Oddała im mieszkanie po babci. "Mieli tylko płacić rachunki, ich długi spłaciłam sama"
- Moi przyjaciele przechwytywali i niszczyli rachunki, nie przekazywali mi awizo, nie zająknęli się o problemach z płaceniem czynszu. O wszystkim dowiedziałam się przez przypadek- mówi nasza rozmówczyni. A ekspert tłumaczy, co zrobić, gdy chcemy pomóc finansowo naszym bliskim i nie zniszczyć naszych relacji.
28.11.2020 | aktual.: 02.03.2022 15:34
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Gdy 33-letnia Anka dowiedziała się, że jej przyjaciółka z mężem i małym synkiem musi wyprowadzić się z wynajętego mieszkania z powodu niepłacenia czynszu, od razu postanowiła pomóc. - Pomyślałam o moim mieszkaniu po babci. Odziedziczyłam je kilka miesięcy wcześniej, ale nie miałam w ogóle siły, żeby się nim zająć, uprzątnąć, opróżnić z gratów, odświeżyć - opowiada kobieta.
- Uznałam, że Kasi i Mirkowi, którzy stracili dach nad głową, nie będzie to przeszkadzać. Zwłaszcza że na skutek pandemii ona dwa miesiące wcześniej została bezrobotną, a jemu pensję obcięto o 50 proc. - mówi.
O krok od egzekucji komorniczej
Umowa ustna między przyjaciółmi przewidywała, że Kasia i Mirek będą płacili jedynie czynsz wynoszący ok. 800 zł miesięcznie plus opłatę za liczniki, ale w zamian odmalują mieszkanie po babci i pomogą oczyścić je z niepotrzebnych mebli i sprzętów.
- Do głowy nie przyszło mi, żeby sprawdzać, czy przyjaciele płacą rachunki, do których się zobowiązali. Wszelka korespondencja dotycząca mieszkania przychodziła na nazwisko babci, bo nie przeprowadziłam jeszcze procesu spadkowego i formalnie nie byłam jego właścicielką - opowiada Anka.
- Pandemia uniemożliwiła wszelkie ruchy w tej sprawie. Jakże ogromne było moje zdziwienie, gdy w końcu dostałam ze spółdzielni list, przekazany mi przez gospodynię domu, z którego wynikało, że czynsz nie jest płacony od siedmiu miesięcy. Okazało się też, że wszelką korespondencję w tej sprawie moi przyjaciele zwyczajnie przechwytywali i niszczyli, nie przekazywali mi awizo, nawet nie zająknęli się o problemach z płaceniem czynszu. W ostatnim momencie dowiedziałam się o sprawie, która lada dzień miała trafić do komornika - dodaje.
- Przyjaciele wyprowadzili się, ale zadłużenie wobec spółdzielni musiałam spłacić sama. A oni przestali się do mnie odzywać - podkreśla nasza rozmówczyni.
Umowa na piśmie
- Niezależnie od tego, czy czasy są pewne, czy niepewne, pożyczając pieniądze, mieszkanie, samochód znajomym, a nawet przyjaciołom, warto sporządzić umowę pożyczki czy wynajmu w wersji pisemnej - radzi prawniczka Anna Boratyńska.
- Niektóre osoby na taki warunek reagują oburzeniem, ale przecież nie ma nic złego w tym, że dwie osoby spisują to, na co się umówiły. Taka umowa daje zabezpieczenie dwóm stronom. Na dodatek jest dowodem na to, że podpisujące je osoby podchodzą do niej z czystymi intencjami i dobrą wolą - dopowiada.
Zdaniem ekspertki warto zwrócić uwagę na elementy, które powinny się w umowie znaleźć. - Dane osobowe wierzyciela i dłużnika, podając ich imiona i nazwiska, adresy zamieszkania, numery PESEL oraz numery dokumentów tożsamości - dowodu osobistego lub paszportu. Konieczna jest też kwota pożyczki oraz termin jej zwrotu - precyzuje.
Jeśli ma on odbyć się w ratach, to tę informację także trzeba zapisać, podając, na ile rat rozłożony jest dług, jaka ma być ich wysokość i w jakich terminach mają być spłacane. - Zgodnie z przepisami, umowy w formie pisemnej wymagają pożyczki powyżej 500 zł, warto ją jednak spisać także przy mniejszych kwotach - radzi Boratyńska.
- Jeśli pożyczamy pieniądze do ręki, warto jest wziąć dodatkowo potwierdzenie, również na piśmie, że dłużnik pożyczkę przyjął. Jeszcze lepszym rozwiązaniem jest przelanie pieniędzy na konto osoby pożyczającej - wtedy dowód przekazania pieniędzy w postaci potwierdzenia bankowego jest bezsporny - opowiada.
