Blisko ludziŻycie na kredyt. Patrycja wierzy, że uda jej się jeszcze żyć normalnie

Życie na kredyt. Patrycja wierzy, że uda jej się jeszcze żyć normalnie

Życie na kredyt. Patrycja wierzy, że uda jej się jeszcze żyć normalnie
Źródło zdjęć: © Getty Images
13.06.2020 13:05, aktualizacja: 17.06.2020 17:37

– Mam zaledwie 25 lat, około 50 tys. zł długów i trzy egzekucje komornicze – opowiada Patrycja z Wrocławia. – Ale powoli wychodzę na prostą – dodaje.

Patrycja wygląda jak nastolatka. Dopiero tatuaże na rękach dodają jej powagi. Gdy się uśmiecha, aż trudno uwierzyć, że osoba o tej dziecięcej twarzy ma za sobą tak potężny bagaż doświadczeń.

– Obecnie moje życie nie jest złe, to najlepszy okres, jaki miałam – przekonuje kobieta. – Wynajmuję mieszkanie z chłopakiem. Mamy dwa koty i szczeniaka – to taka nasza piątka, mała rodzinka. Mam pracę – razem z chłopakiem pracujemy w sklepie spożywczym. Dodatkowo dorabiam sobie w sklepie dziecięcym, a od miesiąca działam również jako konsultantka w firmie kosmetycznej. Wydaje się, że wszystko jest ok. Ale nie jest. Mam czarną stronę przeszłości, która mnie wielkimi łapami ciągnie w dół – opowiada.

Zobacz także: Jest ekspertem od finansów. Zdradza najlepszą metodę na oszczędzanie

Czarna strona przeszłości

Koszmar zaczął się pięć lat temu. – Byłam w toksycznym związku, z którego nie potrafiłam wyjść – opowiada. – Miałam 16 lat, gdy poznałam tamtego chłopaka. Był moim pierwszym partnerem życiowym i seksualnym. Pierwszym mężczyzną, który się mną zainteresował. Myślę, że dla mnie, jako nastolatki, która nigdy nie czuła się przez nikogo kochana – nie miałam rodziców, za to miałam trudną relację z siostrą, przez którą byłam wychowywana – wyznanie miłości było czymś absolutnie najważniejszym.

Poczułam, jakbym pana Boga za nogi złapała i za żadne skarby nie mogłam tego człowieka puścić, bo jak żyć bez niego? Przywiązałam się do niego absolutnie, nie byłam w stanie wyobrazić sobie życia bez niego, stał się moim uzależnieniem, mimo kłamstw, jakie podawał mi codziennie na śniadanie – wspomina Patrycja.

Imprezy, alkohol, narkotyki

Patrycja przyznaje, że w tamtym czasie dużo piła. Miała problemy z narkotykami. Mimo próśb znajomych i przyjaciół, którzy widzieli, jak się stacza, nie umiała odejść. Były chłopak wielokrotnie ją rzucał, ale potem wracał, przepraszał, więc przyjmowała go z powrotem. – Jednak pewnego dnia zostawił mnie na dobre – wspomina smutno 25-latka.

– Pękło mi wtedy serce. Wodę i jedzenie zmieniłam na narkotyki i alkohol, pamiętam tamte czasy jak przez mgłę, mam jedynie przebłyski. Moi bliscy, przyjaciele, martwili się o mnie, nie wiedzieli, co się ze mną dzieje. Ja sama nie wiedziałam. Miałam problemy z ustaleniem, co jest realne, co nie. Pojawiły się przywidzenia, halucynacje. Nie pamiętam, z kim i o czym rozmawiałam. Imprezy, alkohol, narkotyki, przelotny seks. Tak moje życie wyglądało przez kilka miesięcy. W pewnym momencie całkowicie pękłam, poddałam się. W październiku 2017 próbowałam popełnić samobójstwo. Na szczęście nieskutecznie – opowiada kobieta.

