Przeżyła w Azowstalu 65 dni. Opowiada, jak potraktowali ją Rosjanie
Ukraiński portal The Village opublikował rozmowę z Anną, żoną żołnierza Pułku Azow, który trafił do rosyjskiej niewoli. Kobieta spędziła 65 dni z półtorarocznym dzieckiem w bunkrach Azowstalu w Mariupolu. - Schron drżał, tynk leciał nam na głowy, generator został zniszczony [...]. Czasami pół godziny zajmowało mi podgrzanie w metalowym kubku nad świeczką wody dla dziecka - wyznała.
Anna przeszła rosyjską selekcję osób ewakuowanych z Azowstalu. Znajduje się obecnie na terytorium, które kontrolowane jest przez ukraiński rząd. Kobieta postanowiła opowiedzieć portalowi The Village, w jakich warunkach ukrywała się wraz z półtorarocznym dzieckiem przed rosyjskim wojskiem.
"Kwestia żywności była dotkliwa"
Ukrainka udała się do schronu w Azowstalu już w pierwszych dniach rosyjskiej inwazji. W pośpiechu wzięła ze sobą jedynie "dokumenty, koc, jedzenie na kilka dni, pieluchy i odżywkę dla niemowląt". Czuła, że przez stres traci pokarm w piersiach. Anna przyznała w rozmowie z dziennikarzami, że zapasy nie wystarczyły. W schronie wszyscy głodowali.
- Kwestia żywności była naprawdę dotkliwa - ludzi przybywało, a jedzenia ubywało - powiedziała. Kobieta dodała, że miała szczęście, ponieważ jej syn jest mały, więc nie potrzebował dużo pożywienia. W przeciwieństwie do starszych dzieci, które również przebywały w schronie. - Inne dzieci w wieku od 3 do 5 lat były ciągle głodne. Ich zabawy kręciły się wyłącznie wokół tematu jedzenia - dodała.
Zobacz także: Przerażające statystyki dotyczące gwałtów w Ukrainie. Ofiarą padają niemowlęta i dzieci
Anna przebywała w dwóch schronach. W pierwszym, w którym ukrywała się tydzień, spała na ławkach. Brakowało nie tylko odpowiednich miejsc do odpoczynku, ale też jedzenia. Warunki porównała do tych, które panują w więzieniach.
- Zaczął się ostrzał, dlatego wychodzenie było bardzo niebezpieczne, z dzieckiem wychodziłam na około pięć minut dziennie, żeby się rozprostować i pooddychać świeżym powietrzem - nawet w więzieniu wychodzi się na dłużej - opisywała.
Poruszająca relacja Anny
W drugim schronie spędziła 58 dni. Wraz z nią przebywało w nim 75 osób, w tym 17 dzieci. Wszyscy bali się o własne życie, słysząc odgłosy ostrzeliwania i bombardowania. - Schron drżał, tynk leciał nam na głowy, generator został zniszczony przez falę uderzeniową i przestał działać. Czasami pół godziny zajmowało mi podgrzanie w metalowym kubku nad świeczką wody dla dziecka - powiedziała Anna.
Tym razem nie zabrakło im łóżek, choć wykonane były z twardych, drewnianych palet. Anna wspomina, że nabawiła się siniaków. Podobnie jak pozostali współtowarzysze niedoli. - Baliśmy się, że wezmą nas przez nie za wojskowych - przyznała dziennikarzom. Niektórzy z ocalałych starali się ukoić nerwy alkoholem destylowanym z preparatów antyseptycznych, których używano podczas pandemii koronawirusa.
Kobieta opisała również szokujące praktyki rosyjskiej armii w obozie filtracyjnym, przez który przechodziła podczas ewakuacji Azowstalu. Przebywających w schronach podzielono według płci i zaprowadzono do namiotów.
- W obecności kobiet z rosyjskiej armii musiałyśmy się całkowicie rozebrać. Wybadały nas bardzo dokładnie, nie pozostawiając miejsc intymnych. Nie zmieniły nawet rękawiczek - wspominała.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl