Poszłam na rozmowę o pracę do Lidla. Zdziwienie już na starcie

"Pewna praca, od lat, na lata" - takim hasłem Lidl zachęca Polaków do pracy w sieci swoich sklepów, oferując jedne z najatrakcyjniejszych na tle branży wynagrodzeń oraz długą listę benefitów. Sprawdziłam, jak wygląda tam rekrutacja na stanowisko kasjera. Zaskoczeń nie zabrakło.

Jak wygląda rekrutacja do sklepów sieci Lidl?
Jak wygląda rekrutacja do sklepów sieci Lidl?
Źródło zdjęć: © Adobe Stock, archiwum prywatne
Sara Przepióra

Po tym, jak byłam na rekrutacji w Biedronce i otrzymałam propozycję pracy po pięciu minutach, postanowiłam sprawdzić, jak wygląda to w Lidlu. Sieć zatrudnia aktualnie w Polsce 29 tys. pracowników. W rankingu największych przedsiębiorstw zajmuje dziewiąte miejsce w kraju. Stale zwiększa jednak zatrudnienie i zapewnia, że nieustannie poprawia warunki pracy. - Oferujemy pewną pracę, od lat, na lata – mówiła we wrześniu 2024 r. Marta Florczak, członkini zarządu Lidl Polska, informując o akcji rekrutacyjnej i ponad tysiącu wolnych wakatów.

Postanowiłam przekonać się, jak wygląda rekrutacja w sklepie Lidla na stanowisku kasjera. O codzienną pracę w supermarkecie zapytałam także Anię, sprzedawczynię pracującą w firmie od trzech lat. - Nie ma co ukrywać, nie jest lekko. Praca w Lidlu, jak w każdym innym sklepie, jest wymagająca fizycznie. Czasem plecy i ręce wysiadają po całej zmianie. Ma też swoje plusy: stałe podwyżki, różne benefity, a jak dobrze trafimy, zgrany i pomocny zespół - przyznaje.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Prowadzi popularny biznes. Mówi, co jest zmorą przedsiębiorców

Rekrutacja jak na korporację przystało

Poszukiwanie pracy na stanowisku kasjera w Lidlu zaczynam od przeglądania ofert na stronie internetowej firmy. Na liście widnieją tylko dwie pozycje. Wysyłam CV w odpowiedzi na obie rekrutacje. Na telefon czekam kilka dni. Rozmowę prowadzi rekruterka z centrali. - Cieszymy się, że rozważa pani zatrudnienie w sieci sklepów Lidl - słyszę w słuchawce. Mam wrażenie, jakbym starała się o biurową pracę w korporacji, a nie posadę kasjerki w supermarkecie.

Po krótkim grzecznościowym wstępnie dostaję informację o formie zatrudnienia i planie podwyżek. - W Lidlu mówimy otwarcie o warunkach zatrudnienia. Wiemy, że są bezkonkurencyjne - dodaje rekruterka. Zapewnia mnie, że podsumuje ważne informacje w e-mailu, który prześle po naszej rozmowie. - Proszę przygotować sobie dwie godziny na spotkanie z menedżerem sklepu - rzuca tuż przed pożegnaniem. Obiecany przez nią e-mail nie dotarł na moją skrzynkę. Mimo prób kontaktu nie udaje mi się pozyskać informacji o tym, jak będzie przebiegać rekrutacja.

Kolejka chętnych do pracy?

Docieram do sklepu we wskazanym przez centralę terminie. Do miejsca, w którym odbędzie się rekrutacja, kieruje mnie jedna z pracowniczek sklepu. - Musi pani podejść pod drzwi naprzeciwko wejścia do sklepu - tłumaczy.

Staję w wyznaczonym miejscu, w kolejce do rekrutacji. Obok mnie jest już jedna kandydatka. Po krótkiej rozmowie dowiaduję się, że dzisiaj rekrutować będą się kolejne dwie osoby. - Zaczniemy za 15 minut jak tylko wszyscy chętni się zejdą - mówi kobieta. Przyznaję, że pierwszy raz widzę kolejkę osób czekających na rozmowę rekrutacyjną. - Mam nadzieję, że nie będziemy zatrudniać się zbiorowo - przyznaję. Rozmówczyni kręci głową. - Na pewno nie, to by była przesada - stwierdza.

Kwadrans minął, a my wciąż stoimy przed wejściem do części socjalnej budynku. Po chwili drzwi w końcu się otwierają. - Dzień dobry, zapraszam panie na rozmowę. Proszę kierować się wzdłuż korytarza, aż do otwartego pokoju - wyjaśnia menedżer sklepu. W pomieszczeniu czeka na nas stół, cztery krzesła po jednej stronie i dwa po drugiej.

