Próbowałam się zatrudnić w Żabce. Oto ile mi zaproponowali

Zielony szyld sklepów jednej z najpopularniejszych sieci handlowych w Polsce widoczny jest na wielu ulicach polskich miast i miasteczek. Przewagą Żabek jest to, że otwarte są niemal codziennie, także w niedzielę i święta. Jakie warunki pracy oferują? Wybrałam się na trzy rozmowy rekrutacyjne, aby sprawdzić, jak może wyglądać praca w Żabce.

ZabkaSprawdziliśmy, jak wygląda proces rekrutacyjny w Żabce - zdjęcie sklepu ilustracyjne
Źródło zdjęć: © Adobe Stock
Sara Przepióra

Z oficjalnych danych Żabki wynika, że obecnie 10 tys. franczyzobiorców prowadzi mały biznes pod szyldem tej marki. Konkretna liczba ich kasjerów nie jest znana. Każdy z franczyzobiorców jest bowiem niezależnym przedsiębiorcą i pracodawcą. Samodzielnie decyduje więc o zatrudnieniu, a później - rozliczeniach z pracownikiem.

Czym różni się przebieg rekrutacji do sklepów Żabki na stanowisko kasjera od procesów w takich sieciach handlowych jak Biedronka czy Lidl? Postanowiłam przekonać się o tym na własnej skórze. Poszukiwania pracy w Żabce rozpoczęłam intuicyjnie od sprawdzenia ogłoszeń w internecie. Po przejrzeniu kilku ofert zauważam, że franczyzobiorcy w różny sposób rekrutują pracowników.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Inwestycja Żabki w małą gastronomię. To już nie tylko sklep

"Osoby z doświadczeniem proszę o przesłanie CV. Odezwiemy się do wybranych kandydatów", "Odpowiadam tylko na kontakt telefoniczny", "Zapraszamy na rozmowę rekrutacyjną pod wskazanym adresem" - czytam w ogłoszeniach. Chcę sprawdzić każdą z form rekrutacji. Na początek, zamiast tradycyjnego wysyłania kandydatury na e-mail, decyduję się na bardziej bezpośrednią formę.

Rekrutacja przez SMS

Próbuję dodzwonić do potencjalnego pracodawcy i porozmawiać o warunkach zatrudnienia, ale bez skutku. Niespodziewanie zaproszenie na rozmowę otrzymuję przez SMS. "Proszę podać swoje imię i nazwisko oraz określić doświadczenie w handlu" - czytam w wiadomości. "Czy ma pani status studenta?" - otrzymuję kolejne pytania, zanim zdążę odpowiedzieć na poprzednie.

Franczyzobiorca dopytuje również o dojazd do miejsca pracy. Sklep zlokalizowany jest na jednym z osiedli na północy Krakowa. Choć miejsce jest dobrze skomunikowane z centrum, dla mieszkańców południowej części miasta dotarcie do tej Żabki może stanowić wyzwanie. "Jeśli z dojazdem nie ma problemu, to mogę zaprosić panią na rozmowę. Będę dzisiaj w sklepie od 14 do 18".

Umawiamy się na godzinę 16. Niedługo przed terminem rozmowy rekrutacyjnej otrzymuję kolejną wiadomość. Najemca Żabki prosi o przełożenie spotkania. "Muszę pilnie wyjść ze sklepu" - informuje mnie w SMS-ie. Ustalamy, że o moim zatrudnieniu porozmawiamy następnego dnia, z samego rana.

Pojawiam się w Żabce 10 minut przed rozpoczęciem rekrutacji. Między alejkami krząta się pracownik. Oprócz niego w sklepie nie ma żywego ducha. Podchodzę i pytam kasjera, czy mógłby poprowadzić mnie do swojego szefa. Spogląda na mnie zdziwiony.

- Szef wyszedł przed chwilą ze sklepu. Pewnie długo nie wróci. Najlepiej będzie, jeśli się pani sama z nim skontaktuje i wyjaśni sytuację - przyznaje.

Próbuję dodzwonić się do szefa punktu. Nie odbiera za pierwszym razem. Za drugim telefon również milczy. Przypominam o rekrutacji w wiadomości. Przez kolejne 20 minut nie otrzymuję odpowiedzi. Czekam przed sklepem jeszcze przez pół godziny. W słuchawce nadal odpowiada cisza, postanawiam więc zrezygnować z rekrutacji i wrócić do domu. Niedoszły przełożony w końcu reaguje na próby kontaktu. Przeprasza, że nie pojawił się na rozmowie i tłumaczy, dlaczego nie odwołał jej wcześniej.

"Zostałem wezwany na komisariat w sprawie kradzieży w sklepie. Nie mogłem tam wysyłać wiadomości. Pojawi się pani na rozmowie jeszcze dzisiaj? Wiem, że nie robię dobrego wrażenia, ale zachęcam do ponownej rekrutacji" - czytam w wiadomości.

