Rozwód Marcinkiewiczów. Izabela mówi o tym, co poszło nie tak
Związek, a potem proces rozwodowy Marcinkiewiczów mógłby posłużyć za tło do niejednego serialu. W tym tygodniu wszystko powinno się zakończyć i z tej okazji Izabela Olchowicz-Marcinkiewicz udzieliła wywiadu, w którym opowiedziała o życiu z politykiem.
15.10.2018 14:42
Izabela i Kazimierz poznali się na lotnisku w Polsce. To on do niej podszedł, zagadał. Gdy zaczęli rozmawiać, nie mogli już skończyć. On był wtedy jeszcze w związku z pierwszą żoną, ale twierdził, że byli małżeństwem tylko na papierze. Niedługo potem doszło do separacji i rozwodu, a para zaczęła się oficjalnie spotykać. Byli razem przez 5 lat, a gdy wrócili do Polski, on od niej odszedł. Ponoć Izabela nie wie nawet dlaczego. Następnie, jadąc na spotkanie z nim, miała wypadek samochodowy. Wskutek tego, stała się osobą niepełnosprawną - ma niedowład lewej ręki. I dlatego tak walczy o pieniądze Marcinkiewicza, których jest jej winien całkiem sporo.
- Z tytułu podziału majątku - około 11 tysięcy złotych, zaś z tytułu alimentów ponad 90 tysięcy - opowiada o tym, co powinna dostać od męża w wywiadzie dla gazety "Twoje Imperium" - Są to kwoty ogromne dla mnie, bo z racji stanu mojego zdrowia nie mogę podjąć pracy i po prostu nie mam za co żyć. Opłacam mieszkanie, leki i rehabilitację tylko dzięki temu, że zapożyczyłam się u znajomych. A przecież ten dług muszę z czegoś spłacić. I to szybko.
Co więcej, twierdzi, że nie boli jej to, co się dzieje, a z Kazimierzem są jak dwoje obcych ludzi. - Pan Marcinkiewicz publicznie mówi o prawości, a sam jest na bakier z prawem. Gdyby od razu załatwił nasze sprawy elegancko, zgodnie z umową uregulował sprawy podziału majątku i regularnie płacił alimenty, sprawa naszego rozwodu nie musiałaby trafić na łamy gazet - komentuje to, że o jej rozwodzie pisze większość mediów. I dodaje: - Ale jest jak jest. Nie będę tolerować kogoś, kto łamie prawo i słowo.