Patrycja najpierw trafiła na oddział toksykologiczny, a następnie do szpitala psychiatrycznego, gdzie przebywała na oddziale o zaostrzonym rygorze. – Koszmar, jaki przeżyłam w szpitalu, i to, jak nisko upadłam, zmieniło mnie straszliwie – mówi. – Po wyjściu ze szpitala byłam pierwszy raz od dawna trzeźwa. Okazało się, że nie mam gdzie mieszkać, nie mam pracy, straciłam rentę rodzinną, a znajomi całkowicie się ode mnie odwrócili. Najgorsze jednak jest to, że nie miałam grosza w portfelu, a jednocześnie okazało się, że jestem potwornie zadłużona. Na ok. 40 tys. zł.

Chcieli mi tylko wcisnąć pożyczkę

Jak do tego doszło? Patrycja nie ma pojęcia. Brania większości kredytów nie pamięta. – Chwilówki, kredyty, telefony... Wielu pożyczek do tej pory nie pamiętam i nie wiem, gdzie te pieniądze są – opowiada kobieta. I przyznaje, że gdy się zadłużała, przez większość czasu była pijana, na lekach na uspokojenie lub na narkotykach. – Kredyty brałam przez internet, nigdy twarzą w twarz – mówi.

– Osoby, które mi te pożyczki dawały, nawet nie widziały, jak wyglądam, w jakim byłam stanie. Ważne było, by mi tę pożyczkę wcisnąć, a reszta ich nie interesowała. Nie mam obecnie ani jednej rzeczy kupionej z tamtych pieniędzy. Na nic sensownego ich nie wydałam. Tymczasem w tym momencie do spłaty mam około 50 tys. zł.

Patrycja przyznaje, że ta sytuacja sprawiła, iż szybko wróciła do starego trybu życia. – Po szpitalu było mi ciężko. Przez rok stawałam na głowie, by odzyskać rentę – wylicza. – Musiałam wiele wysiłku włożyć w znalezienie pracy, choć miałam poczucie, że w niczym nie jestem dobra. Ciągle borykałam się z problemami finansowymi, nie zaczęłam spłacać rat, bo za co? Udawałam, że te kredyty nie istnieją. Wszystko odkładałam na później. A długi rosły.

Aż przyszło opamiętanie…

Gdy miała 20 lat, zdiagnozowano u niej depresję. Ale lekarz, do którego wtedy trafiła, jej zdaniem zupełnie nie potrafił jej pomóc. – Wizyta trwała parę minut, dostawałam leki i tyle. Mam poczucie, że gdybym poprosiła lekarza o lekarstwa na schizofrenię, to bym je dostała – opowiada z goryczą.

Dopiero po paru latach trafiła do dobrego specjalisty, który nie tylko wypisuje recepty, ale też zajmuje się terapią. Przestała pić, nie bierze narkotyków. – W pewnym momencie miałam dość takiego życia, gdzie imprezy, alkohol i narkotyki to cel nadrzędny – opowiada Patrycja. – Chyba też po prostu dorosłam, dojrzałam, chciałam wziąć odpowiedzialność za moje życie i mieć na nie wpływ. Teraz robię kurs oddłużania i znalazłam panią prawnik, która pomoże mi się tym wszystkim zająć. To mój cel. Ile będę spłacać? Nie mam pojęcia, to zależy, jak się sprawy potoczą. Z panią prawnik chcemy powalczyć o umorzenie pewnych zadłużeń, ponieważ podczas pożyczania tych pieniędzy byłam nieświadoma. Mimo to myślę, że przy obecnych zarobkach spłata zadłużenia zajmie mi ok. 8 lat. Wierzę, że mi się uda i wyjdę na prostą.

Patrycja podkreśla, że ogromne wsparcie dają jej chłopak, przyjaciele, szefowa, która wie o jej problemach finansowych. Bez bliskich ludzi wokół nie byłaby w stanie stanąć na nogi.

