Kobiety na budowie. Planują, rozmawiają z fachowcami, pracy się nie boją

Kobiety na budowie. Planują, rozmawiają z fachowcami, pracy się nie boją

Magdalena Wolska prowadzi budowę placówki medycznej
Magdalena Wolska prowadzi budowę placówki medycznej
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
08.03.2024 06:00, aktualizacja: 08.03.2024 09:18

– Coraz więcej z nich zaczyna wierzyć, że mogą same wybudować własny dom. Jeśli ja jako samotna matka sobie poradziłam, to może każdy. Nikt nie wie, ile ma w sobie siły, dopóki bycie silnym nie stanie się jedynym wyjściem – mówi WP Marzena, która samodzielnie zorganizowała i poprowadziła budowę własnego domu.

Tekst jest częścią redakcyjnej akcji #niemuszę. Jej celem jest pokazanie, że nie jako kobiety nie musimy spełniać niczyich oczekiwań, możemy być kim chcemy i żyć tak jak czujemy.

Mimo zmian w postrzeganiu ról męskich i żeńskich w społeczeństwie, fachowcy budowlani czy wykonawcy nadal często patrzą z góry na kobiety obecne na placu budowy. Ale one się tym nie przejmują, bo na horyzoncie jest ich cel: wymarzony dom. Marzena, Monika i Magdalena opowiadają, jak niemal w pojedynkę poprowadziły własne budowy.

"Jak blondynka może coś wiedzieć o budowie?"

Marzena Bany razem z córką nie miały wyboru. Marzena po ciężkim rozwodzie musiała opuścić mieszkanie, które należało do byłego już męża. Swoje cztery kąty znalazła w Wielkopolsce. Razem z córką zamieszkały w domu w niewielkiej wsi. W grę wchodziło też kupno mieszkania, ale galopujące ceny na rynku nie pozwoliły na urealnienie tego planu.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

– Działkę już miałam, a ceny mieszkań były nie na mój budżet. Musiałam podjąć szybko decyzję. Z informacji od wykonawców wywnioskowałam, że jednak taniej będzie postawić mały domek niż kupić malutkie mieszkanie na Dolnym Śląsku – wspomina Marzena.

To była dobra decyzja. Wkrótce ceny materiałów budowlanych (spowodowane wystrzeleniem popytu na domy na skutek pandemii COVID-19) miały zacząć iść gwałtownie w górę. Marzena idealnie wstrzeliła się w moment, jeszcze przed górką kosztową. I od razu wzięła się do roboty. Organizowanie wykonawców, materiałów. Nie wszyscy na początku traktowali ją poważnie.

– Spotykałam się z różnymi reakcjami. Jeden wykonawca powiedział, że możemy się umówić na rozmowę, kiedy mąż będzie w domu. Był nieco zmieszany, kiedy odpowiedziałam, że jestem po rozwodzie, ale oczywiście możemy zadzwonić i zapytać, kiedy były mąż przyjedzie – opowiada.

Wspomina dalej: – Często byłam na budowie po prostu ignorowana. Pytania o wykonanie padały w kierunku mojego taty i wujka, którzy pracowali przy budowie. Dopiero kiedy zaczynałam mówić, a moje wypowiedzi były merytoryczne i na temat, byłam zauważana i włączona do konwersacji. Oczywiście fachowcy patrzyli z lekką konsternacją i niedowierzaniem, bo jak blondynka może coś wiedzieć o budowie.

Wyzwań podczas budowy nie brakowało. Począwszy od zdobywania wiedzy na temat kolejnych etapów realizacji, przez zgrywanie wykonawców, a skończywszy na modleniu się o dobrą pogodę, bo następnego dnia zaplanowane było lanie betonu do ław fundamentowych.

– Tego nie uczą w szkole – zauważa Marzena. – A szkoda. Chociaż nie, lekcje matematyki przydały się do wyliczenia ilości potrzebnego betonu do ław fundamentowych albo obliczenia, ile metrów kwadratowych tynku będzie potrzebne – wspomina.