- W takiej sytuacji warto w umowie zawrzeć zapis o sposobie przekazania pożyczonej kwoty wraz z podaniem numerów konta wierzyciela i dłużnika. W przypadku większych kwot radziłabym zastanowić się nad poręczeniem lub zastawem - doprecyzowuje.
Zaburzenie przyjacielskich relacji
40-letnia Monika z powodu pandemii straciła pracę w agencji eventowej. - Nie miałam na ratę kredytu mieszkaniowego, ale złapałam jakąś fuchę. Niestety za fuchę mi nie zapłacili i już miałam niezapłacone dwie raty kredytu. Długi rosną w kosmicznym tempie, więc szybko za chwilę z dwóch rat zrobiły się trzy - opowiada.-
- Pieniądze z chałtur ledwo mi starczyły na życie, listy z banku z groźbami wypowiedzenia umowy kredytowej sprawiały, że nie spałam po nocach. Nie miałam wyjścia, musiałam pożyczyć pieniądze. Los się do mnie uśmiechnął, bo moja wieloletnia przyjaciółka, której sytuacja materialna jest do pozazdroszczenia - trzy mieszkania na wynajem, pokaźne oszczędności i własna, dobrze prosperująca firma doradcza - sama zaoferowała mi pożyczkę. Na dodatek na czas nieokreślony. Powiedziała mi: oddasz, kiedy będziesz mogła - wspomina.
Monika znalazła pracę po dwóch miesiącach, ale oprócz zaległości w banku, miała zobowiązania wobec dostarczycieli prądu, gazu, internetu. - Te w pierwszej kolejności postanowiłam uregulować, inaczej odcięliby mi dostęp do mediów - opowiada kobieta.
- Wyczerpana przez pandemię i covid wyjechałam na krótkie wakacje, w czasie których na dodatek pracowałam zdalnie. Gdy wróciłam z urlopu, dowiedziałam się, że moja przyjaciółka mówi różnym osobom, że jestem bezczelna, że za jej pieniądze jeżdżę na wakacje, zamiast jej je oddać - przyznaje.
Między przyjaciółkami doszło do nieprzyjemnej rozmowy, na dodatek publicznie. - Dowiedziałam się, że jak się ma wobec kogoś dług, to nie można jeździć na wakacje, tylko trzeba w zębach oddawać pieniądze. Na nic zdało się przypominanie mojej już byłej przyjaciółce, że przecież zadeklarowała, że mogę oddać dług wtedy, jak będę miała. Gdybym wiedziała, że tak to się skończy, pożyczyłabym pieniądze od kogoś innego. Niestety okazało się, że w takiej sytuacji nie tylko pożyczkodawca jest narażony na nieprzyjemności. Oczywiście wszystkie pieniądze już jej oddałam - zapewnia.
Wierzyciel zamiast przyjaciela
- Pożyczanie pieniędzy między członkami rodziny, bliskimi znajomymi czy przyjaciółmi to rzecz całkowicie naturalna i nie budzi zazwyczaj emocji, jeśli wszystko odbywa się tak, jak obie strony się na to umówiły - uważa psycholożka Katarzyna Szymańska.
- Sytuacja komplikuje się, gdy osoba, która jest dłużnikiem, nie oddaje pieniędzy, a strona, która pożyczki udzieliła, oczekuje jej zwrotu. Powodów takiej sytuacji może być wiele i oczywiście przyczyny braku zwrotu mogą być dla wierzyciela łatwiejsze lub trudniejsze do zaakceptowania. I tak łatwiej jest przymknąć oko na przedłużającą się spłatę pożyczki od kogoś, kto stracił pracę, niż od kogoś, kto nie oddaje pieniędzy, ale jedzie sobie na wakacje. Jednak jeśli strony umówiły się na jakieś warunki, to powinny się ich trzymać - uważa.
Ekspertka zaznacza, że to, na co zwarto wrócić uwagę to fakt, że w przypadku pożyczania pieniędzy między osobami, których relacja ma charakter partnerski, to w sytuacji zwlekania ze zwróceniem pożyczki może się ona zmienić w relację wierzyciela i dłużnika, trudną emocjonalnie dla obu stron.
- Warto zadać sobie też pytanie: co zrobię, jeśli bliska osoba nie odda mi pieniędzy? Co wtedy? Czy mnie na to stać? Czy jestem skłony lub skłonna w ostateczności pogodzić się, że pożyczoną kwotę będę musiała tak naprawdę podarować osobie proszącej o pożyczkę? Jeśli odpowiedź na to pytanie jest negatywna, trzeba po prostu odmówić - doradza Katarzyna Szymańska.
- Są osoby, które mają problem z odmawianiem: wtedy warto poprosić o czas na zastanowienie, który można wykorzystać na przygotowanie odpowiedzi. Warto pamiętać, że nie trzeba, choć można wytłumaczyć przyczynę odmowy - puentuje.