Zgłosiłam się do pracy w Biedronce. Po 5 minutach otrzymałam propozycję

Umowa o pracę, jasna ścieżka awansów, pakiety medyczne, niemałe premie, bony podarunkowe i paczki świąteczne - sieć sklepów Biedronka chętnie prezentuje się jako modelowy pracodawca w Polsce. Czy jest tak naprawdę? Jak przebiega proces rekrutacyjny na stanowisko kasjera? Przekonałam się o tym, gdy wybrałam się na rozmowę o pracę w jednym z krakowskich sklepów.

Poszłam na rozmowę rekrutacyjną do Biedronki
Poszłam na rozmowę rekrutacyjną do Biedronki
Źródło zdjęć: © East News
Sara Przepióra

28.11.2024 06:00

Dwa miliony Polaków pracują w sektorze handlowym. Takie dane podał na koniec 2023 roku Główny Urząd Statystyczny. Sieci handlowe są natomiast jednym z największych pracodawców w kraju. W zestawieniu od 2022 roku przoduje Biedronka. Jak podają Wiadomości Handlowe, portugalska marka zatrudnia w Polsce ponad 80 tys. osób, a około 84 proc. wszystkich pracowników to kobiety.

Biedronka dba o wizerunek dobrego pracodawcy w Polsce. Na stronie internetowej sieci sklepów możemy przeczytać, że oferuje ona pracownikom pewność stabilnego zatrudnienia na umowę o pracę, nagrody finansowe za osiągnięte wyniki, rozwój w strukturach firmy, bony oraz pakiety szkoleń.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Praca w handlu jest bardzo wymagająca i nie każdy może odnaleźć się w tak dynamicznym środowisku pracy. Niemniej jednak ma ona również szereg zalet, a dołączając do największego pracodawcy w Polsce, można liczyć na pakiet korzyści, które oferujemy naszym pracownikom" - czytam na stronie portugalskiej sieci sklepów.

Na jakie warunki zatrudnienia mogą liczyć potencjalni kandydaci na sprzedawców w Biedronce? Czy benefity naprawdę rekompensują ciężką fizyczną pracę za relatywnie niewysoką pensję? Postanowiłam się o tym przekonać na własnej skórze.

Krok pierwszy: Rekrutacja przez formularz

Otwieram stronę internetową Biedronki poświęconą rekrutacjom prowadzonym w sklepach. Rozwijam długą listę stanowisk. Wybieram wakat na sprzedawcę-kasjera w Krakowie. Z opisu dowiaduję się, że po zatrudnieniu mogę liczyć na umowę o pracę bez okresu próbnego, regularne podwyżki oraz 20 różnych benefitów do wykorzystania przeze mnie i moich bliskich. W zamian za to muszę być gotowa do pracy fizycznej na trzech zmianach: porannej, popołudniowej, nocnej oraz weekendowej i być otwarta na kontakt z klientem.

Klikam przycisk "aplikuj", wysyłam swoje CV oraz pisemne uzasadnienie wyboru konkretnego stanowiska, o które chcę się ubiegać. Na telefon od potencjalnego pracodawcy nie muszę długo czekać. - Zapraszam na rozmowę rekrutacyjną do naszego sklepu w Krakowie w piątek - słyszę w słuchawce telefonu trzy dni później. - Jak już pani dotrze, proszę kierować się na zaplecze i zapukać do drzwi kierownika sklepu - dodaje moja rozmówczyni.

Pięciominutowa rozmowa o pracę

Staję przed biurem kierowniczki sklepu w umówionym terminie. Po wymianie uprzejmości moja potencjalna szefowa zadaje mi pierwsze pytanie rekrutacyjne. - Dlaczego chce pani pracować w Biedronce? - słyszę. To jedno z zagadnień, które najczęściej pada na rozmowach o pracę, zwłaszcza w większych firmach i korporacjach. Tuż po nim pojawia się prośba o opisanie dotychczasowego doświadczenia w handlu oraz obsłudze klienta. Jako że takowe mam, opowiadam o nim zwięźle.

Kierowniczka sklepu potakuje. - Doświadczenie jest, to jaki wymiar pracy panią interesuje? - dopytuje, zaznaczając, że mogę wybrać pełen wymiar godzinowy, 3/4 etatu lub jego połowę. - Jesteśmy pod tym względem elastyczni. Wystarczy, że wyrobi pani odpowiednią do każdej z tych form pracy normę godzinową - zaznacza. Dopasowujemy grafik do moich preferencji i ustalamy wspólnie dni, w których mogłabym się pojawić w pracy.

- Dobra, to co, wysyłamy panią na badania, a potem podpisujemy umowę? - rzuca kierowniczka. Zerkam ukradkiem na zegar. Minęło właśnie pięć minut rozmowy. Pobieżnej, jednostronnej rozmowy, podczas której nie miałam szansy zadać pytań dotyczących interesujących mnie kwestii. Przerywam rozmówczyni i proszę o dłuższą rozmowę. - Niech pani zadaje pytania, a ja w tym czasie zacznę procesować dokumenty związane z pani zatrudnieniem - odpowiada.

Tyle zarabia się w Biedronce na start

- Zatrudnili cię tak szybko nie bez powodu. W Biedronkach, zwłaszcza w większych miastach, brakuje rąk do pracy, a ruch jest spory - mówi mi Magda. Pracuje w Biedronce od czterech lat. Zaczęła w czasie pandemii, na umowę zlecenie.

- Sklepy są zazwyczaj zapakowane po brzegi paletami z towarem, podczas gdy magazyny świecą pustkami. Sprzedaż ma być jak największa. Musimy jednocześnie obsługiwać klientów, pracować na kasie, piekarni, na stoisku z owocami i warzywami, w niektórych sklepach przy ladach mięsnych, a do tego sprawnie rozładowywać towar. Nie każdy wytrzyma takie tempo pracy - wyjaśnia.

Wielozadaniowość to słowo, które często pada z ust rekrutującej mnie kierowniczki sklepu, gdy pytam ją o to, jak pracuje się w zarządzanym przez nią sklepie. - Praca jest wymagająca, nie ukrywam. Czasem jest tak dużo do zrobienia, że nie wiadomo, w co ręce włożyć - przyznaje. Próbuję dowiedzieć się, jakie wynagrodzenie zaoferuje mi za to Biedronka. Kierowniczka nie potrafi od razu odpowiedzieć. Przeszukuje listę płac.

- Za pełny etat 4,7 tys. zł brutto, czyli prawie tyle, co najniższa krajowa - odpowiada. - Do tego ma pani premie: za wyrobioną sprzedaż, audyt cen i tajemniczego klienta, czyli wypłata się zwiększa - dodaje. Proszę ją, aby podsumowała wysokość premii. Nie potrafi odpowiedzieć na to pytanie. - Dokładnych sum nie przytoczę. Nie przygotowałam się na takie pytania - stwierdza lekko zakłopotana.

Magda potwierdza, że jest kilka premii dla sprzedawców. - Czasem możemy dostać jedną, dwie, wszystkie, a czasem nie dostajemy ich wcale. Na pewno jest to większy zastrzyk gotówki, jeśli premia jest przyznawana. Zdarzyło mi się parę razy nie dostać premii - mówi sprzedawczyni. Wskazuje też kolejną trudność - przyznawanie nagrody za wysoką ocenę tajemniczego klienta.

- Jeszcze do niedawna Biedronka zatrudniała do tego osobę z zewnątrz, dając jej konkretne rzeczy do sprawdzenia, np. czy prosimy o okazanie Karty Biedronki. Teraz jesteśmy oceniani na podstawie średniej z trzech ostatnich opinii wystawionych przez klientów. Uważam, że nie jest to do końca fair. Zdarza się, że klienci są nieobiektywni i oceniają nas surowiej, bo mają gorszy dzień - dodaje.

"Zostałam dla benefitów"

Długa lista benefitów załączana jest do każdego ogłoszenia o pracę w Biedronce. Dlatego chcę upewnić się podczas rozmowy kwalifikacyjnej, czy każdy z pracowników może korzystać z nich w takim samym zakresie. - Benefity należą się każdemu - zarówno osobom na całym etacie, jak i pracującym na jego połowie - informuje mnie kierowniczka.