Jak podkreśla, kobiety mają unikatowe umiejętności, które przydają się do prowadzenia budowy. – Kobiety przywiązują większą wagę do szczegółów, co często irytuje wykonawców. Przykładowo kolor fugi musi idealnie współgrać z płytkami, które z kolei powinny być perfekcyjnie położone. Ale nie oszukujmy się. Budowa to też szkoła odpuszczania. Niestety, nie da się wybudować domu bez potknięć – mówi.

Czego budowa nauczyła Marzenę? Przymykać oko na pewne rzeczy. Były nerwy i stres, ale efekt jest – wymarzony dom. – Wprowadziłam się w miarę szybko, zaledwie półtora roku od wbicia pierwszej łopaty. Czułam niezwykłą radość, patrząc, jak powstaje moje miejsce na ziemi. Jestem bardzo wdzięczna moim rodzicom i wujkom za ogrom pracy, który włożyli, żeby pomóc mi i mojej córce.

Marzena wie, że nie jest jedyną kobietą zmuszoną do niemal samodzielnego prowadzenia budowy domu. Dlatego założyła grupę na Facebooku "Ona buduje dom!", na której kobiety wymieniają się radami na temat poszczególnych etapów planowania budowy. Zapisało się do niej już 125 tys. pań. Członkiń, bo mężczyźni na grupę mają wstęp wzbroniony.

Marzena: – Codziennie do grupy dołącza kilkaset kobiet. Coraz więcej z nich zaczyna wierzyć, że mogą same wybudować własny dom. Jeśli ja, jako samotna matka sobie poradziłam, to może każdy. Nikt nie wie, ile ma w sobie siły, dopóki bycie silnym nie stanie się jedynym wyjściem.

Zaradne babki zyskują szacunek

Monika Kostrzewa nie chciała już dłużej mieszkać w 50-metrowym mieszkaniu w bloku. Uciążliwością był nie tylko metraż, który dla rodziny 2+2 zaczynał być niewystarczający. Decyzję o wybudowaniu domu pomogły podjąć też rosnące opłaty za czynsz, które, jak twierdzi Monika, nie przyczyniały się do poprawy warunków życia. Place zabaw dalej były zaniedbane, remontów części wspólnych nikt nie widział od dawna, mieszkańców irytowały również niejasne zasady rozliczania funduszu remontowego. Dlatego Monika powiedziała "dość".

– Budowa domu była moją inicjatywą – mówi. – Mąż nie był przekonany. Od samego początku byliśmy umówieni, że to ja zajmuję się całą logistyką i dodatkowo pomagam w robotach. Mąż zaangażował się fizycznie w prace – dodaje.

Monika była stałą bywalczynią składów budowlanych, gdzie zamawiała materiały. Z oporem ze strony pracowników nie spotkała się nigdy. Jak uważa, upartej i zdeterminowanej kobiecie, która wie, o czym mówi i czego chce, odmówić jest wyjątkowo ciężko. Zdziwienia jednak nie uniknęła.

– W wielu rozmowach pracownicy byli zaskoczeni, że rozmawiają o materiałach z kobietą. Gdy wchodziłam do hurtowni elektrycznej po kolejne zamówienie, widziałam zdziwienie na twarzach. Ale jak zabierałam już ostatnie elementy kilkanaście dni później i z satysfakcją mówiłam, że udało mi się te kable w większości samej położyć, czułam zarówno podziw, jak i niedowierzanie ze strony sprzedających – opowiada.

– Chciałam uczestniczyć we wszystkich pracach. Nie ukrywajmy jednak, że tężyzna fizyczna często jest kluczowym elementem na budowie, którego mi brakowało. Największe wyzwania dotyczyły też podejmowania decyzji związanych z elektryką, instalacją CO czy rekuperacją. Musiałam dużo na ten temat poczytać i przegadać wątpliwości z wieloma fachowcami – wspomina.

Zdaniem Moniki kobiety lepiej niż mężczyźni radzą sobie z niektórymi czynnościami przy budowie. – Po pierwsze, strategiczne podejście do planowania robót. Faceci skupiają się na konkretnych zadaniach i dopiero, jak je skończą, to myślą o kolejnym kroku. Ja wybiegałam dużo dalej w przyszłość, co pozwoliło dobrze rozplanować prace i dostawy materiałów – opowiada.

