Rozgniewane, pobudzone, samotne. Co się dzieje ze współczesnymi nastolatkami?
Publicznie opowiadają o swoich seksualnych przygodach. Rozbierane zdjęcia publikują w sieci. Wzorują się na celebrytkach wylansowanych przez media. Pasjonują się programami typu reality show, w których seks jest na porządku dziennym. Co się dzieje ze współczesnymi nastolatkami?
14.01.2016 | aktual.: 12.06.2018 14:32
Publicznie opowiadają o swoich seksualnych przygodach. Rozbierane zdjęcia publikują w sieci. Wzorują się na celebrytkach wylansowanych przez media. Pasjonują się programami typu reality show, w których seks jest na porządku dziennym. Przeklinają, wszczynają bójki. Zachowania współczesnych nastolatek szokują. Ale specjaliści zwracają uwagę, że problem należy postrzegać w znacznie szerszym kontekście.
„Koniec świata”, „Nie chciałabym mieć takiej koleżanki, a co dopiero córki. Wstyd!”, „Patologia”, „Dno”, „Boże, widzisz i nie grzmisz?!” – to tylko niektóre z łagodniejszych komentarzy, które zalały polską sieć kilka tygodni temu. Internauci zareagowali tak na umieszczone w Snapchacie nagranie. Dwie nastolatki pochwaliły się w nim, że po koncercie grupy Rae Sremmurd uprawiały grupowy seks z muzykami. Język, jakim posługiwały się dziewczyny, był wyjątkowo wulgarny. Najbardziej szokujące było jednak to, że bohaterki skandalu o swojej przygodzie opowiadały z dumą. Cytat jednej z nich: Gdy po paru upojnych godzinach wyszłyśmy z autokaru, ludzie bili nam brawo. Ja jestem z siebie dumna.
Nagonka na wyzwolone nastolatki okazała się tak duża, że jedna z nich opublikowała na swoim profilu na Facebooku oświadczenie, w którym stwierdziła, że cała sytuacja to „marna prowokacja”. Jedna z dziewczyn stała się zresztą bohaterką kolejnego skandalu – miała uprawiać seks oralny z kolegą i wciągać kokainę z jego przyrodzenia.
Takie sytuacje szokują, mimo że stają się coraz częstsze. Na portalach społecznościowych nastolatki regularnie umieszczają swoje roznegliżowane zdjęcia. O młodych dziewczynach, które zaczepiają mężczyzn w centrach handlowych i proponują im seks za ubrania czy nowoczesne gadżety, mówi się, że to „galerianki”. Gimnazjaliści mają się bawić w „słoneczko” (gra polega na grupowym uprawianiu seksu) czy „wymiękasz” (polega na dotykaniu wylosowanej osoby, zaczynając od jej górnych partii ciała i przesuwając się coraz niżej).
Seks przestał być tematem tabu – młode dziewczyny o swoich doświadczeniach śmiało piszą w sieci, odsprzedają sobie opakowania tabletek antykoncepcyjnych, doradzają, jaką pozycję wybrać na pierwszy raz. Nie brakuje tych, które chętnie rozbierają się przed kamerą w zamian za zapłatę. W internecie pełno jest także ogłoszeń młodych dziewczyn, które piszą wprost, że szukają sponsora.
Być jak Kylie Jenner
Co takiego się stało, że seks stał się codziennością współczesnych nastolatek, które coraz częściej nie mają żadnych zasad i zahamowań? Michał Pozdał, psychoterapeuta z Uniwersytetu SWPS (USWPS) tłumaczy nam, że żyjemy w kulturze ekshibicjonizmu. - Seksu jest dzisiaj pełno, nasza kultura stała się kulturą porno. Zaczęło się od programów typu „Big Brother”, potem pojawiły się Kardashianki, Facebook, „Warsaw Shore”. Zwłaszcza ten ostatni program oglądają głównie nastolatki. Gdyby zapytać współczesne dziewczyny, czy czytały „Greya”, okazałoby się, że prawie wszystkie – mówi.
Specjalista zwraca uwagę, że nastolatkom brakuje wzorców. Dziś autorytetem jest Kim Kardashian, która zdobyła rozpoznawalność po tym, gdy do sieci trafiło jej domowe porno. Cała kariera celebrytki zbudowana jest zresztą na afiszowaniu się ciałem, publicznym opowiadaniu o seksie, sprzedawaniu intymności. Jej 18-letnia przyrodnia siostra Kylie Jenner, którą na Instagramie śledzi ponad 45 mln osób (Kim Kardashian – prawie 55 mln), zaczęła dorównywać Kim popularnością, gdy zmieniła się nie do poznania: powiększyła usta, postawiła na ostry makijaż i wyzywające ciuchy. O tym, jak współczesna młodzież potrafi bezmyślnie naśladować celebrytów wykreowanych przez media, świadczy tzw. Kylie Jenner Challenge, które polega na zasysaniu szklanek, co ma spowodować powiększenie ust.
