Blisko ludziPoślubię panią, która zapewni mi egzystencję, czyli dawne ogłoszenia matrymonialne

Poślubię panią, która zapewni mi egzystencję, czyli dawne ogłoszenia matrymonialne

Należało elegancko się zaprezentować, pochwalić majątkiem, wspomnieć o wyglądzie i zamiarach, po czym napisać wprost, kogo się szuka. Ogłoszenia matrymonialne zawsze cieszyły się wśród Polaków bardzo dużą popularnością. Dzień Św. Walentego to dobra okazja, by przekonać się, o kim w przeszłości marzyli nasi rodacy.

Poślubię panią, która zapewni mi egzystencję, czyli dawne ogłoszenia matrymonialne
Źródło zdjęć: © PAP

14.02.2017 | aktual.: 14.02.2017 10:58

„Wysoki, wykształcony blondyn, kawaler, lat 39, na posadzie na G. Śląsku około 800 zł miesięcznie, pozna w poważnych zamiarach ciemnowłosą, kulturalną despoteczkę, ładną, szczupłą, o bladej, drobnej twarzy i klasycznych nóżkach” – ogłoszenie takiej treści znalazło się w 1931 roku w „Ilustrowanym Kuryerze Codziennym”. Jego autor podpisał się jako „Dmuchawiec L.J.”.

W tamtym okresie anonse matrymonialne publikowane w prasie codziennej nikogo nie dziwiły. Była to rubryka ciesząca się dużą popularnością – w niektórych tytułach ogłoszenia publikowano jako „Ożenki”. Od 1913 roku Polacy mieli już swój pierwszy „Słownik płciowy” spisany ręką dr. Stanisława Kurkiewicza, małopolskiego lekarza chorób wewnętrznych i seksuologa. Trafiły do niego takie słowa jak płciopęd, szczytowanie, wahania siły płciowej, rozochocenie, żar płciowy, dziarskość płciowa czy samieństwo. Lekarz wyszczególnił ponad osiemdziesiąt rodzimych określeń na orgazm i związane z nim okoliczności. Publikacja nie wszystkim przypadła do gustu – doktorowi zarzucono, że sieje zgorszenie, a jego dzieło to zachęta do dawania upustu zboczeniom. Kurkiewicz bronił się, tłumacząc, że właśnie tak wygląda życie zwyczajnych ludzi.

W życiu zwyczajnych Polaków było miejsce i na miłość, i na seks. Zwłaszcza że jak pisał doktor w swoim słowniku, płciopęd, czyli popęd płciowy to „zjawisko osobliwe, zawikłane i będące objawem żywotności całego ustroju u każdej, nawet obyczajowo możliwie najdoskonalszej osoby”. Trzeba było więc znaleźć jakiś sposób na zaspokojenie owego płciopędu, szczególnie gdy prowadziło się samotne życie. Wtedy w sukurs przychodziła prasa, a konkretnie – ogłoszenie matrymonialne: zarówno dla tych, którzy szukali, jak i dla tych, którzy na te poszukiwania chcieli odpowiedzieć.

Obraz
© Facebook.com

Bez urody, byle z dolarami
Wypadało, aby w takim ogłoszeniu jak najlepiej się zaprezentować – publicznie pisano o posiadanym majątku i zarobkach. Nie owijano również w bawełnę, kogo się szuka. Nierzadko od prezencji bardziej liczyły się pieniądze. „Kawaler, lat 28, mistrz krawiecki z dobrem interesem i ubiory męskie poszukuje na tej drodze panny lub wdowy z majątkiem do 3 tys. dolarów. W celu matrymonialnym. Bez urody, byle z dolarami”.

Najwięcej ogłoszeń w okresie międzywojnia publikowało czasopismo „Amorek”. „Handlowiec dobrej reprezentacji: lat 32, niebiedny, niebrzydki, rozwiedziony (cudza wina) ożeni się z panną, ewentualnie młodą wdówką szlachetnego serca, wykształconą, gospodarną posiadającą interes gastronomiczny”. Chętnie anonsowali się ci, którzy mieli konkretne zamiary, np. wspólne prowadzenie biznesu: „Stroiciel fortepianów z wykwintną klientelą, młody, przystojny, bardzo elegancki, pragnie poślubić zamożną muzykalną pannę, by wspólnie założyć interes muzyczny. Posag w wysokości kilku tysięcy złotych konieczny”.