"Przyzwyczaisz się do tempa pracy"

Wracam do tradycyjnej metody poszukiwania pracy. Rozsyłam CV w odpowiedzi na kilka ogłoszeń zamieszczonych w internecie. Tego samego dnia otrzymuję telefon z zaproszeniem na rozmowę. - Proszę przyjść jutro o 8 rano - słyszę.

Stawiam się o umówionej godzinie w sklepie. Szefowa Żabki przerywa wykładanie towaru, wita się ze mną i kieruje mnie na zaplecze. Wchodzimy do niewielkiego pomieszczenia, w którym piętrzą się stosy dokumentów. Kobieta siada na krześle przed komputerem. Mnie pozostaje natomiast stanąć w niewielkiej odległości naprzeciwko rozmówczyni.

- Szukasz pracy na etat czy mniejszy wymiar godzinowy? - przechodzi od razu do sedna. - Chcę wiedzieć, w jakie dni jesteś dyspozycyjna. Nie będę ukrywać, że zależy mi na tym, abyś pracowała w niektóre niedziele i święta. Wtedy mamy tutaj największy ruch - wyjaśnia.

Gdy potwierdzamy moją dyspozycyjność, pracodawczyni upewnia się, czy miałam już doświadczenie w pracy w handlu. Dopytuje o moje poprzednie miejsca pracy. - Czy wydawałaś tam paczki? - zadaje mi kolejne pytanie. - Nie spotkałam się do tej pory z takimi usługami w sklepie - odpowiadam szczerze.

Tłumaczy mi wtedy, że kasjer Żabki musi poradzić sobie na zmianie nie tylko z obsługą klientów, wykładaniem towaru oraz jego ekspozycją na półkach, ale również opłacaniem rachunków, wypłacaniem gotówki, prowadzeniem kolektur, wydawaniem paczek zostawianych przez kurierów czy przygotowywaniem gorącego bufetu. - Pewnie wydaje się to teraz dość skomplikowane, ale zapewniam, że po kilku razach przyzwyczaisz się do tempa pracy - zapewnia mnie szefowa punktu.

Następnie wyjaśnia mi, jak wygląda dzień pracy w Żabce. - Mamy dwie zmiany: poranną i popołudniową. Pierwsza z nich zaczyna się o 6:00 i kończy o 14:00. Wtedy też zaczyna się druga zmiana. Podczas dostaw towarów obstawiam sklep dwoma pracownikami, aby praca szła sprawniej - tłumaczy.

Na końcu przechodzimy do kwestii finansów. Najemczyni Żabki zatrudnia pracowników na umowę zlecenie. - Najchętniej biorę studentów. Wtedy mogę im zaproponować 30,50 zł brutto na godzinę - mówi. Miesięczne wynagrodzenie w wymiarze odpowiadającym etatowi to nieco ponad 5000 zł brutto. - Pensja wypłacana jest 10. dnia każdego miesiąca - kontynuuje.

Poruszam temat benefitów pozapłacowych. Kobieta uśmiecha się niezręcznie. - Niczego takiego nie oferuję oprócz zniżki na karnety sportowe. Na zmianie przysługuje ci też jedna kawa. Za inne napoje oraz jedzenie musisz zapłacić pełną cenę, ponieważ centrala mnie z tego rozlicza - przyznaje.

Dodatkiem do pensji są premie. - Możesz dostać 300 zł za audyt tajemniczego klienta. Oprócz tego sama przyznaję regularne premie, jeśli przekonam się, że wykonujesz pracę sumiennie i nie muszę tłumaczyć ci wszystkiego kilka razy. Doceniam, kiedy pracownicy oszczędzają mój czas - kwituje.

Praca dostępna od ręki

Szansy na trzecią rozmowę rekrutacyjną w Żabce szukam na jednym z krakowskich osiedli. Na szybie punktu handlowego z zielonym szyldem wywieszono ogłoszenie o pracę. "Zatrudnię pracowników na pełny etat. Więcej informacji w sklepie" - czytam. Kieruję się wskazówką z kartki i wchodzę do środka.

- Czy nadal szukają państwo pracowników? - pytam stojącego za ladą sklepową kasjera. Mężczyzna kiwa głową. Udaje się na zaplecze, a po chwili wychodzi w towarzystwie kobiety. - To ja tu rządzę - mówi rozbawiona, podając mi rękę.

Szefowa punktu prowadzi mnie na zaplecze. Tym razem rozmowa toczy się w kanciapie wypełnionej po sufit towarem. Na zapleczu nie ma krzeseł, więc stoimy obok siebie, między zgrzewkami z wodą mineralną a kartonami z mlekiem. Kobieta opowiada o wymaganiach bez zbędnych formalności. - Szukam kogoś od zaraz. Praca jest na pełny etat, po osiem godzin dziennie. Zaczynamy albo o 6:00, albo o 14:00, zależnie od grafiku - mówi.

Do tej pory warunki brzmią dokładnie jak te z poprzedniej rekrutacji. Pytam o wynagrodzenie. - 30,50 zł brutto za godzinę. Na umowę zlecenie - odpowiada. - Na rękę wychodzi jakieś trzy i pół tysiąca miesięcznie. Plus premia uznaniowa, jak dobrze sobie radzisz.

