Przed nami nowe, randkowe show telewizyjne. "To będzie aplikacja randkowa na żywo"
Kobiety znowu mają na ekranie zabiegać o uwagę mężczyzn. Polsat na wiosnę zapowiada program "Umów się ze mną". Idea jest prosta. Uczestniczki wskażą z kim chcą iść na randkę. Psikus polega na tym, że nie mają jednak głosu decydującego. Partnerkę wybiorą sobie mężczyźni.
08.02.2018 | aktual.: 08.02.2018 16:01
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Uwaga, ogłoszenie. Singielki poszukiwane. Aby przestać zasypiać samotnie należy zgłosić się do telewizji Polsat. Stacja zabawi się w swatkę. Zaraz po "Rolnik szuka żony", "Kto poślubi mojego syna" przyszedł czas na "Umów się ze mną". Nowy program to podobno "doskonała zabawa, solidna porcja dowcipu i dobra muzyka, w rytmie której uczestnicy będą dokonywać randkowych wyborów"- czytamy w materiałach prasowych. Jesteśmy mocno zainteresowane tym randkowym show, ale spokojnie, przeczytajmy regulamin.
"Takie programy to anachronizm"
W każdym odcinku 30 kandydatkom zostanie przedstawionych kilku singli. Nie wszyscy na raz, pojedynczo. I gdy wychodzi śmiałek na arenę, kobiety przy swoich platformach wciskają przyciski, czy są dalej zainteresowane, czy odpuszczają i czekają na nowego, lepszego samca. Przyznajemy, brzmi super. I Tomasz Matwiejczuk, rzecznik telewizji Polsat gwarantuje nam frajdę.
- To jest zabawa - stwierdza Matwiejczuk. - Program sprawdził się w kilkudziesięciu krajach - dodaje. Wtóruje mu prowadzący show Piotr "Guma" Gumulec znany z "Kabaretu na żywo". Jego zdaniem chodzi tu zabawę. Jest to taki "aplikacja internetowa na żywo". - Ludzie przychodzą do programu, aby się pobawić. Nikt ich do tego nie zmusza. – komentuje. Formatu nie ocenia. – Jest pełna sprawiedliwość, tu jest równouprawnienie - stwierdza. Prowadzący ma zadbać także o "podchwytliwe pytania" - wynika z informacji prasowych. Nie podają, jednak szczegółów na czym te haczyki mają polegać.
Po trzech rundach następuje finał. Teraz mężczyzna zadaje pytania, po czym wybiera najlepszą dla niego opcję (partnerkę) i udaje się z nią na randkę. Oczywiście w blasku fleszy. A relację z tego pomnego wydarzenia zobaczymy w kolejnym odcinku. I choć nie chcemy przyczepiać się do formatu, bo program podbija cały świat, to skoro mamy 30 kobiet, to w kolejnym odcinku będzie 30 panów? Otóż, nie. Nie ma zamiany ról. - Taka jest forma programu - stwierdza Matejczuk. I wszystko sprowadza się do starego powiedzenia, że kobiety jak "ryby i dzieci, głosu nie mają". One mają tylko klikać w platformę, bo przy pytaniach mogłyby się przecież zaplątać.
– Moim zdaniem dzisiaj takie programy to anachronizm, bo wtedy pamiętajmy, że nie było internetu, który dziś jest jedną wielką randką w ciemno – twierdzi Jacek Kawalec, prowadzący pierwszy tego typu program w Polsce "Randkę w ciemno". Dodaje, że "niektórzy biorą udział w programach, aby zaistnieć". Bo tu nie ma miejsca na szukanie partnera na resztę życia. Ale powróćmy do tej nieszczęsnej zamiany ról, czy takie traktowanie nie jest seksistowskie? - Moim zdaniem, jeżeli w tym programie może wybierać tylko jedna płeć, to jest to niesprawiedliwe – przyznaje Kawalec.
Zdaniem psycholog Renaty Składek "format może wzbudzać kontrowersje" – Jest zastanawiający - stwierdza. Dodaje, że w programie powinni wybierać raz mężczyźni, raz kobiety. – Gdyby tak było, to nie czepiałabym się, ale tak nie jest – mówi i zwraca uwagę, że dzisiaj kobiety walczą o równouprawnienie w różnych kwestiach. Zarówno w kwestiach wyboru, którego w tym programie koniec końców nie ma.
A więc na końcu przypomnijmy hitową scenę z "Randki w ciemno", odnosząc się do tego, że panie pytań nie mogą zadawać. - Kto wygra w twoim dzisiejszym rankingu? – pytał jednego z uczestników w 1995 roku Jacek Kawalec. – Ja myślę, że wiewiórka, która najszybciej poradzi sobie z twardym orzechem - odparł uczestnik. Czy na takich uczestników i takie odpowiedzi możemy liczyć? Przekonamy się na wiosnę.