Szerokim echem w mediach odbiło się również pojawienie się pierwszego sezonu programu „Warsaw Shore”, czyli „Ekipa z Warszawy”. To polska odpowiedź na zagraniczne edycje („Ekipa z New Jersey”, „Ekipa z Newcastle”). Produkcja wybiera z castingu kilka kobiet i mężczyzn, którzy razem mieszkają i imprezują. Cały czas jest przy nich kamera. Zasada jest jedna: nie ma żadnych zasad. Uczestnicy programu mogą robić, co tylko chcą. Podglądamy więc życie młodych osób, których świat kręci się wokół picia na umór, leczenia kaca, podrywania i zaliczania.
Gdy ogłoszono casting do pierwszej edycji „Ekipy z Warszawy”, okazało się, że chętnych do udziału w programie jest ponad tysiąc. Wybrano tych najbardziej otwartych. Dziewczyny, które nie wstydzą się swojego ciała, przeklinają jak szewc i uwielbiają pić wódkę. Facetów, którzy wsławili siętekstami: „Jestem ostrym dzikiem, każda świnia przy mnie krzyczy”.
W „Warsaw Shore” seks jest codziennością – uczestnicy programu mają nawet tzw. bzykalnię. A Eliza i Trybson z pierwszego sezonu są dziś celebrytami. I rodzicami córeczki, co nie zdarzyło się w żadnej innej edycji programu.
Potrzebujemy rzetelnej edukacji
Ale ryba psuje się od głowy. Psychoterapeuta Michał Pozdał uważa, że w naszym kraju brakuje rzetelnej edukacji seksualnej. Również rodzicom często trudno jest spojrzeć na córkę jak na dorastającą kobietę i zaakceptować fakt, że młoda dziewczyna ma swoje potrzeby. - Rodzice nie są niczemu winni, choć nie da się ukryć, że może być im trudno rozmawiać z córkami na intymne tematy. Dziewczynki zawsze były wychowywane w przekonaniu, że powinny być skromne. Dziś wiemy, że one też się masturbują i też oglądają pornografię – tłumaczy specjalista.
Podobnego zdania jest Maria Pawłowska, edukatorka seksualna z grupy „Ponton”. - Proszę sobie wyobrazić, że takie sytuacje mają miejsce z udziałem chłopców. Oburzenie byłoby znacznie mniejsze. W naszym społeczeństwie istnieje podwójny standard seksualny. Chłopięce zachowania seksualne nie są oceniane. Kobietę uprawiającą seks nazywa się obraźliwie, natomiast doświadczony mężczyzna budzi respekt. Bardziej przejmujemy się seksualnością dziewcząt, patrzymy, jak się prowadzą. Ojcowie pokazują synom pornografię i to jest w porządku. A uważamy, że dziewczynki zawsze powinny trzymać nogi razem.
Zarówno Michał Pozdał, jak i Maria Pawłowska nie kryją, że szkoła nie radzi sobie z dorastaniem współczesnej młodzieży. - Edukacja seksualna, jaką oferuje szkoła, jest niewystarczająca. Potrzebujemy działań systemowych, trzeba się zastanowić, po co nam tyle seksu w mediach - mówi psychoterapeuta z USWPS.
Z kolei Maria Pawłowska zwraca uwagę, że młodzież nie dostaje konkretnej wiedzy opartej na faktach. - Z rządowych badań wynika, że młodzież, która nie uczestniczy w zajęciach wychowania do życia w rodzinie, ma większą wiedzę od swoich rówieśników, którzy w takich zajęciach biorą udział. A w podręcznikach nie ma nic o bezpieczeństwie w sieci. Musimy się więc zastanowić, w jakim żyjemy społeczeństwie. Dziewczynki widzą, że karierę robią kobiety, które pokazują biust czy pośladki. To się sprzedaje. Zamiast więc skupiać się na seksualności nastolatek, poszukajmy przyczyny ich zachowania.
Badania USWPS wśród osób w wieku 18-24 lata wykazały, że więcej nastolatków dowiaduje się o seksie z materiałów pornograficznych niż z rozmów z rodzicami. Głównym źródłem wiedzy na temat seksu wśród młodych ludzi są przede wszystkim znajomi (prawie 30 proc. wskazań), pornografia (12 proc.), czasopisma młodzieżowe oraz rodzice (po 11 proc.). Te same badania wykazały, że aż 3/4 współczesnych nastolatków chciałoby uczestniczyć w zajęciach dotyczących seksualności człowieka. Tyle samo młodych osób podkreśliło jednak, że tego typu lekcje powinny być prowadzone przez ekspertów spoza szkoły.
