Wierzący partner pije bez umiaru. Nie rozwiodą się z jednego powodu

Choć cierpią, pozostają w małżeństwie. Ani zdrada, ani alkoholizm współmałżonka nie są przesłanką do unieważnienia małżeństwa kościelnego. Ale nie chodzi tylko o to. Dla nich ważniejsze są słowa przysięgi złożonej przed ołtarzem niż kościelne przepisy.

Zostali zranieni, ale nie chcą odejść od partnerów ze względu na wiarę
Zostali zranieni, ale nie chcą odejść od partnerów ze względu na wiarę
Źródło zdjęć: © getty | Roberto Casoni

11.11.2022 | aktual.: 11.11.2022 10:10

Dla 37-letniej Karoliny poranna i wieczorna modlitwa oraz niedzielna msza to najważniejsze momenty tygodnia. – Nie, nie jestem dewotką - śmieje się Karolina, która od kilku lat zajmuje się rękodziełem. Rzuciła pracę w szkole na rzecz twórczości artystycznej. Wyplata makramy, szyje poduszki, lepi z gliny piękne naczynia. – Moi rodzice są niezwykle religijni, to od nich nauczyłam się takiego podejścia do wiary. Bardzo je sobie chwalę, bo to niezwykle ważny element mojego życia duchowego. Przywiązuję do tej sfery ogromną wagę, podobnie jak do wartości, które są fundamentem wyznawanej przeze mnie i moją rodzinę religii.

43-letni Wojtek pracuje jako organista w kościele w podwarszawskiej wsi. Skończył średnią szkołę muzyczną w klasie organów, na których gra od szóstego roku życia. Studiował muzykologię na Uniwersytecie Warszawskim. Od siedmiu lat jest mężem Ilony, 41-letniej stomatolożki, z którą wychowuje 6-letniego synka Adasia. – Moi rodzice są niewierzący, a do kościoła na naukę gry na instrumencie prowadzała mnie babcia – wspomina Wojtek. – To jej zawdzięczam przynależność do Kościoła i miłość do muzyki. No i głęboką wiarę, dzięki której nieraz wychodziłem z różnych życiowych opresji.

Samo się rozwiąże?

Karolina od ponad pół roku każdą modlitwę, poranną i wieczorną, składa w intencji męża. Dlaczego? Kobieta nie chce powiedzieć wprost. – Zagubił się po prostu, zboczył ze ścieżki, którą wyznacza nam Bóg – mówi smutno. – W jego życiu pojawiła się inna kobieta, ale tak naprawdę nie wiem, co ich łączy. Być może tylko przyjaźń, choć moja przyjaciółka zrobiła mu zdjęcie z tą kobietą, jak obejmowali się na ulicy i pocałowali. Wierzę, że to zaczadzenie serca i umysłu minie. Mamy dwójkę dzieci, sakramentalny ślub, wspólny dom… Nie może tego zniszczyć obca kobieta, która zawróciła mu w głowie.

Przyjaciółka Karoliny, Ania, zżyma się na jej decyzje. Nie może uwierzyć, że Karolina nie zażądała od męża wyjaśnień, a w sytuacji, gdyby okazały się nieprzekonujące, nie kazała mu wynieść się z domu. – Cały czas jej powtarzam, że chowanie głowy w piasek nie jest żadnym rozwiązaniem – pomstuje Ania. – A ten jej mąż bezczelnie prowadza się po mieście z jakąś babą i nic sobie nie robi z tego, że każdy może go zobaczyć.

Karolina jednak czeka. Na co? – Moim zdaniem sprawa sama się rozwiąże – uważa. Zapytana, czy nie myślała o odejściu od męża, odpowiada zaskoczona: - Przecież moim obowiązkiem jest trwać przy nim, niezależnie od okoliczności – przekonuje. I cytuje po cichu słowa z dwóch Ewangelii - św. Marka i św. Mateusza: "A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela." Jednak po chwili przyznaje, że bardzo to przeżywa: – Płaczę w nocy w poduszkę, boję się, że mąż odejdzie, zostawi nas samych. Nie mam jednak odwagi o nic go zapytać, bo co zrobię, jeśli mi powie, że odchodzi?