- Co to za benefity? - dopytuję. - Paczki świąteczne, vouchery do 1000 zł, dofinansowania e-kodów na zakupy, karty sportowe, opieka medyczna, wsparcie psychologa i rehabilitanta. Mamy też własną platformę szkoleniową z kursami zawodowymi. Znajdziemy na nich również zajęcia z podstaw języka angielskiego. Do tego wszystkiego dochodzi nagroda roczna w wysokości pensji - wylicza. - Jak pani widzi, dbamy o pracowników - kwituje.

O dostępności benefitów po zatrudnieniu się w Biedronce opowiada mi Magda. Kobieta przyznaje, że jest zadowolona z tego, co oferuje jej pracodawca.

- Zostałam w Biedronce na 1/4 etatu dla benefitów. Niezależnie od tego, w jakim wymiarze godzinowym pracujesz, to masz te same prawa do korzystania z dodatków do pensji. Jedyne, co się zmienia, to wartość voucherów. Zamiast 1000 zł, które należą się osobom pracującym na pełnym etacie, dostaję 500 zł - wskazuje Magda.

Oprócz tego wymienia opiekę medyczną, kartę sportową, paczki świąteczne, pożyczkę 0 proc., bezzwrotną zapomogę dla osób w trudnej sytuacji życiowej oraz wsparcie finansowe emerytów niepracujących już w sklepach. - Biedronka wspiera zwłaszcza rodziny z dziećmi. Moja kuzynka, która również pracuje w dyskoncie, co roku dostaje dobrze wyposażoną wyprawkę szkolną dla dzieci - wskazuje Magda.

Jak wygląda pierwszy dzień pracy w Biedronce?

Pytam o to kierowniczkę dyskontu. - Pierwszego dnia spędzi pani w sklepie dziewięć godzin i już w praktyce pozna swoje obowiązki - przyznaje. Zanim jednak to nastąpi, dostanę do ręki podręcznik sprzedawcy. Na jego przeczytanie będę miała kilka godzin.

- Wiadomo, że nie będzie pani tylko ślęczeć nad książką. Wyjdzie sobie pani na sklep, rozładuje towar w formie przerwy od nauki - opowiada. Potem trafię pod opiekę pracownika z większym doświadczeniem. - Wprowadzi panią w podstawowe zajęcia podczas porannych, popołudniowych i nocnych zmian - dodaje kierowniczka.

Magda potwierdza, że nowi pracownicy mogą liczyć na wsparcie bardziej doświadczonych kolegów. - To prawda, że przez czas nauki towarzyszy nam szkoleniowiec. Taka osoba odpowiada na nasze pytania i wprowadza etapami do kolejnych obowiązków. Po okresie próbnym, przystępujemy do egzaminu. Szkolenia nie kończą się tylko na tym. Są obowiązkowe dla wszystkich pracowników co jakiś czas - opowiada.

Co dalej? Czy mam szanse awansować w Biedronce, jeśli będę dobrze wykonywać swoją pracę? Kierowniczka sklepu nie wyklucza takiego scenariusza, ale daje mi do zrozumienia, że nie każdy może objąć wyższe stanowisko w dyskoncie. - O tym decydują predyspozycje do zarządzania ludźmi. Od razu widzę, czy komuś się należy awans, czy nie. Trochę ciężkiej pracy i może pani też się uda przejść najpierw na starszego sprzedawcę, a potem, kto wie? Być może nawet na zastępcę kierownika? - odpowiada.

Magda przekonała się o tym, że awanse w Biedronce rzeczywiście zależą od predyspozycji. - W moim przypadku propozycje wyższego stanowiska dostałam dwa razy, za każdym razem po roku pracy - mówi. - Awanse są też jedyną opcją na podwyżkę. Inflacyjne czy coroczne wzrosty pensji się tutaj po prostu nie zdarzają - podsumowuje sprzedawczyni.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (58)