Przeżyła zamachy w Londynie. Teraz walczy z terroryzmem
Sajda Mughal miała wyjątkowo dużo szczęścia. 7 lipca 2005 roku wyszła jak zawsze do pracy. Przez przypadek wsiadła do innego przedziału niż zazwyczaj i to, jak się później okazało, uratowało jej życie. W samym sercu Londynu terroryści zdetonowali bombę.
18.01.2016 15:03
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Sajda Mughal miała wyjątkowo dużo szczęścia. 7 lipca 2005 roku wyszła jak zawsze do pracy. Przez przypadek wsiadła do innego przedziału niż zazwyczaj i to, jak się później okazało, uratowało jej życie. W samym sercu Londynu terroryści zdetonowali bombę. Wkrótce później Mughal rzuciła pracę i zaczęła działać na rzecz muzułmanek, by żadna z nich nie pozwoliła swojemu dziecku dołączyć do terrorystów.
To miał być zwykły dzień w pracy. 23-letnia wtedy Sadja Mughal wyszła z domu, by dojechać metrem do pracy. Zawsze wsiadała do pierwszego przedziału, ale tym razem trafiła do środkowego. Jak przyznaje, uratowało jej to życie. Chwilę później zamachowiec, 19-letni Jamajczyk Germaine Lindsay, wysadził metro w powietrze.
- Były godziny szczytu, więc całe metro było zapełnione. Wyruszyliśmy z Kings Cross i po 10 sekundach w tunelu, stało się to. Potężna eksplozja. Ogromny huk, jakiego nigdy jeszcze nie słyszałam. Cały pociąg się trząsł, wszyscy upadali na podłogę. Zrobiło się ciemno, włączyły się światła bezpieczeństwa. Cały przedział wypełnił się dymem i trudno było oddychać, więc zdjęłam kurtkę, by się jakoś osłonić. Wszyscy dookoła krzyczeli, ktoś próbował rozbić szybę. Nawet nie przeszło mi wtedy przez myśl, że to mogła być bomba. Przygotowywałam się na śmierć – pisze na łamach brytyjskiego „Mirror”.
Po 40 minutach policjanci i strażacy zaczęli wyprowadzać pasażerów z zapadniętego tunelu. Sadja nie miała poważnych obrażeń, więc musiała zatroszczyć się o siebie sama. Pobiegła do najbliższego baru i zamknęła się w łazience. Jej twarz pokrywała gruba warstwa pyłu. Padły sieci telefoniczne i komunikacja miejska. Do domu na drugim końcu miasta wracała na pieszo.
- Wbiegłam do domu, pozamykałam wszystkie drzwi, zasłoniłam okna i zwinęłam się na kanapie czekając aż przyjdzie ktoś z rodziny. Nie byłam w stanie oglądać wiadomości. Dopiero wieczorem włączyłam telewizor, by dowiedzieć się, co tak naprawdę się stało. Byłam w szoku kiedy dowiedziałam się, że zrobił to muzułmanin. Jako muzułmanka wiedziałam, że taka zbrodnia jest wbrew temu, co uczy Koran. Oni nie reprezentowali islamu – dodaje.
Sadja długo nie mogła wrócić do normalnej pracy w korporacji. Przyznaje, że gdy pół roku później wróciła do biura, czuła się jak robot. – Cały czas zadawałam sobie pytanie, dlaczego to się stało. Dlaczego nigdy temu nie zapobiegł? Co z rodzicami zamachowców? Dali im życie, chcieli dla nich jak najlepiej, na pewno nie chcieli, by ich dzieci odbierały innym to, co najważniejsze. To wtedy moje życie się zmieniło – przyznaje.
Dziewczyna podjęła decyzję o tym, by założyć rodzinę. Pracę w korporacji zamieniła na działanie w JAN Trust, organizacji, która pomaga marginalizowanym kobietom, by mogły być niezależne od innych. Później skupiła się na problemie ekstremistów, którzy nowych członków swoich ugrupowań szukają wśród młodych muzułmanów. Jak przyznaje, najważniejsza dla niej jest praca z matkami tych „rekrutów”.
– Większość z tych kobiet nigdy wcześniej nie miała styczności z komputerem. Uczymy je jak z nich korzystać, pokazujemy jak wiele stron internetowych wpływa na ich dzieci. Często są pozostawione same sobie, nie znają nawet angielskiego, więc słuchają tylko wiadomości z ich kraju pochodzenia. A tam nie dowiedzą się o obcinaniu głów czy innych morderstwach dokonywanych przez ISIS – mówi.
JAN Trust przeprowadziło ankiety wśród 350 muzułmanek mieszkających w Londynie. 93 proc. z nich nie miało podstawowej wiedzy o komputerach, ani czym jest radykalizacja online. Mughal i pracownicy fundacji na bieżąco monitorują propagandowe treści jakie publikują w sieci terroryści. Od niedawna dziewczyna odwiedza też szkoły. Już wielokrotnie słyszała jak dzieci pozytywnie wypowiadają się o zamachowcach.
- Opowiadam im szczegółowo co przeżyłam wtedy w metrze. Chcę żeby wyobrazili sobie, że w moim miejscu byłaby ich matka, siostra, albo przyjaciel – mówi w wywiadzie dla „Telegraph”.
Dla Mughal najważniejsza jest edukacja. Pokazanie, że ideologia członków ISIS jest niebezpieczna. Tylko dzięki informowaniu kobiet co czeka na ich dzieci możliwe jest skończenie z fają Brytyjczyków wyjeżdżających do Syrii.
Według ostatnich danych do Syrii wyjechało już ponad 700 Brytyjczyków. Tylko połowa wróciła. Większość dołączyła do terrorystów, inni zginęli próbując od uciekać.
- Żadna matka nie chce narażać dziecka na śmierć w miejscu, gdzie nawet nie będzie mogła odwiedzić jego grobu – mówi Sadja Mughal.
md/ WP Kobieta