Relacja matka-córka. "Córki często są dla matek lustrem"
Związek, jaki tworzy się między matką a jej córką, ma znaczący wpływ na późniejsze życie obu tych osób. Dlaczego ta relacja bywa tak problematyczna? Skąd biorą się konflikty między dwiema kobietami, które powinny być sobie tak bardzo bliskie? Czy taką zniszczoną relację da się – i warto – odbudować?
04.05.2023 | aktual.: 02.06.2023 08:48
Sonia Miniewicz: Postać matki ma zwykle ogromny wpływ na życie dziecka i jego rozwój, na to, kim stanie się jej córka w przyszłości. Relacja z matką, czyli pierwszą osobą, z jaką dziecko buduje więź, jest też głównym czynnikiem wpływającym na wzorzec przywiązania. Co to znaczy?
Katarzyna Bogusz-Przybylska, terapeutka w nurcie terapii skoncentrowanej na rozwiązaniach (TSR): John Bowlby wyróżnił trzy wzorce przywiązania – bezpieczny, zwany również ufnym, który uznawany jest za najbardziej właściwy, oraz dwa wzorce dysfunkcyjne: unikający oraz lękowo-ambiwalentny. Styl przywiązania, który dziecko wykształca w pierwszych latach życia, ma przełożenie na jego sposoby radzenia sobie w dalszym życiu, również dorosłym. Warto podkreślić, że o ile w pierwszym roku życia kluczowe znaczenie dla dziecka ma relacja z mamą, to nie pozostają tu bez znaczenia również pozostali opiekunowie – zwłaszcza tata dziecka, ale również babcie, rodzeństwo i tak dalej.
Więź między matką i córką jest silna i oddziałuje na życie dziecka, jednak nie zawsze jest to pozytywny wpływ. Jakie zachowania psują tę relację – i skąd się biorą?
Jako terapeutka pracuję w nurcie terapii skoncentrowanej na rozwiązaniach i mam w zwyczaju skupiać się na tym, co w relacjach moich klientów działa i sprawdza się najlepiej. Jestem przekonana, że każdy rodzic buduje relację ze swoimi dziećmi najlepiej, jak potrafi. Zdarza się, że rodzic nie trafia w potrzeby dziecka, nie zauważa dziecka jako odrębnej osoby, której należy się szacunek – stąd historie o tym, że rodzice krzywdzą swoje dzieci.
Moim zdaniem w największym stopniu ma to związek ze wzorcami, jakie wynieśliśmy z naszych domów rodzinnych. Jeśli rodzic nie radzi sobie w roli rodzicielskiej, stosuje nadużycia wobec dziecka, sięga po przemoc, to najczęściej wynika to z braku świadomości, braku wiedzy i/lub umiejętności. Bardzo często w gabinetach terapeutycznych widzimy, że to, z czym mierzą się rodzice, to trudność w radzeniu sobie z nieprzyjemnymi emocjami, takimi jak lęk czy bezsilność, które są podłożem złości na zachowania dziecka.
Warto pamiętać, że dziecko nie ma innych rodziców niż ci, którzy się nim opiekują; w pierwszych latach życia, kluczowych dla rozwoju, nie ma też zasobów pozwalających obronić się przed nadużyciem ze strony najbliższych czy dostrzec, co mogłoby funkcjonować lepiej. Na szczęście coraz częściej dorośli korzystają ze wsparcia terapeutów i pracują nad tym, by zastąpić niekorzystne nawyki i przekonania takimi, które są dla nich bardziej służące i wartościowe.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czy płeć i różnica pokoleń odgrywają tu istotną rolę? A może większe znaczenie mają zupełnie inne czynniki?
Myślę, że zarówno płeć, jak i różnica pokoleń mogą mieć mniejsze znaczenie niż wzorce przenoszone w rodzinie z pokolenia na pokolenie. Mamy dziś XXI wiek i w wielu domach na przykład hasło "chłopaki nie płaczą" nie ma już racji bytu, w wielu zaś wciąż funkcjonuje na porządku dziennym. Podobnie jak przekonanie o tym, że główną rolą kobiety jest urodzenie dziecka i opieka nad domem. Warto pamiętać, że przekonania o różnicach płciowych są bardzo mocno zakorzenione w systemach rodzinnych, a dziś żyjemy w czasach, gdy wiele z tych przekonań podawanych jest w wątpliwość i to bywa trudne zarówno dla rodziców, jak i dla dzieci. Przekonania, o których mówimy, dotyczą wszystkich płci.
Bardzo często matka chce się zbliżyć do córki, nawiązać z nią bardzo bliską relację – zostać jej przyjaciółką. Wielu psychologów wskazuje, że nie jest to najlepszy pomysł, świadczy to o zaburzeniu perspektywy, bo matka powinna pozostać matką.
Jednym z podstawowych zadań rodzica jest stawianie dziecku granic. Mówimy tu o jednym z najtrudniejszych elementów roli wychowawczej, czyli rozróżnianiu sytuacji, w których należy dziecku czegoś odmówić bądź zabronić. Innymi słowy – są sytuacje, w których rodzic musi przyjąć postawę dyrektywną, wprowadzić pewne zasady służące budowaniu poczucia bezpieczeństwa w strukturach psychicznych dziecka. Rolą rodzica jest pokazać, że są elementy niezmienne, takie jak na przykład miłość rodzica bez względu na to, co zrobi dziecko. Że dziecko może wrócić do rodzica nawet wtedy, gdy zdarzy mu się zachowanie niezgodne z rodzinnymi zasadami czy po prostu niewłaściwe z jakiegoś punktu widzenia.
Kiedy myślę o moim rozumieniu przyjaźni, to jest to relacja mocno partnerska, w której owszem, możemy mówić o stawianiu granic, jednak trudno wyobrazić mi sobie przyjaciółkę, która mi czegoś kategorycznie zabrania. Z drugiej strony relacja mama-córka może bardzo dużo wzorców czerpać z przyjaźni, bo mówimy tu o zaufaniu czy wzajemnym szacunku. Jestem jednak daleka od zachęcania do zmiany relacji mama-córka na relację przyjaciółka-przyjaciółka choćby dlatego, że mama jest bardzo ważną figurą w życiu każdego dziecka.
Czy córki przejmują od swoich matek wzorce zachowań? Czego się od nich uczą?
Dzieci uczą się od rodziców. Płeć nie ma tu znaczenia. Co więcej, dzieci uczą się przez obserwację – ważniejsze jest to, co rodzic robi, co prezentuje swoimi zachowaniami i postawą, niż to, co mówi, czego zakazuje bądź na co pozwala. Świetnym przykładem są tu rodzice palący, którzy zabraniają dzieciom palić. Najczęściej skutek jest taki, że dziecko sięga po papierosy w ukryciu. W dorosłym życiu osoba autonomiczna i z dużym poziomem samoświadomości potrafi zdecydować, które wzorce przekazane przez rodziców chce przejąć, a które zamienić na korzystniejsze dla siebie i swojej własnej rodziny (jeśli zdecyduje się taką założyć).
Jakie problemy generuje w takim razie taka relacja? Co stanowi nierzadko zarzewie konfliktu?
Myślę, że jest to bardzo subiektywne. Natomiast zaobserwowałam wśród matek wokół mnie – zarówno klientek, koleżanek, ale także u siebie jako mamy dziewczynki – że córki często są dla matek lustrem (podobnie synowie dla ojców). Cechy naszych córek, które trudno nam zaakceptować u siebie lub z którymi sobie nie radzimy w nas samych, często są źródłem największych konfliktów.
Jak można zbudować relację matki i córki opartą na szacunku, zrozumieniu i miłości?
Tu nie ma złotej recepty. Z osobami, które przychodzą do mnie po wsparcie, dzielę się moim przekonaniem, że kluczowa w tym aspekcie jest akceptacja siebie. Bo to ona jest podstawą do budowania relacji pełnych szacunku, zrozumienia, sympatii, a niekiedy także miłości. Mój autorski model zakłada, że akceptację siebie odbudowujemy stopniowo – najpierw trzeba mieć odwagę do poznania siebie, potem zrozumienia siebie, swoich wyborów i zachowań, a wraz z tym zrozumieniem pojawia się akceptacja siebie. Kiedy siebie akceptujemy, trudno siebie nie lubić, a nawet nie pokochać. Akceptacja siebie jest też bazą dla otwartości na poznanie – zrozumienie i zaakceptowanie drugiego człowieka. Bez samoakceptacji nie jesteśmy w stanie budować relacji opartych na szacunku, zrozumieniu, sympatii czy miłości do innych, a zamiast tego nakładamy wyuczone w toku życia maski.
Wiele się mówi o nadopiekuńczości matek, które często mają problem z wypuszczeniem dziecka "w świat", nie potrafią odciąć pępowiny. Skąd biorą się takie zachowania?
Jednym z elementów poznawania siebie jest zrozumienie, że każdy z nas działa w oparciu o swoje wewnętrzne wartości. To właśnie te wartości są naszym napędem do działania w każdym obszarze życia. Nadopiekuńczość rodziców, którą ja rozumiem jako ogromny lęk przed daniem dziecku swobody, niezależności, a jednocześnie równie ogromną troskę o bezpieczeństwo i dobro dziecka, pozwala rodzicowi zaspokoić którąś z wewnętrznych wartości. Zdarza się, że tą wartością jest poczucie bezpieczeństwa, że dobrze wywiązuję się z roli mamy. Te wartości mogą różnić się u różnych osób, natomiast nadopiekuńczość jest pewną strategią radzenia sobie. Dlatego szukając źródła nadopiekuńczości, przede wszystkim próbowałabym przyjrzeć się, jaką korzyść daje mamie nadopiekuńczość, jaką potrzebę mama zaspokaja nadopiekuńczymi zachowaniami.
Zobacz także
Zdarza się, że relacje matką i córki nie są najlepsze i prowadzą do frustracji. Czy taką więź można później naprawić? A jeśli tak, to w jaki sposób?
Metody są różne. Podstawowym warunkiem jest chęć, żeby coś z tą relacją zrobić. W TSR [terapia skoncentrowana na rozwiązaniach] szukając odpowiedzi na pytanie "jak?", zaczęłabym od pytania o to, jak miałaby wyglądać ta relacja po zmianie? Czym miałyby zostać zastąpione niepożądane elementy tej relacji? Mając określony cel, mamy możliwość szukania sposobów osiągnięcia go, czyli rozwiązań. Warto pamiętać, że w każdej relacji mamy wpływ wyłącznie na siebie i to, co my robimy – nie mamy wpływu na to, jak na naszą zmianę podejścia czy zachowania zareaguje otoczenie, a w tym nasza mama.
Często okazuje się, że nie bierzemy pod uwagę tego, że każda mama działa wobec dziecka z najlepszą intencją, na jaką ją stać, że nasze mamy również działają w oparciu o własne wewnętrzne wartości. Natomiast sposoby działania mamy mogą być z punktu widzenia dziecka nieprzyjemne, niekorzystne, a nawet szkodliwe – na przykład wspomniane wcześniej stawianie granic. Według mnie pierwszym krokiem do pracy nad relacją z mamą jest praca nad własną samoakceptacją. Dotykamy wówczas między innymi naszego spojrzenia na różnorodne role społeczne, jakie pełnimy bądź chcemy pełnić. Już w toku pracy nad podniesieniem akceptacji siebie zdarza się, że zauważamy, jak wiele dobrego wyniosłyśmy z relacji z mamą nawet wówczas, gdy ta relacja wydaje nam się na jakichś płaszczyznach niewłaściwa.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!