Krzywdzące stereotypy
Oddzielną kwestią jest nadpobudliwość i skłonność do agresji wśród nastolatek. Przed kilkoma miesiącami media zajmowały się amatorskim nagraniem, na którym widać, jak młode dziewczyny zaczepiają przypadkowe osoby w warszawskim tramwaju. Padają ostre słowa, wyzwiska, dochodzi do szarpaniny i kopaniny. Bójkę przerywa w końcu kilku mężczyzn. Jakiś czas później w mediach pojawiło się inne nagranie - nastolatki zaczepiły na jednej z legnickich ulic przechodnia. Jedna z nich skopała mężczyznę, po czym przewróciła go na ziemię.
To szokujące przypadki, jednak tu również działa mechanizm stereotypu, zgodnie z którym bójki przypisuje się chłopcom, nigdy dziewczynkom. - Wszyscy wiedzą, że chłopcy się biją, uważamy, że to coś naturalnego. Ale agresja nie jest przypisana mężczyznom z powodu testosteronu. My po prostu dopuszczamy agresję u chłopców i mężczyzn. Nigdy u dziewczynek i kobiet. A przemoc nie powinna mieć akceptacji, niezależnie od tego, kto ją wywołuje - mówi edukatorka seksualna Maria Pawłowska.
Stereotypom w postrzeganiu płci poświęcony jest fragment publikacji „Nie zgadzamy się na przemoc!” grupy „Ponton”. Czytamy w niej: Badania wykazują, że dzieci od trzeciego roku życia zdobywają wiedzę dotyczącą tego, jaki powinien być stereotypowy mężczyzna i jaka powinna być stereotypowa kobieta. (…) Taka dychotomia nie przystaje do rzeczywistości i jest bardzo krzywdząca dla obu płci. O ile od lat bardzo dużo mówi się o sytuacji kobiet, o tyle nadal mało miejsca poświęca się na analizę społecznego wzorca męskości. Bez zmian w wychowaniu i zachowaniu mężczyzn bardzo trudno o równouprawnienie, partnerskie relacje i bardziej sprawiedliwe społeczeństwo. To właśnie młodzież, szczególnie mocno poddana rówieśniczej presji, najboleśniej odczuwa konieczność dostosowywania się do stereotypów”.
Badania USWPS wykazały bowiem, że gimnazjalistki wcale nie są bardziej agresywne od swoich kolegów. Sęk w tym, że skłonność do agresji dziewczyny zaczynają przejawiać w okresie dojrzewania, a chłopcy wcześniej, bo już w przedszkolu. To dlatego w przypadku młodych kobiet jest to bardziej zauważalne. Autorzy badań przyznają, że agresywność wśród dziewczynek coraz częściej szokuje. Nie dlatego, że częstość tego typu zachowań wzrosła, ale dlatego, że formy jej przejawiania zmieniły się na bardziej spektakularne.
Rozmawiać z dziećmi
Autorzy publikacji „Nie zgadzamy się na przemoc!” zwracają uwagę, że - jak wykazały niektóre badania - stosowanie przemocy fizycznej przez dziewczęta często jest sposobem na uniknięcie własnej wiktymizacji (proces stawania się ofiarą, doznanie krzywd i szkód w wyniku jakieś wydarzenia). „Zdarzają się sytuacje, w których dziewczęta bronią się w ten sposób przed molestowaniem seksualnym, werbalnym lub fizycznym, czego kadra pedagogiczna nie zauważa, karząc dziewczynę za stosowanie przemocy, która była tak naprawdę wyrazem jej bezsilności, wynikającym z ignorowania przez szkołę problemu”.
I dalej: Okres dojrzewania jest trudnym momentem w życiu dziewczyn ze względu na zmiany, jakie zachodzą zarówno w ciele, jak i w psychice - żaden pedagog czy rodzic nie ma co do tego wątpliwości. Mało kto zwraca jednak uwagę na to, że otaczająca rzeczywistość społeczna nie jest dla dorastających dziewcząt ani bezpieczna, ani wspierająca.
Zgadza się z tym Michał Pozdał. Psychoterapeuta zauważa, że młodzież jest pozostawiona sama sobie, słyszy tylko nakazy i zakazy, brakuje jej autorytetów. - Na budzące nasz sprzeciw zachowania współczesnych dziewczyn musimy spojrzeć szerzej. Jeśli nastolatka ma w sobie tyle agresji, to trzeba się zastanowić, skąd właściwie się bierze. Najczęściej z samotności. Młodzież często jest pełna frustracji, zamknięta w sobie. To wszystko musi znaleźć gdzieś ujście - wyjaśnia ekspert.
I dodaje, że rodzice powinni jak najwięcej rozmawiać ze swoimi dziećmi. - Problem jest w wielu współczesnych rodzicach, którzy nierzadko postrzegają swoje dziecko jako projekt. Traktują wychowanie zadaniowo. Zapisują dzieci na przeróżne kursy, od małego organizują im życie. A z dzieckiem trzeba po prostu być i z nim rozmawiać. Nastolatki potrzebują uwagi i zrozumienia - podsumowuje Pozdał.
Rafał Natorski/(RN)/(kg), WP Kobieta