Zanim zacznę samodzielnie pracować, powinnam przejść szkolenie. Próbuję dowiedzieć się, czy mogę liczyć wsparcie w pierwszych dniach.– Pokażemy ci wszystko, ale głównie uczysz się w biegu. Kasy, systemu, dostaw. Uwierz mi, tak jest najlepiej. Jak sama wszystkiego spróbujesz, to załapiesz w mig. Ja jestem tu codziennie, możesz liczyć na moje wsparcie. Współpracownicy też na pewno pomogą i odpowiedzą na każde pytanie - zapewnia. Dopytuję, jak wyglądają pierwsze dni pracy w sklepie. -  Najpierw przychodzisz na próbę. Za ten dzień płacę 20 zł za godzinę. Muszę zobaczyć, czy się nadajesz. Potem podpisujemy umowę i wskakujesz na wyższą stawkę - słyszę.

- To co? Wpisywać cię w grafik na przyszły tydzień? - rzuca na do widzenia po zaledwie 10 minutach rozmowy.

Zatrudnienia w Żabkach w rękach franczyzobiorców

O proces rekrutacji w sklepach Żabki oraz warunki zatrudnienia oferowane kandydatom pytam biuro prasowe Grupy Żabka. Dowiaduję się, że współpraca franczyzowa "oparta jest o relację dwóch podmiotów gospodarczych posiadających swoją autonomię".

- Jako sieć nie mamy prawnego tytułu do ingerowania w relacje pomiędzy franczyzobiorcami a zatrudnianymi przez nich pracownikami. Jednocześnie od wszystkich naszych partnerów biznesowych oczekujemy prowadzenia działalności zgodnie z prawem, a naszych franczyzobiorców obowiązuje Kodeks Etyki i Postępowania Franczyzobiorców - przekazują przedstawiciele firmy.

Jak twierdzi biuro prasowe Żabki, dla franczyzobiorców systematycznie prowadzone są kompleksowe szkolenia z zakresu prawa pracy. - Obszar kadrowo-płacowy stanowi ważny element cyklu szkoleń wprowadzających. Dodatkowo, w ramach naszego programu Akademii Przedsiębiorczości, franczyzobiorcy poszerzają swoją wiedzę m.in. na temat zarządzania personelem oraz regulacji prawnych z zakresu zatrudniania pracowników - wyjaśnia.

Co w przypadku nadużyć wobec pracowników ze strony franczyzobiorców? Żabka twierdzi, że jest przygotowana na takie przypadki. Firma uruchomiła bowiem specjalną Zieloną Linię WhistleB służąca do zgłaszania, także w sposób anonimowy, potencjalnych nieprawidłowości.

- Każde zgłoszenie wskazujące na potencjalne naruszenia przepisów prawa lub wewnętrznych zasad w działalności naszych partnerów biznesowych weryfikowane jest przez specjalny Zespół Compliance. W przypadku potwierdzonych nieprawidłowości, podejmujemy stanowcze działania, nie wykluczając w tych rażących przypadkach zakończenia takiej współpracy - wskazuje biuro prasowe.

Sara Przepióra, dziennikarka Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie

Kot zasypia na tobie? To nie przypadek
Kot zasypia na tobie? To nie przypadek
Gdy się odwróciła, zrobiła furorę. Mistrzowska stylizacja Sykut-Jeżyny
Gdy się odwróciła, zrobiła furorę. Mistrzowska stylizacja Sykut-Jeżyny
Pijesz dużo kawy? Oto co może ci grozić
Pijesz dużo kawy? Oto co może ci grozić
Zrezygnowała z bikini. Krupińska pokazała się w jednoczęściowym stroju
Zrezygnowała z bikini. Krupińska pokazała się w jednoczęściowym stroju
Przez lata nosiła inne imię. "Baba zawsze na swoim postawi"
Przez lata nosiła inne imię. "Baba zawsze na swoim postawi"
Wskoczyła w "nagą" sukienkę. W takiej odsłonie stanęła na scenie
Wskoczyła w "nagą" sukienkę. W takiej odsłonie stanęła na scenie
Największy złodziej prądu. Mało kto zdaje sobie z tego sprawę
Największy złodziej prądu. Mało kto zdaje sobie z tego sprawę
To może być nawet grzech ciężki. Kościół radzi powstrzymać się w niedzielę
To może być nawet grzech ciężki. Kościół radzi powstrzymać się w niedzielę
Weź z lodówki i posmaruj patelnię. Spalenizna się rozpuści
Weź z lodówki i posmaruj patelnię. Spalenizna się rozpuści
Bije na głowę tuje. To roślina idealna na żywopłot
Bije na głowę tuje. To roślina idealna na żywopłot
Masz takie plamki na paznokciach? Specjalista ostrzega
Masz takie plamki na paznokciach? Specjalista ostrzega
Wystawiasz stopę spod kołdry? To zachowanie ma znaczenie
Wystawiasz stopę spod kołdry? To zachowanie ma znaczenie