Potomkowie starożytnych Rzymian podatniejsi na HIV?
Na ziemiach, którymi władali niegdyś rzymscy
cesarze ludność jest dzisiaj genetycznie bardziej podatna na HIV
niż w innych częściach Europy.
05.09.2008 | aktual.: 25.05.2010 19:07
Na ziemiach, którymi władali niegdyś rzymscy cesarze ludność jest dzisiaj genetycznie bardziej podatna na HIV niż w innych częściach Europy.
Wirusolodzy zauważyli już dawno, że niektóre osoby są bardziej odporne na atak wirusa HIV od innych. Odkryli też przyczynę tej odporności - leży ona w genach. Istnieje taka odmiana pewnego genu, dzięki której komórki jej posiadaczy stają się trudno dostępne dla cząsteczek wirusa HIV.
Czyli, kiedy nosiciel tego genu zarazi się HIV, wirus szerzy się w jego ciele stosunkowo powoli. Organizm takiej osoby dłużej broni się też przed chorobą AIDS.
Ta odmiana genu występuje niemal wyłącznie w Europie i na zachodzie Azji. To, gdzie można ją znaleźć najczęściej, ustalili naukowcy z uniwersytetu Prowansji, donosi tygodnik "New Scientist". Przebadali oni prawie 19 tys. próbek DNA, pochodzących od ludzi z całej Europy.
Okazało się, że na południu naszego kontynentu opisywana odmiana genetyczna jest bardzo rzadka - ma ją co najwyżej 6 proc. ludności. Im dalej na północ i wschód, tym pojawia się częściej - np. w Niemczech nosicieli tego wariantu jest 8-11,8 proc.
Skąd te różnice? Francuscy badacze mają na ten temat hipotezę historyczną. Otóż, według nich odmiana genu chroniąca przed HIV jest najrzadsza tam, gdzie... rządzili Rzymianie.
W momencie największego rozkwitu imperium rzymskie sięgało w Europie od Hiszpanii przez Wyspy Brytyjskie, część Niemiec, aż po Bałkany i wybrzeże Morza Czarnego. Na ziemiach, gdzie Rzymianie panowali najdłużej, gen występuje najrzadziej. W prowincjach, po które sięgnęli na krótko liczba jego nosicieli jest wciąż jednak niższa niż za rzymskim limesem.
Uczeni zastrzegają, że powodem takiego stanu rzeczy nie było roznoszenie własnych genów przez Rzymian ściągających do podbitych prowincji. Było ich po prostu zbyt niewielu, by mogli pozostawić po sobie taki genetyczny spadek.
Według ich teorii, najeźdźcy mogli przywieźć ze sobą jakąś chorobę, do tamtej pory nieznaną na owych terenach. Przypuszczają, że bardziej zajadle atakowała ona nosicieli wspomnianej wersji genu, którzy po prostu wymierali. Nie wiadomo, jaka to była choroba. Jednak naukowcy przypominają, że wraz z Rzymianami rozprzestrzeniły się po Europie osły i koty. A na ich grzbietach mogły przybyć również nieznane wcześniej chorobotwórcze mikroby.
W dodatku gen, który wzmacnia odporność na HIV jednocześnie czyni swego nosiciela bardziej podatnym na inną groźną chorobę wirusową. Chodzi o gorączkę Zachodniego Nilu, który występuje m.in. na Bliskim Wschodzie, a więc w granicach imperium.
Jeśli hipoteza ta jest prawdziwa, możemy pogratulować sobie, że cywilizacja Rzymu nie sięgnęła na nasze tereny. Co prawda byliśmy wtedy dla poddanych cezarów "barbarzyńcami". Ale za to dziś, według danych z "New Scientist", w naszym społeczeństwie ponad 12 proc. ludzi ma odmianę genu dającą pewną ochronę przed HIV.