Zdaniem psycholożki Joanny Popławskiej taka strategia jest bardzo niepewna i przede wszystkim krótkowzroczna. – Nierozmawianie z mężem, udawanie, że sprawy nie ma i że "sama się rozwiąże" to niestety bardzo niedojrzałe zachowanie – mówi psycholożka. – To tak, jakby pani Karolina bała się usłyszeć prawdę, bo ta może ją rozczarować. I rzeczywiście tak może być. Jednak chowanie głowy w piasek jest unikaniem zmierzenia się z poważnym kryzysem w związku. Nawet jeśli okaże się, że mąż pani Karoliny ją zdradza, to mogą przecież sięgnąć po narzędzia czy sposoby rozwiązywania problemów zgodnie z nauką Kościoła i zasadami panującymi w wyznawanej przez nich religii.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Wiara nie wystarczy

Wojtek w końcu przyznaje, że sama wiara to za mało. Nie umie poradzić sobie z nałogiem żony. – Wszystko się u nas posypało, gdy na świat przyszedł Adaś – opowiada organista. – Ilona długo cierpiała z powodu depresji poporodowej, nie była w stanie karmić Adasia piersią, zajmować się nim, ciągle potrzebowaliśmy wsparcia rodziny. Żona nie chciała jednak skorzystać z pomocy specjalisty, bo twierdziła, że sama sobie ze wszystkim poradzi. W końcu po trzech latach stanęła jako tako na nogi i postanowiła wrócić do pracy, choć byłem temu przeciwny. Uważałem, że powinna zostać w domu co najmniej do momentu, gdy Adaś pójdzie do szkoły.

Wojtek opuszcza smutno głowę i chowa twarz w dłoniach. – Bardzo mi ciężko o tym mówić, ale od tego czasu zaczęła się równia pochyła. Ilona pije codziennie – wyznaje. – Może na początku robiła to rzadziej, ale teraz nie zna umiaru. Upija się, wszczyna awantury, straciła prawo jazdy, wyrzucili ją z pracy, ponieważ pacjent poczuł od niej alkohol o ósmej rano. Za wszystko obarcza odpowiedzialnością mnie i moją rodzinę: że zamknęliśmy ją kościelnych lochach i że to, co się teraz z nią dzieje, to efekt tego zamknięcia. Mówi, że nie zamierza rezygnować z normalnego życia. Co gorsza, w ogóle nie widzi swojego problemu. Na dodatek jestem zaskoczony, że jej nasze życie przestało się podobać, bo przecież przed ślubem wiedziała, jakie wyznaję wartości…

Jak twierdzi Krzysztof Tylski, terapeuta z Ośrodka Pomocy Psychologicznej i Leczenia Uzależnień Polana w Warszawie, tworząc rodzinę, ludzie często myślą tylko o jej jasnych stronach. – Najczęściej jednak rzeczywistość okazuje się zdecydowanie trudniejsza, ponieważ zasady, które ktoś takiej osobie narzuca (mąż, jego rodzina, religia), znacząco odbiegają od tego, co sobie ten ktoś wyobrażał - mówi Krzysztof Tylski. - I stara się z tego wyswobodzić. W efekcie jego życie zaczyna przypominać rollercoster. Z jednej strony małe dziecko, poukładane życie wedle określonych norm, a z drugiej – alkohol, który pozwala odciąć się od nieprzyjemnych uczuć, zagłuszyć to, co jest trudne do zaakceptowania w życiu rodzinnym. Jednak bez świadomości, dokąd takie zachowanie prowadzi.

A prowadzi do stanu, w którym, gdy choruje jedna osoba, choruje cała rodzina. Wojtek boi się przyszłości i ma świadomość, że alkoholizm to choroba postępująca. Nie chce jednak nawet myśleć o odejściu od żony i zabraniu dziecka. – Przecież nie mogę jej zostawić - przekonuje. Nie trafiają do niego słowa terapeutów, że często sposobem na przekonanie do terapii jest pozwolenie alkoholikowi, by poniósł wszelkie konsekwencje swojego picia: – Nie mogę się zgodzić, by Ilona została pozbawiona domu, rodziny… Przecież wtedy by się stoczyła. Pomijając fakt, że porzucenie żony to ciężki grzech. Zwłaszcza w chorobie.

Małe szanse na rozwód

Co jeśli mąż Karoliny nie zechce zrezygnować z kochanki? Ania, przyjaciółka Karoliny, zaciągnęła ją na konsultację do prawnika specjalizującego się w prawie kościelnym. Bardzo wyraźnie podkreślił, że zdrada nie stanowi bezpośredniej przesłanki do unieważnienia małżeństwa – tłumaczy Ania. – Ale Karolina i tak nie chce o tym ogóle słyszeć. Ciągle powtarza, że to się samo rozwiąże. Tymczasem można po gruntownym udowodnieniu zdrad współmałżonka znaleźć okoliczności, które taki ślub pozwalają unieważnić.

Jacek znalazł grupę anonimowych alkoholików przy parafii w miejscowości obok, ale Ilona nie planuje tam pójść. – Jej zdaniem nie ma żadnego powodu ku temu – tłumaczy organista. – Choć ostatnio mnie zezłościła, bo powiedziała, że może pić, ile chce, a moja Bozia i tak mi nie pozwoli nic z tym zrobić.

I rzeczywiście — w wielu przypadkach — choroba alkoholowa współmałżonka może być przyczynkiem do unieważnienia małżeństwa, ale prawnie nigdy nie staje się bezpośrednią przesłanką do podjęcia takiej decyzji.

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (83)