Radna Ewa Bawolska komentuje zarzuty wójta. "Może powinnam stanąć z flagą tęczową"
Ewa Bawolska, radna gminy Grunwald, była gościem w programie "Newsroom" WP, gdzie odniosła się do listu wójta skierowanego do premiera Polski. W piśmie wójt zaznacza, że Bawolska propaguje postulaty środowisk LGBT oraz jest matką homoseksualnej dziewczyny. - Kilkakrotnie zdarzyło mi się na Facebooku, na moim prywatnym koncie, popełnić post, w którym próbowałam przekazać, że homoseksualizm nie jest kwestią wyboru - wyjaśnia Ewa Bawolska i jednocześnie dodaje, że nawet nie miała do tej pory odwagi, aby wyjść na manifestację. - Może powinnam stanąć z flagą tęczową i powiedzieć 'basta wam od moich dzieci, od naszych dzieci, pilnujcie swoich spraw' - dodaje radna.
Wójt zarzucił pani, że pani w dosa… Rozwiń
Transkrypcja:
Wójt zarzucił pani, że pani w dosadny sposób propaguje postulaty środowisk LGBT. Co
pani takiego konkretnego robiła? Czy przekroczyła pani w jakiś sposób dobre obyczaje?
Podejrzewam, że w ocenie osób, które mają
postawy homofobiczne, to tak właśnie było. Kilkakrotnie zdarzyło mi
się na Facebooku, na moim prywatnym koncie popełnić jakiś post odnośnie właśnie
tej homofobicznej postawy. Próbowałam przekazać
te informacje o tym, że homoseksualizm nie jest kwestią wyboru. Że
to tak jak seksualność człowieka jest częścią jego osobowości, osoby,
tak, tak również co do homoseksualizmu nie możemy mieć na to wpływu jako rodzice,
jako środowisko. Przynajmniej my takiego wpływu nie mieliśmy. I takie zarzucanie mi właśnie,
że to przez jakieś błędne wychowanie moja córka
jest homoseksualna, no to bardziej mnie zabolało. A dokonała tego w
pewien sposób, może nie do końca świadomie, małżonka wójta, która na swoim profilu
zamieściła link do informacji jakiejś prasowej na ten temat, że homoseksualizm
jest wynikiem błędów wychowawczych czy środowiskowych.
Rozumiem. Czyli nie chodziła pani
po ulicy, nie chodziła pani po gminie, nie zaczepiała pani nikogo i nie mówiła "Hej, osoby LGBT są w porządku"?
Nie, takie rzeczy nie miały miejsca i myślę, że
chyba nawet nie odważyłabym się w jakiś sposób tak publicznie
w sensie wziąć udział w demonstracji jakiejś, chociaż myślę,
że może właśnie powinnam. Może właśnie powinnam stanąć z flagą tęczową i powiedzieć
"basta wam
od moich dzieci, od naszych dzieci". Pilnujcie swoich spraw.
To na pewno wymagałoby dużej odwagi z
pani strony. Gdyby pani nam mogła powiedzieć właśnie jak pani jako matka jakby
poradziła sobie z tym, zaakceptowała, czy może to naturalnie od razu przyszła ta informacja, że
pani córka ma odmienną orientację?
Pani jako matka mieszkająca w 5-tysięcznej miejscowości.
Ta informacja została jakby odkryta przez siostry Klaudii.
To one zwróciły mi uwagę na jej problemy, pokazały, że w pewien sposób izoluje
się od swoich rówieśników, że w szkole, gdzie chodziły prawie równolegle,
bo różnica wieku jest co 2 lata są mojej córki, więc one widziały
siebie nawzajem w szkole, jak ona się zachowuje. I po prostu porozmawiałam z córką,
czy jest jakiś problem, tak. I okazało się, że był dla niej to duży problem, bo przeżywała
wewnętrzny taki konflikt, tak. Z jednej strony dziecko, które kilka lat temu
jeszcze wzięło udział w komunii świętej, przygotowywuje się teraz do bierzmowania, bo
jesteśmy rodziną katolicką, nagle czuje, że coś z nią jest nie tak, że ona po prostu nie
pasuje, tak jak jej koleżanki mają kolegów, przyjaciół, fascynacje miłosne
już w tym wieku, tak, te naście lat, a
ona wolała skierować swoje uczucia czy wolała i uczucie kierowały
się w stronę kobiety, dziewczyny. Pierwszą taką informacją, taką publiczną to było
podczas rozmowy rodzinnej i na spotkaniu rodzinnym, kiedy któryś z krewnych zapytał
"ta córka ma kawalera, ta ma kawalera, a co z Klaudią?" a ja mówię "no Klaudia
chyba woli dziewczyny". I Klaudia w ogóle tak przytaknęła,
nie była tym zażenowana. A rodzina przyjęła to tak po prostu, bez jakiegoś większego
komentarza.