Niektóre ogłoszenia były bardzo krótkie i rzeczowe. Jak to z „Ilustrowanego Kuryera Codziennego”: „Poślubię panią, która zapewni mi egzystencję. Zredukowany inteligent”. Czy to z „Kurjera Poznańskiego”: „Młoda panna, niezależna finansowo pozna oficera kawalerji artylerji lub pilota. Cel matrymonialny”.

Autorzy niektórych anonsów przechodzili samych siebie. W jednym z najśmielszych i najciekawszych ogłoszeń czytamy: „Polecam się paniom, których mężowie są chorzy, w podróży lub na wojnie. Pannom gwarancya bez wszelkich następstw. Pocztówka wystarczy – przyjdę do domu. Własny system. Wiele pisemnych podziękowań”.

Wśród autorów anonsów bywali także niemalże desperaci (albo prawdziwi romantycy). W czerwcu 1929 roku „Kurjer Poznański” opublikował anons mężczyzny, który pisał tak: „Panią granatowy płaszcz, beret, jadącą piątek wieczór 8 dwójką Jeżyce Stary Rynek prosi pan tylny pomost kilka słów do Kurjera”.

*Wdowa w wieku kobiet Balzaca… *
Szczególnie ciekawie prezentują się anonse publikowane w XIX wieku, m.in. w „Kurjerze Warszawskim”. Już wtedy nikt nie miał skrupułów, by pisać wprost o pożądanym posagu. „Wdowiec bezdzietny, lat 35 zarabiający rocznie do 600 rs., życzy sobie ożenić się z panną lub wdową bezdzietną, nie starszą od niego, nie ułomną, mającą prawo do szacunku, z posagiem około 5.000 rs., które będą użyte na wzięcie dzierżawy folwarku”.

A jak próbowali zareklamować się ci, którzy nie dysponowali majątkiem? Wtedy liczyła się kreatywność. „Wdowa w wieku kobiet Balzaca wyszłaby za mąż za człowieka poważnego, wykształconego i ze stanowiskiem, gdyby się znalazł taki. Jest nie ładna i nie brzydka, inteligentna i dystyngowana, a wykształcenie umie pogodzić z praktyczną stroną życia, bez obowiązków, lecz i bez wiana”.

W oczy rzuca się fakt, że swojej drugiej połówki z pomocą prasy szukali przede wszystkim mężczyźni oraz wdowy. Panny – znacznie rzadziej. Zdarzało się także, że partnera próbował znaleźć ktoś dla kogoś.

Obraz
© Facebook.com

„Dla brata mego, kupca zbożowego, obecnie ziemianina, lat 28, wybitnie inteligentnego, bardzo dobrego charakteru, poważnego zapatrywania się na życie poszukuję żony”. („Kurjer Poznański” 1926).

„Córce: ładna, zgrabna brunetka, lat 20, dobrze wychowana, serdeczna, skromna, muzykalna, dyplom. Nauczycielka i studentka humanistyki na uniwersytecie z posagiem 30.000 zł (…) poszukuje męża, Wielkopolanina, lekarza, prawnika lub profesora”. („Dziennik Poznański” 1928).

Dyskrecja honorowa
Ogłoszenia matrymonialne były publikowane jak najbardziej poważnie i w poważnym celu. Zaznaczano, że „Dyskrecję zapewnia się słowem uczciwości”, „Przez wzgląd na zobopólną godność uprasza się o oferty serjo”, „Dyskrecja honorowa”, „Rzecz traktuje się poważnie” czy „Dyskrecja zapewniona, bo ojciec posiada imię w ojczyźnie”.

Niektórzy panowie wykazywali się nieprzeciętną kulturą osobistą, gdy pisali: „Sz. paniom, które okazały tak chętną gotowość podzielenia mych losów, nadsyłając prawie setkami oferty, serdeczne dzięki. Nie mogąc jednak odpowiedzieć równą gotowością tylu osobom, wybrałem jedną, resztę ofert według wskazania adresów odesłałem. – Bezinteresowny”.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (6)