- Czyli jednak rozmowa o pracę odbędzie w większym gronie - zwracam się do rekrutującej się ze mną kobiety. Nie odpowiada, tylko uśmiecha się nerwowo. Gdy rozsiadamy się na krzesłach, do pokoju wchodzi zastępczyni kierownika. - Jesteśmy w komplecie, możemy zaczynać - mówi menedżer.

Nocne zmiany warunkiem zatrudnienia w Lidlu

- Na początek obejrzyjmy krótki film instruktażowy - mówi menedżer sklepu, po czym włącza kilkuminutową animację, która ma przedstawiać typowy dzień pracy w Lidlu. Lektor opowiada w nim radosnym głosem o kolejnych zadaniach pracownika. W zależności od tego, do czego przydzieli nas kierownik zmiany, przypadnie nam rozładunek towaru na strefie warzyw i owoców, produktów mięsnych lub odpieku pieczywa. Do tego dochodzi obsługa kas oraz sprzątanie sklepu. Wszystko jest zaplanowane i uporządkowane.

- Tak nasza praca wygląda w dużym skrócie, ale musicie wiedzieć, że czasem mierzymy się z rzeczami, które trudno wcześniej przewidzieć - dopowiada menedżer sklepu, przełączając w tym samym czasie film instruktażowy na prezentację przedstawiającą szczegóły dotyczące zatrudnienia. Cierpliwie tłumaczy nam, jak wygląda kultura organizacyjna Lidla. Poznajemy też wymagania wobec stanowiska kasjera. - Oczekujemy: po pierwsze umiejętności szybkiego przyswajania wiedzy. Już na początku pracy widać, kto jak się przykłada. Po drugie - bycia gotowym na pracę zmianową. Mamy trzy zmiany: poranną, popołudniową i nocną - wymienia. - Warunkiem pracy w Lidlu są nocki. Obstawiamy je codziennie - dodaje.

- W porównaniu z innymi sklepami, w Lidlu jest najwięcej nocek do wyrobienia. Na każdego pracownika wypada minimum pięć takich zmian w miesiącu. Jeśli ma się zgrany zespół, można bez problemu się powymieniać. Ja, ze względu na to, że jestem samotną matką, nie mam ich prawie wcale - mówi Ania.

Tyle zarabia kasjer w Lidlu

Co sieć oferuje w zamian za postawione wymagania? Przede wszystkim jedno z najatrakcyjniejszych wynagrodzeń w branży oraz regularne podwyżki. Pierwszą umowę o pracę podpisuje się na pół roku, kolejną na rok. Po przepracowaniu półtora roku otrzymujemy umowę na czas nieokreślony. - 5750 zł brutto to stawka obowiązująca w trakcie trwania pierwszej umowy. Wynagrodzenie obejmuje już premię frekwencyjną w wysokości 580 zł - wyjaśnia menedżer sklepu. Po podpisaniu kolejnych umów pensja wzrasta do odpowiednio 5950 i 6100 zł brutto.

Jak podkreśla kierownik, zalety pracy w Lidlu nie kończą się na pensji. - Pracownicy otrzymują dostęp do prywatnej opieki medycznej, naukę języków obcych, wewnętrzne szkolenia i konkursy, ubezpieczenie, kartę sportową, 1000 zł na święta do wykorzystania na zakupy w Lidlu, elastyczność w doborze etatu pracy, wypłatę wynagrodzenia zawsze na czas, nielimitowaną kawę i herbatę, a także owocowe środy - wymienia.

Ania przyznaje, że jako kasjerka nie zarobi więcej w żadnej innej firmie. - Co prawda na pensję nie składa się kilka premii, ale jak dla mnie to na plus. Mam stabilny dochód co miesiąc. Nie boję się, że przez wizytę tajemniczego klienta będę mieć mniej pieniędzy na koncie - podkreśla. Jedyne, co wpływa na wysokość pensji Ani, to zwolnienie lekarskie lub urlop na żądanie. - Jeśli jestem na chorobowym więcej niż jeden dzień, premia za frekwencję jest proporcjonalnie ucinana - wyjaśnia.

"Wystarczająco was wystraszyliśmy?"

Świeżo upieczony pracownik pierwszy dzień pracy w Lidlu spędza w centrum dystrybucyjnym, pod które podlega konkretny sklep. O godz. 9 rano powinien stawić się na miejscu. - W zależności od liczby osób, organizujemy dojazd do siedziby firmy busem. Po przyjeździe czekają was prezentacje o firmie oraz kilka szkoleń, w tym BHP oraz papierologia. Drugi dzień pracy odbywa się już tutaj, w sklepie - słyszę od menedżera sklepu.

- Zanim pojedziecie do centrum dystrybucyjnego, zaproszę was na zmianę - dodaje po chwili. Dopytuję, dlaczego mamy przyjść do pracy przed oficjalnym zatrudnieniem. Głos zabiera zastępczyni menedżera. - Zobaczycie, jak się tutaj naprawdę pracuje - rzuca.