Jak dodaje, mentalność społeczeństwa zmieniła się na przestrzeni lat: – Teraz stereotypy nie są już przeszkodą do realizowania celów przez kobiety. Uważam, że zaradne babki zyskują wielki szacunek u płci przeciwnej, rzucając się na takie przedsięwzięcie, jak budowa domu. I mają rację, bo są w stanie ogarnąć pewne rzeczy znacznie lepiej niż doświadczony w budowlance facet – przekonuje.

Zrobiłabym to jeszcze raz

Magdalena Wolska, z zawodu medyk, poszła o krok dalej. Nie buduje domu, ale… placówkę medyczną. Już teraz jest właścicielką jednego z takich miejsc w Białymstoku, ale nie zaprzestaje na tym. Nadzoruje i prowadzi kolejną budowę.

– Ta przygoda zaczęła się kilka lat temu zakupem lokalu usługowego. Szybko okazało się, że jest za mały na nasze potrzeby. Pasja do medycyny i coraz większe zapotrzebowanie na usługi z zakresu mojej specjalizacji sprawiły, że zapadła decyzja: idę po więcej, potrzebujemy większej przestrzeni. I zainwestowałam – opowiada o początkach.

Magdalena rozpoczęła budowę placówki. Dzisiaj ma na koncie dwie takie budowy, mnóstwo wiedzy budowlanej i cenne spostrzeżenia. – Pamiętam swoje pierwsze spotkanie z wykonawcą. Zapytał mnie, czy robię to wszystko sama, gdzie jest mój mąż? Był bardzo zdziwiony. Odpowiedziałam mu, że jestem sama, i żeby się nie martwił: wiem, co to grunt szczepny, uszczelki mimośrodowe i IP 54. Damy radę – wspomina.

Podczas realizacji marzenia Magdaleny nie zabrakło zwrotów akcji. – W ostatniej chwili potrafiła zmienić mi się koncepcja, co kończyło się przesuwaniem ścian, innym razem dodatkowa umywalka wiązała się z przełożeniem hydrauliki i skuciem połowy wylewki w łazience. Na szczęście mam cudowną ekipę, która obdarzona przeze mnie uśmiechem i dobrym ciastem słucha moich budowlanych próśb z cierpliwością – śmieje się.

Podobnie jak wiele innych kobiet, zauważa zmianę w społeczeństwie, jeśli chodzi o postrzeganie roli płci pięknej przy budowaniu domów i innych obiektów. – Stereotypy się zmieniają, a niektóre po prostu znikają. Widzę to na przestrzeni lat, między jedną a drugą budową. Sporadycznie zdarza mi się zobaczyć męski uśmiech pod nosem w sklepach budowlanych. Wtedy zapraszam do dyskusji i szyderczy wyraz twarzy przeradza się w zaskoczenie i komentarz: "ile ona wie" – mówi.

Zresztą – jak podkreśla Magdalena – budowa centrum medycznego to nie jest prosta sprawa. Wspomina sytuację, kiedy musiała podziękować za współpracę trzem architektom ze względu na brak znajomości rozporządzeń, jakim podlegają takie placówki. Odpowiedzialność za cały projekt wzięła na siebie.

– Oznaczało to dni spędzone na budowie na rozrysowywaniu – co do centymetra – szafek, płytek, punktów elektrycznych. Kiedy masz do ogarnięcia 200 m powierzchni, staje się to nie lada wyzwaniem. Wątpliwości oczywiście się pojawiały, ale nie odebrały mi one radości z tworzenia miejsca, do którego będę wracać codziennie z radością - przekonuje.

Jak wspomina ten czas? – Cieszy każda wybrana płytka, oprawa oświetlenia, kolor klamek. Budowa nauczyła mnie cierpliwości i doskonałej organizacji. I wie pan co: zrobiłabym to jeszcze raz. Dlatego, drogie panie – bądźcie silne i odważne. Pamiętajcie, że za każdym budowlanym niepowodzeniem, łzami i nerwami – a te są nieuniknione - stoi realizacji waszych marzeń. Na budowach będzie nas coraz więcej – wyrokuje Magdalena.

Twórz treści i zarabiaj na ich publikacji. Dołącz do WP Kreatora!

Adrian Burtan dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:Kronikarz Nowin