Wyprzedała wszystko. Myślała, że nigdy nie wróci do Polski

Wyprzedała wszystko. Myślała, że nigdy nie wróci do Polski

Dagmara Kaźmierska wspomina momenty przed porodem Conana
Dagmara Kaźmierska wspomina momenty przed porodem Conana
Źródło zdjęć: © Licencjodawca
11.03.2024 10:41, aktualizacja: 11.03.2024 11:52

Dagmara Kaźmierska występuje w najnowszej edycji "Tańca z gwiazdami". Jej występom kibicuje Conan. W książce "Prawdziwa historia Królowej życia" celebrytka wspomniała o trudnym czasie przed przyjściem syna na świat. Uciekając do USA, musiała pozbyć się domu i samochodu.

Dagmara Kaźmierska dzięki "Królowym życia" zyskała sporą popularność. Teraz, już jako celebrytka, nie może narzekać na brak zainteresowania ze strony fanów oraz mediów. "Królowa" zgodziła się na udział w "Tańcu z gwiazdami". Jej partnerem na parkiecie został Marcin Hakiel. Matce cały czas kibicuje syn Conan.

Kaźmierska nigdy nie ukrywała, że w swoim życiu naprawdę wiele przeszła. Szczególnie dramatycznym momentem był wyjazd "królowej" do Stanów Zjednoczonych po tym, jak jej mąż usłyszał zarzut zabójstwa i uciekł za ocean.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Sprzedała majątek i wsiadła w samolot. "Długo zastanawiałam się, czy dobrze robię

Kiedy ukochany Kaźmierskiej wyjechał z Polski, ta postanowiła ruszyć za nim, mimo zaawansowanej ciąży. Mężczyzna opuścił kraj i do USA przedostał się przez Meksyk. Celebrytka bała się jednak pokonywania tej samej drogi.

"To okazało się zbyt niebezpieczne. Trzeba było przejechać przez pustynię, zdać się na łaskę lub niełaskę przemytników. Słyszałam o strasznych rzeczach, które przydarzyły się ludziom przekraczającym w ten sposób amerykańską granicę. Nie mogłam się na to zdecydować ze względu na bezpieczeństwo moje i dziecka. Postanowiliśmy, że pojadę przez Kanadę" - wspominała w książce "Prawdziwa historia Królowej życia".

Co więcej, przed podróżą Kaźmierska sprzedała dom i samochód. Ciążę ukrywała, ponieważ nie chciała, by celnicy stwierdzili, że przyleciała tylko po to, by dziecko dostało obywatelstwo.

"Mój biust osiągnął imponujące rozmiary i to nie tylko z powodu dziecka. Przed wyjazdem sprzedałam dom, mercedesa S. Zrobiłam to, bo byłam pewna, że jadę do Ameryki na zawsze. Musieliśmy mieć pieniądze, żeby się tam urządzić. W staniku miałam upchnięte kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Na każdy cycek przypadała niemała ilość studolarowych banknotów. Żeby nie budzić podejrzeń, nie zabrałam żadnej wyprawki dla dziecka, choć długo zastanawiałam się, czy dobrze robię" - czytamy.

"O mało nie dostałam zawału"

Kaźmierska wspomniała, że w trakcie podróży służby śledziły praktycznie każdy jej krok z powodu Pawła Kaźmierskiego, który był wpisany na listę poszukiwanych. Samo przejście przez lotnisko było niezwykle stresujące.

"Wystarczyło, że pojawiłam się na lotnisku z paszportem, a funkcjonariusze od razu sięgnęli po czerwony telefon, specjalny przeznaczony dla służb. Zaprosili mnie do pokoju, zaczęli wypytywać, dokąd jadę i po co (...). O mało nie dostałam zawału" - tłumaczyła.

Jak się okazało, celebrytka miała dużo szczęścia, bo trafiła na celniczkę, dzięki której spokojnie przeszła dalej, unikając komplikacji.

"Patrząc prosto w oczy, obmacała mi piersi. Nie ma cudów, musiała wyczuć, że coś tam jest. Zjechała ręką niżej, na brzuch. W oczach stanęły mi łzy. To koniec, myślałam (...). Po chwili celniczka uśmiechnęła się i powiedziała: Niech pani idzie (...). Za to, co zrobiła, jestem jej wdzięczna do dziś" - wspomniała.

"Podróż była koszmarna"

Po udanej przeprawie przez lotnisko Kaźmierska musiała przekroczyć granicę kanadyjsko-amerykańską w tirze. Celebrytka ukryła się na górnej półce nad kierowcą.

"Samo wejście było nie lada wyczynem. Nie miałam gdzie umieścić nóg, podciągnęłam kolana pod brodę, brzuch uwierał mnie i nie pozwalał oddychać (...). Podróż była koszmarna" - ujawniła po latach.

Po stresujących przygodach udało jej się dojechać do Stanów Zjednoczonych. Kiedy znalazła się po drugiej stronie granicy... odeszły jej wody płodowe.

"Paweł wybiegł na ulicę, zaczął machać rękami. Chciał zatrzymać jakikolwiek samochód, jakikolwiek pojazd, który mógłby nas podwieźć do szpitala. No i się zatrzymał. Radiowóz! Ktoś by w to uwierzył? Policja wiozła mnie razem z moim poszukiwanym listem gończym ukochanym do porodu" - dowiadujemy się z "Prawdziwej historii Królowej życia".

"Wrzasnęłam z całych sił. Umieram!"

Na tym jednak nie kończy się dramat Kaźmierskiej. Już w szpitalu pielęgniarka zarzuciła Dagmarze, że przybyła do Stanów jedynie po to, aby urodzić syna. W pewnym momencie "królowa" została sama na sali porodowej.

"I'm dying!, wrzasnęłam z całych sił. Umieram!. I tak jeszcze parę razy głośniej. Zadziałało, w końcu mnie zauważyli (...). Byłam bardzo słaba i zmęczona. W ciągu minionych dwudziestu czterech godzin przejechałam nielegalnie pół kontynentu" - wyznała.

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

© Materiały WP