, że po ewentualnym ślubie chcieli je od niej przejąć. - Jeśli w przyszłości przyjmę nazwisko mojego męża, to będzie to związane z tradycją, a nie ze wstydem i chęcią zmiany. Lubię Porażkę, bo wśród setek tysięcy Kowalskich i Nowaków czymś się wyróżniam. Czasem to utrudnia życie, ale koniec końców, jak mówią moi znajomi, Porażka jest tylko jedna! – kwituje Agata.
Podobne podejście prezentuje zresztą Paweł Ruchaj, który nie przypomina sobie żadnych przytyków. W technikum nawet pseudonim – Pablo – nadany miał od imienia, nie nazwiska. – Nie mam z tym problemu i uważam, że to kwestia dystansu do siebie. Choć przyznam szczerze, że nazwisko na pewno w jakiś sposób ukształtowało mój charakter, podejście do ludzi, dozę pewności siebie – tłumaczy mężczyzna. Nie przeszkadza mu to nawet w relacjach zawodowych, choć pracuje jako inżynier ds. bezpieczeństwa i jednym z jego zadań jest komunikacja z klientami.
Czy jego partnerka ma z ewentualnym przejęciem jego nazwiska kłopot? – Nie, to kwestia podejścia. Moja dziewczyna jest inteligentną kobietą, a co za tym idzie, liczą się dla niej raczej uczucia i wzajemne relacje niż to, jak się nazywam. Tak uważam i mam nadzieję, że ona też – śmieje się Paweł.
"Koszmar mojego dzieciństwa"
Nie wszyscy mają jednak do swojego nazwiska dystans – tylko do końca lipca 2018 roku, w samym Urzędzie Stanu Cywilnego w Krakowie zarejestrowano 450 decyzji dotyczących zmiany imienia lub nazwiska. W 2017 roku było ich 712.
– Niektóre nazwiska są obraźliwe, inne mogą wywoływać negatywne emocje, odczucia. Każda osoba, która chce zmienić nazwisko powinna wybrać sobie Urząd Stanu Cywilnego i złożyć tam wniosek, w którym dokładnie wyjaśnia, dlaczego chce zmienić nazwisko i jakie nowe przybrać. Wniosek rozpatruje kierownik urzędu – wyjaśnia mi Szczepan Ciuła, zastępca kierownika krakowskiego USC. Tłumaczy, że w kwestii urzędów nie ma rejonizacji, ale wniosek złożyć można tylko w jednym miejscu. A kwestię zmiany imienia lub nazwiska reguluje Ustawa o zmianie imienia i nazwiska z 17 października 2008 roku.
Można nazwisko zmienić przede wszystkim w sytuacji, jeśli ośmiesza albo nie licuje z godnością człowieka. Nie bez przyczyny zamiennym pytaniem dla "jak się pani nazywa", jest "pani godność?". A przykładów w nią godzących jest mnóstwo: od Fiuta i Bolidupy zaczynając, na Oszuście, Szmacie i Gwałcie kończąc. – Moje nazwisko jest głupie, wstydzę się przedstawiać na forum. Kiedyś miałam spore kompleksy z tego powodu, to był koszmar mojego dzieciństwa. Chciałabym je zmienić na panieńskie mojej mamy: Chmielewska. Albo na jakieś "bezosobowe" typu Nowak. Podobają mi się takie nazwiska, bo nie można ich przekręcić. Są trochę nijakie, ale przez to neutralne – opowiada mi Małgorzata Klocek.
W szkole dokuczano jej regularnie, m.in. z powodu nazwiska. Raz chłopak z klasy nazwał ją "końskim zwisem". Nie narzeka jednak szczególnie, bo zawsze mogłaby mieć na nazwisko "Fiut", a to już byłaby tragedia.
James Bond czy Dawid Fazowski?
Kilka lat temu głośno było jednak o mężczyźnie, którego nazwisko nie wyróżniało się niczym szczególnym: ot, Rafał Jarosiński. Było to nazwisko na tyle "zwyczajne", że aż przez swojego właściciela niechciane. Pan Rafał wolał być Jamesem Bondem, co mogło się to nawet udać, gdyby udowodnił, że tak brzmi jego używany na co dzień pseudonim ("zmiana nazwiska na faktycznie używane"). I gdyby kilka miesięcy później nie zabił 52-letniej nauczycielki i nie został uznany za niepoczytalnego.
Jak tłumaczy Szczepan Ciuła, zmiana nazwiska nie może być zwykłą fanaberią. Nie da się zmienić nazwiska na historyczne, wsławione na polu kultury i nauki, działalności politycznej, społecznej albo wojskowej. Ustawa wprost tego zakazuje, chyba że osoba zainteresowana wykaże, że w jej rodzinie takie nazwisko występowało. Albo jest powszechnie znana właśnie pod takim pseudonimem.
Ten ostatni przypadek dotyczy Dawida Fazowskiego, do zeszłego roku jeszcze Dawida Krawca. To szalony podróżnik i vloger prowadzący na YouTube kanał "Przez świat na Fazie".
"Od kilkunastu lat mówią na mnie Fazowski i mogę przyznać szczerze, że większość ludzi którzy mnie znają myśleli że tak się nazywam" - napisał na Facebooku Dawid 11 września 2017 roku. W długim poście wyjaśnił, że od dziesięciu lat marzył o zmianie nazwiska na to wymarzone. Początkowo nie miał jednak odpowiednich argumentów – dalej posługiwał się więc wymarzonym nazwiskiem, a podpisywał prawdziwym. W końcu stał się na tyle rozpoznawalny jako "Fazowski", że wybrał się do Urzędu Stanu Cywilnego. Kilkanaście minut pogawędził z kierowniczką urzędu i dowiózł niezbędne dokumentów. "Dziś już mogę powiedzieć śmiało że moje MARZENIE SIĘ SPEŁNIŁO !!!" – zakończył swoją internetową wypowiedź podróżnik.
Wystarczy więc wystarczająco długo przedstawiać się wyimaginowanym nazwiskiem, żeby stało się faktycznym. Jeśli mamy odpowiednią determinację, możemy spełnić swoje marzenie i być Bajeczną, Jednorożcem, Kotem, czy nawet Potocką lub Czartoryską.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl