Relacje teściowej i synowej bywają skomplikowane. "Nie można się dogadać? To trzeba się rzadziej widywać"
– Idą święta i spotkasz się z teściową, za którą nie przepadasz? To skup się na dobrym jedzeniu. Albo na tym, że to tylko dwie godziny. I podziękuj sobie potem za to, że tam poszłaś. Skoncentruj się na tym, co jest pozytywem – radzi popularna polska psycholożka Katarzyna Miller, współautorka książki "Być synową i nie zwariować".
Ewa Podsiadły-Natorska: Trudno być synową?
Katarzyna Miller: To zależy, przede wszystkim od tego, czy kobiecie łatwo żyje się z samą sobą. Jeśli nie ma się zbyt wielkich oczekiwań, a przy tym przyjaźnie patrzy się na ludzi, to tak, łatwo być synową. Najtrudniej jest dziewczynom, które miały ciężko w domu, a które uważają, że od zamążpójścia właściwie wszystko zależy. Marzą, że wejdą w lepszą rodzinę i zostaną w niej serdecznie przyjęte. Kiedy dziewczyna bierze ślub, żeby wyrwać się z domu, nietrudno o rozczarowania.
Matki często mówią córkom: "U siebie będziesz sobie robiła, co będziesz chciała, będziesz sobie rządzić, ale tutaj masz się słuchać". Niestety te nadmierne oczekiwania mogą się nie spełnić. Wchodzenie w coś nowego ze zbyt określonymi, wymarzonymi wyobrażeniami zazwyczaj nie jest dobre, a wręcz jest dziecinne.
A teściową – trudno być?
Teściowe – jak synowe – bywają różne, choć tej pierwszej jest o tyle łatwiej, że syn jest z nią związany przez całe życie. Tworzą więź. Dobrą lub złą, ale tworzą. I nagle pojawia się nowa kobieta, też dla niego ważna, ale w zupełnie inny sposób. Synowe (i teściowe też) popełniają błąd, rywalizując o tego mężczyznę. Przecież te relacje są na zupełnie innym poziomie. Matka jest matką, a kobieta jest partnerką.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
A co, jeśli trafi nam się "absolutna właścicielka syna"? To jeden z typów teściowych, które wymieniacie w książce.
Matkom, które żyją życiem syna, bardzo trudno wypuścić go z rąk. Ubezwłasnowolniając go, robią mu krzywdę. Wtedy trzy osoby zostają mocno uwikłane w trudną sytuację. Zaczynają się spinać, mieć do siebie pretensje, prowadzić grę, manipulować. "Absolutna właścicielka syna" ocenia: "Kogo ty sobie wziąłeś?". Synowa nie jest jej dłużna: "Twoja matka cię wykończy, dlaczego ciągle do niej biegniesz?".
Wtedy mówię: "A co ci przeszkadza, dziewczyno, że on idzie do mamusi? Przecież nie idzie do innej kobiety. Idzie do matki, a ty sobie przez ten czas rób swoje". Bywają jednak sytuacje arcytrudne. Mówię dziewczynom: "Zobaczcie, jaka jest między nimi relacja, zbadajcie to jeszcze przed ślubem" – po to, żeby nie być później zaskoczoną i móc przygotować się na dyskomfort. Ale gdy dziewczyna jest zakochana, to patrzy na świat przez różowe okulary. Nie bardzo chce widzieć, że np. teściowa uważa, że ma do syna pełne prawo.
W dowcipach o teściowych jest ziarno prawdy?
Z tymi dowcipami to jest tak, że nasza kultura używa sobie na kobietach, które "wyszły z targetu". To się skończy, bo teściowe, jak i matki wyglądają coraz dłużej świetnie. A to ziarno prawdy w dowcipach czasem jest, czasem nie, zależy od człowieka. W książce przytaczam też dowcip: "Kobieta wznosi toast: Za seks! To jedyne, w czym moja teściowa nie może czuć się ode mnie lepsza". Akurat ten według mnie jest rozkoszny.
Jak dużo w poukładaniu relacji synowa–teściowa zależy od mężczyzny?
Dużo, dlatego fajnie, gdyby on był na tyle świadomy, żeby powiedział swojej matce: "Wybrałem kobietę, z którą będę żył i to jest teraz dla mnie pierwsza rodzina". Świetnie, gdy matki to rozumieją. Ale są matki, które mówią: "Twoja rodzina to ja". W takim kontekście pytanie, co wtedy zrobić, jest pytaniem trudnym, bo każda osoba może zrobić jedynie to, na co ją stać. Na szczęście są teściowe, które mówią: "To twój wybór synu, szanuję go". Albo: "Lubię ją, dziewczyna jest w porządku". Teściowa i synowa nie muszą się kochać, ale mają być wobec siebie uprzejme. Najgorzej, gdy on daje się wciągnąć w wojenkę. Jedna i druga mówią mu: "Powiedz jej" i on przekazuje im nawzajem te złe słowa, dolewając oliwy do ognia.
Pamięta pani najtrudniejszą sytuację pomiędzy synową a teściową ze swojego doświadczenia terapeutycznego?
Pamiętam wiele takich sytuacji. Najczęściej synowa twierdzi, że "wszystko byłoby dobrze, gdyby nie teściowa", na co ja odpowiadam: "To ona jest dla ciebie najważniejsza w życiu". "Jak to?! Ja jej nie znoszę!". "Właśnie to jest dowód na to, jak bardzo teściowa jest dla ciebie ważna". Bo ta synowa cały czas jest na teściowej skupiona. Poświęca jej swoją uwagę i energię. Bardzo często obie z góry nastawiają się, że jak zobaczą tę drugą, to będą wściekłe, że tamta na pewno zrobi coś nieprzyjemnego. Taka postawa sprawia, że gubimy to, co mogłoby być dobre lub do zniesienia.
Pytam: "Czemu zajmujesz się tym, co ci się nie podoba? Przez to nie możesz się cieszyć z całej reszty". Ona cały czas wymyśla: "Co ja jej tym razem powiem, a może nic nie powiem, odwrócę się tyłem, bo on jak zwykle nic nie zrobi, ależ jestem nieszczęśliwa, gdyby było inaczej, to moje życie byłoby łatwe". Odpowiadam na to: "A może nie byłoby łatwe, bo znalazłabyś coś innego, z czego też byłabyś niezadowolona".
Wracamy do kwestii podejścia do życia.
Ogromnie ważna jest umiejętności nastawienia się do życia w taki sposób, żeby cieszyć się z tego, co się ma – i nie zajmować się tym, czego się nie ma. Kiedyś od pewnego mężczyzny usłyszałam: "Moje małżeństwo jest średnie, czyli dobre. Nie można mieć w życiu za dużych wymagań, bo człowiek czuje się rozczarowany". Pomyślałam, że to mądry facet. Trzeba spróbować się dogadać, choć zazwyczaj żadna kobieta nie powie "zróbmy coś z tą sytuacją". Poza tym on może nie lubić chodzić do jej rodziny. I ma do tego prawo. Nie zmuszajmy się do robienia rzeczy, na które nie mamy ochoty. Warto umówić się na polityczną poprawność, co jest podstawą w miarę spokojnego życia.
A gdy są wnuki?
Jeśli lubią babcię, to niech z nią przebywają. Jeśli jej nie lubią, to nie muszą. Jesteśmy zbyt sztywni w myśleniu, brakuje nam lekkości. I poczucia humoru. Czasem żartuję: "O czym ty byś myślała, gdyby twoja teściowa była inna?". Przecież często wystarczy asertywnie powiedzieć: "Rozumiem wszystko, co mówisz, ale mam inne zdanie". Podziękować za radę, pomoc, ale zaznaczyć, że sobie poradzimy. Dobrze jest też powiedzieć teściowej "dziękuję za syna". W końcu dała nam kogoś fajnego, kogo chciałyśmy i przynajmniej nie wszystko zepsuła.
W każdej sytuacji trzeba zmniejszać ilość kosztów, jakie się płaci. Nie można się dogadać? To trzeba się rzadziej widywać. Idą święta i spotkasz się z teściową, za którą nie przepadasz? To skup się na dobrym jedzeniu. Albo na tym, że to tylko dwie godziny. I podziękuj sobie potem za to, że tam poszłaś. Skoncentruj się na tym, co jest pozytywem.
Jak się zwracać do teściowej? Nie każda z nas chce mówić per "mamo".
To kwestia dogadania się. Jeżeli się lubi teściową, ona lubi nas i nie mamy problemu z tym, żeby mówić do niej "mamo", to oczywiście używanie tej formy ma sens. Choć czasami teściowa nie chce być nazywana mamą. Albo synowa ma swoją mamę i nie chce innej kobiety nazywać w ten sposób. Wtedy może mówić na pani, po imieniu lub inaczej, zgodnie z życzeniem teściowej.
Kobiety, z którymi pani pracuje, którą formę wybierają?
Różną. Jeśli są skonfliktowane, to w ogóle starają się do siebie nie odzywać. Odpowiadają na okrągło, bezosobowo, rozmawiają przez dzieci albo przez faceta. To bez sensu, bo w ten sposób pokazujemy, że nie jesteśmy zadowolone, ale nic z tym nie robimy. Niestety, są ludzie zawzięci, którzy nie chcą odpuścić – wtedy jest walka. Wpływa to na całą rodzinę. Dzieci uczą się tego samego i większość później robi dokładnie to samo.
Ewa Podsiadły-Natorska dla Wirtualnej Polski