Rolnik szuka żony, rolniczka nikogo nie szuka, bo sobie radzi
Samodzielne, zaradne. Rolniczki, farmerki, hodują pszczoły, prowadzą pensjonaty dla koni. Polki coraz chętniej przenoszą się na wieś.
08.02.2017 | aktual.: 09.02.2017 10:45
Joanna Włodarska mieszkała w Gdańsku, ale 10 lat temu przeprowadziła się z miasta na wieś. – Zdecydowaliśmy, że chcemy kupić siedlisko na Żuławach – mówi w rozmowie z WP.PL. – Czy jestem rolniczką? – zastanawia się. - Mam zarejestrowane gospodarstwo, stary sad, uprawiam zioła, choć nie utrzymuję się z produkcji rolnej – wyjaśnia. W swoim Siedlisku pod Lipami prowadzi Akademię pod Lipami. Chętnych, m.in. rolników, uczy tajników serowarstwa i zielarstwa. Pokazuje, jak powstaje ser podpuszczkowy. Tradycja miesza się z nowoczesnością, ponieważ na Facebooku Joanna prowadzi Serowarską Grupę Wsparcia, którą tworzą m.in. uczestnicy warsztatów.
Razem z mężem wytwarza własne wędliny z mięs od sprawdzonych dostawców, wypieka chleb i przetwarza dary ziemi żuławskiej, wyczarowując domowe wina, soki, syropy, dżemy.
Swojej decyzji nie pożałowała nigdy, choć są minusy. – W mieście ciepło robi się samo, dach sam się naprawia, chodnik sam się odśnieża, nie ma problemów z wodą. Na wsi o to wszystko musimy zadbać samodzielnie – opowiada. Plusy?
- Poczucie wolności, czyste powietrze, kontakt z naturą – wylicza jednym tchem. W jej okolicy jest wiele aktywnych kobiet. - Wszystkie sąsiadki są ponadstandardowo aktywne, prowadzą gospodarstwa same lub z mężami. Nawet te, które szybko owdowiały, z powodzeniem radzą sobie same – tłumaczy Joanna Włodarska.
Z kolei Paulina, rocznik 1981, uciekła z miasta, by prowadzić na wsi pensjonat dla koni w okolicy otuliny Puszczy Knyszyńskiej. Hoduje kury i pszczoły, prowadzi bloga „Księżniczka w kaloszach” (folkmyself.pl). „Żyję po swojemu, leżę w łóżku w butach, trzymałam w domu świnię i mieszkam w jednym domu z końmi” - pisze Paulina, która z wykształcenia jest socjologiem. Dodatkowo prowadzi m.in. warsztaty traperskie czy zbieracko-łowieckie.
Wieś już nie kojarzy się stereotypowo z obciachem. Swoim pochodzeniem od zawsze szczyciła się Ewa Wachowicz, Miss Polonia z 1992 roku, była rzeczniczka Waldemara Pawlaka, a dziś producentka. - Razem ze mną w konkursie brały udział dziewczyny pochodzące ze wsi. Ale nie przyznawały się do tego. Mówiły, że są z miasta obecnego zamieszkania albo miejsca, gdzie studiowały. Zastanawiały się, dlaczego ja otwarcie mówię o tym, że jestem ze wsi. Dla mnie to było oczywiste. Przecież w Klęczanach mieszkali moi rodzice, sąsiedzi i gdybym powiedziała, że jestem z Krakowa, gdzie wtedy studiowałam, to byłoby głupie. Dziwiłam się, że moje koleżanki unikają tego tematu – mówiła o konkursie Miss Polonia w rozmowie z magazynem „Gwiazdy”.
W Polsce obszary wiejskie stanowią ponad 90 proc. powierzchni kraju. W porównaniu z miastami charakteryzuje je niższa wartość współczynnika feminizacji – w małych miejscowościach na 100 mężczyzn przypada 101 kobiet, podczas gdy w miastach jest to ok. 111 kobiet. Badanie Agribus 2014, przeprowadzone na zlecenie Banku BGŻ przez firmę Martin&Jacob, wykazało, że na polskiej wsi jest coraz więcej kobiet-rolniczek. Co czwarta farmerka w naszym kraju kieruje gospodarstwem o powierzchni większej niż 100 ha (dla porównania – trzy lata wcześniej Polki stanowiły tylko 8 proc. w tym gronie). Z badania Agribus 2014 wynika, że współczesna polska farmerka to coraz lepiej wykształcona czterdziestolatka, która dobrze ocenia swoją sytuację i pozytywnie patrzy w przyszłość.
Ciekawe wnioski płyną z kolei z raportu „Sytuacja kobiet w rolnictwie i na obszarach wiejskich” Konsorcjum Badawczego Focus Group (marzec 2012). W ramach badań Polkom mieszkającym na wsi zadano pytanie, czy gdyby nieoczekiwanie wygrały w totolotka albo otrzymały bardzo duży spadek, to przeniosłyby się do miasta. Twierdząco odpowiedziało niespełna 20 proc. ankietowanych. Pozostałe respondentki stwierdziły, że nie chciałyby zmieniać miejsca zamieszkania – ewentualnie zmieniłyby miejscowość, jednak nadal chciałaby pozostać na wsi.