Z długów da się wyjść

Na koniec listopada 2019 r. zadłużenie Polaków w Krajowym Rejestrze Długów Biurze Informacji Gospodarczej (KRD BIG) wyniosło ok. 46,3 mld zł i było o ok. 386 mln zł, czyli 0,8 proc., wyższe w porównaniu z grudniem 2018 r. – Wychodzenie z długów najlepiej rozpocząć od policzenia swoich stałych zobowiązań oraz zaległości – mówi Halina Kochalska z Biura Informacji Gospodarczej InfoMonitor.

– Pod lupę trzeba wziąć wszystkie kredyty i pożyczki, sprawdzić też rozliczenia bieżących kosztów życia, mieszkaniowych, mediów, rachunków za telefon, telewizję czy internet. Nie można lekceważyć nawet pozornie drobnych kosztów, np. upomnień, mandatów czy opłat sądowych. Znając już stan swego zadłużenia, należy dokładnie przeanalizować wydatki. Na pewno znajdą się tam takie, z których można zrezygnować lub je ograniczyć. Warto zrobić szczegółowy plan i wskazać punkty, w których oszczędzanie będzie kosztowało najmniej wyrzeczeń. Trzeba nauczyć się odróżniać wydatki konieczne, czyli tzw. potrzeby od zachcianek, z których najłatwiej będzie nam zrezygnować – radzi. Jednak jak to zrobić?

Bywa, że trudno sobie wszystko przypomnieć – wtedy najlepiej przejrzeć dokładnie pochowane w szufladach dokumenty, monity, wezwania od wierzycieli, a jeśli to nie wystarczy, należy zwrócić się do BIG InfoMonitor i Biura Informacji Kredytowej po raporty o sobie, które raz na pół roku wydawane są bezpłatnie.

Z dokumentu uzyskanego z Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor można będzie odczytać, kto i jakie informacje wpisał na nasz temat, będzie więc m.in. wiadomo, komu nie zapłaciliśmy w terminie i jaka to jest suma. Z kolei z BIK dowiemy się, m.in. jakie kredyty i pożyczki mamy do spłacenia, ile ich jest i na jakie kwoty. Nie wolno się załamywać, nawet gdy kwota zaległości wydaje się zbyt trudna do spłaty. W chwilach zwątpienia warto poprosić o wsparcie rodzinę i przyjaciół. Tzw. efekt latte, czyli rezygnacja z małych przyjemności, znalezienie tańszych usług w okolicy, korzystanie z promocji w supermarkecie mogą nieoczekiwanie przynieść ulgę dla portfela.

Dodatkowo, gdybyśmy potrafili zmierzyć się ze swoimi zgubnymi nawykami, nałogami – np. paleniem, to oprócz poprawy zdrowia pojawia się szansa na lawinowy wzrost oszczędności – przeciętny palacz rocznie puszcza z dymem około 5,5 tys. zł. Sama oszczędność to jednak często zbyt mało, aby szybko spłacić zaległe długi.

Łatwym i trudnym jednocześnie sposobem jest podniesienie swoich dochodów. Można spróbować znaleźć ich dodatkowe źródło. Po rozpoznaniu skali problemu oraz finansowej mobilizacji w formie oszczędności i zwiększenia przychodów, można stanąć do zmagań z długami. Sukces zależy w dużym stopniu od wytrwałości i konsekwencji działania według obranej strategii.

Eksperci polecają trzy różne podejścia do problematyki: spłatę długu o jak najniższym pozostałym zobowiązaniu; spłatę długu z najwyższym oprocentowaniem lub spłatę długu z najkrótszym pozostałym okresem do spłaty. Ekonomiści mówią nawet o efekcie kuli śnieżnej w spłacaniu długów. Według tej teorii przy odpowiedniej motywacji każdy kolejny dług spłaca się szybciej. Najważniejsze, by dopasować swoją strategię do sytuacji osobistej, nie tylko materialnej, ale także rodzinnej oraz stylu życia.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także