- Nie mamy nic do ukrycia. Praca w sklepie jest ciężka fizycznie. Zazwyczaj planuje się na zmianie osób jak najmniej, a zadań jak najwięcej. Jeżeli nie mamy ruchu, to staramy się na bieżąco odwoływać pracowników, dawać urlop. Wyniki firmy muszą się zgadzać - dodaje menedżer.

Presja na szybkie tempo pracy jest duża. - Wyobraźcie sobie, że jesteście same na sklepie i musicie rozładować skrzynie bananów sięgające do sufitu tego pokoju, a potem biec na kasę. Takie zadania też się zdarzają - opisuje jedną z wymagających sytuacji w pracy. Rekrutujący wskazują, że im sprawniej wykonujemy obowiązki, tym lepiej możemy pomóc kolegom z zespołu. - Kasujemy co najmniej 40 produktów na minutę, co jest dokładnie sprawdzane przez systemy. Wyrabiający się sprzedawca to dodatkowa para rąk przy rozładunku towaru - podkreśla menedżer.

- Wystarczająco was wystraszyliśmy? - kwituje z uśmiechem na ustach zastępczyni.

Krótka piłka

Mija pierwsza godzina rozmowy rekrutacyjnej. Menedżer sklepu oznajmia, że zaprosi nas na osobiste wywiady. Wchodzę do pokoju jako druga.

- Szuka pani pracy w innych miejscach? - pyta mnie, zanim zdąży zamknąć drzwi za wychodzącą z pokoju rekrutującą się ze mną kobietą.

Przytakuję.

- Gdzie? - dopytuje.

Gdy unikam odpowiedzi, próbuje dowiedzieć się, na jak długo zatrudnię się w Lidlu.

- Na minimum rok - odpowiadam.

- Mało - kontruje nerwowo menedżer.

Napiętą atmosferę próbuje rozładować jego zastępczyni. - Szukamy osób, które zostaną z nami jak najdłużej. Nie chcemy rotacji. Chodzi o to, że inwestujemy w panią już od pierwszego dnia pracy i to się musi firmie opłacać - dopowiada spokojnie. - Niech pani do jutra da znać, czy chce z nami pracować. Krótka piłka - kończy rozmowę menedżer, widocznie zniecierpliwiony.

Ania przyznaje, że ma zupełnie inne doświadczenia z rekrutacji w Lidlu. - Myślę, że wszystko zależy od prowadzących rozmowę. Mój kierownik nie rekrutował w tym samym czasie innych osób. Spokojnie i cierpliwie odpowiadał na moje pytania. Na decyzję o zatrudnieniu dostałam tydzień - wskazuje kasjerka.

Zadaję Aleksandrze Robaszkiewicz, dyrektorce ds. Corporate Affairs and CSR w Lidl Polska, pytania dotyczące sposobu, w jaki w firmie prowadzi się rekrutacje. Chcę dowiedzieć się, czy standardem są grupowe rozmowy, wywieranie presji na deklarację okresu zatrudnienia oraz "straszenie" wyśrubowanymi normami pracy.

- Zgodnie z naszą wewnętrzną polityką zatrudnienia, na rozmowy rekrutacyjne zapraszamy maksymalnie do pięciu osób na jedną godzinę. Wynika to z faktu, że najpierw przedstawiamy kandydatom zakres obowiązków. Robimy to w formie przejścia przez sklep i magazyn, podczas którego menedżer sklepu opowiada o pracy w każdym z tych obszarów. Na tym etapie procesu rekrutacji kandydaci uzyskają również informacje na temat ogólnych zasad panujących w firmie oraz pakietu benefitów, jakie nasza firma gwarantuje każdemu pracownikowi - odpowiada Aleksandra Robaszkiewicz.

- Następnie zapraszamy kandydatów na indywidualne rozmowy rekrutacyjne, podczas których rozmawiamy m.in. o ich historii zatrudnienia czy motywacji do podjęcia pracy w naszej firmie - dodaje.

Aleksandra Robaszkiewicz wyjaśnia, dlaczego przyszli pracownicy zapraszani są do sklepu na obserwowanie zmiany, zanim zostaną oficjalnie zatrudnieni.

- W przypadku gdy dany kandydat np. nie ma doświadczenia pracy w handlu, a dobrze wypadł podczas rozmowy rekrutacyjnej, zapraszamy go do odwiedzenia naszego sklepu w godzinach porannych w celu obserwacji codziennych zadań realizowanych przez nasz zespół. Założeniem tego punktu jest obiektywne zaprezentowanie kandydatowi zakresu oraz dynamiki pracy. Na tym etapie kandydat nie wykonuje żadnych zadań – jego wizyta polega jedynie na obserwacji i możliwości zadawania pytań i rozmowy z pracownikami sklepu. Kandydatom, którzy pomyślnie przeszli proces rekrutacyjny, oferujemy zatrudnienie bez niepotrzebnej zwłoki - wyjaśnia.

Sara Przepióra dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (80)