Blisko ludziSamowolka rodziców. Zabierają dzieci na wakacje, chociaż grozi za to 10 tysięcy złotych kary

Samowolka rodziców. Zabierają dzieci na wakacje, chociaż grozi za to 10 tysięcy złotych kary

Samowolka rodziców. Zabierają dzieci na wakacje, chociaż grozi za to 10 tysięcy złotych kary
Źródło zdjęć: © East News
Klaudia Stabach
03.06.2019 15:49, aktualizacja: 03.06.2019 19:44

- W czerwcu są tańsze nie tylko bilety lotnicze czy hotele, ale też i wejściówki do muzeów czy aquaparków - tłumaczy Agnieszka, mama trzech córek. Dziewczynki, zamiast na apelu z okazji zakończenia roku szkolnego, będą bawiły się w egipskim kurorcie.

Pomimo że rodzice nie powinni zabierać dzieci na wakacje w trakcie roku szkolnego, w czerwcu wakacyjne kurorty przeżywają potężne oblężenie. Polacy całymi rodzinami wygrzewają się pod palmami lub spacerują wzdłuż polskich plaż, chociaż w tym czasie dzieci powinny siedzieć w szkolnych ławkach.

Zwiedzanie zamiast nauki

Marzena, mama Łukasza robi właśnie ostatnie zakupy przed urlopem. Za cztery dni wyląduje razem z mężem i synem na Sardynii i spędzi tam ponad tydzień. – To będzie bardzo intensywny wyjazd. Planujemy nie tylko leżeć na plaży, ale też zwiedzić Włochy. Chcemy pojechać na dwa dni do Rzymu i może do Neapolu – opowiada kobieta mieszkająca na co dzień na przedmieściach Opola.

Matka 11-latka wprost przyznaje, że wybiera czerwiec z jednego powodu. – Jest taniej. Po co mam przepłacać w lipcu, skoro mogę mieć to samo dwa tygodnie wcześniej i za niższą cenę – podkreśla Marzena.

Rzeczywiście w czerwcu ceny wycieczek są zdecydowanie bardziej kuszące. Potwierdza to Mirella Osmólska, która od wielu lat pracuje w biurze podróży. - Za wakacje 2+1, czyli dwójka dorosłych i jedno dziecko, różnica kosztów wyjazdu pomiędzy czerwcem a lipcem i sierpniem sięga nawet dwóch tysięcy złotych – wyjaśnia.

Kobieta twierdzi, że rodzice decydujący się na wakacje w czerwcu kierują się wyłącznie cenami. Szkoła schodzi na drugi plan. – W wielu szkołach oceny są wystawione już tydzień czy dwa tygodnie przed końcem roku, więc rodzice nie przejmują się koniecznością posyłania dzieci na lekcje i wolą zabrać je na wakacje – mówi Mirella Osmólska.

Ciepło i tanio

Rodzinny wyjazd jeszcze w trakcie roku szkolnego zaplanowała też Agnieszka. – Mam trójkę dzieci w różnym wieku, więc muszę zorganizować takie wakacje, żeby każde z nich było zadowolone – opowiada. Najstarsza córka Agnieszki ma 15 lat, średnia 9 a najmłodsza niecałe 8. – W czerwcu są tańsze nie tylko bilety lotnicze czy hotele, ale też i wejściówki do muzeów czy aquaparków. Poza tym nie ma też takich tłumów jak w środku sezonu – uważa kobieta, która w połowie czerwca leci do Egiptu.

Większy popyt na "wakacje przed wakacjami" wynika również z tego, że największe promocje dotyczą wczasów zagranicznych, które obecnie cieszą się o wiele większą popularnością, niż wyjazdy nad polskie morze. – Nad Bałtykiem ceny są zawsze bardzo wysokie, a pogoda nigdy nie jest pewna – mówi pracownica biura podróży.

Mirella Osmólska przyznaje, że w tym roku wiele polskich rodzin spędzi urlop w Turcji. – Ludziom, którzy wyjeżdżają z dziećmi przede wszystkim zależy na opcji "all inclusive". Takich ofert jest zdecydowanie więcej właśnie tam lub w Egipcie.

- W Europie mocno zakorzeniona jest tradycja spożywania posiłków na mieście. Ciężko jest znaleźć hotel, który zagwarantuje kilka posiłków dziennie – tłumaczy. – Dodatkowo tureckie kurorty słyną z dużych kompleksów basenowych z różnymi zjeżdżalniami. To też przekonuje rodziców – dopowiada Osmólska.

Samowolka rodziców

Zarówno Agnieszka jak i Marzena nie przejmują się, że na ich dzieciach ciąży obowiązek szkolny. – To będą już nasze kolejne z rzędu wakacje w czerwcu. Gdy wracamy to wypisuję usprawiedliwienie dla syna i tyle – wyjaśnia mama Łukasza.
Rodzina Marzeny zdąży wrócić z Włoch przed zakończeniem roku, ale córki Agnieszki ominie uroczyste zakończenie roku szkolnego. – Oceny mają już wystawione, więc nic im nie grozi. A świadectwa mogą odebrać nawet po wakacjach – przyznaje Agnieszka.

Kwestia usprawiedliwień uczniów zależy od dyrekcji szkoły. Nie ma odgórnie uregulowanej kwestii, jaki może być powód nieobecności dziecka na lekcji. Wiadomo jedynie, że zbyt duża liczba nieusprawiedliwionych godzin może skutkować obniżeniem oceny z zachowania lub brakiem promocji do kolejnej klasy. "Uczeń może nie być klasyfikowany z jednego, kilku albo wszystkich zajęć edukacyjnych, jeżeli brak jest podstaw do ustalenia śródrocznej lub rocznej oceny klasyfikacyjnej z powodu nieobecności ucznia na zajęciach edukacyjnych przekraczającej połowę czasu przeznaczonego na te zajęcia w szkolnym planie nauczania" – wynika z rozporządzenia MEN z 30 kwietnia 2007 r.

Jak na razie dyrektorzy szkół z reguły przymykają oko na puste ławki pod koniec roku szkolnego. Jednak w wielu europejskich krajach rodzice boją się urządzać wakacyjne eskapady. W ubiegłym roku na jednym z niemieckich lotnisk policja zatrzymała dziesięć rodzin, które szykowały się do wylotu na wakacyjny urlop. Funkcjonariusze oskarżyli rodziców o uniemożliwienie swoim dzieciom pojawienia się w szkole, a za to grozi grzywna do tysiąca euro.

W Polsce również można dostać za to karę. Jeśli rodzice uchylają się od obowiązku posyłania dzieci na lekcje w tracie roku szkolnego, to mogą zostać obciążeni grzywną nawet do 10 tysięcy złotych. Ponadto dyrekcja szkoły ma prawo zgłosić sprawę do sądu rodzinnego, który będzie egzekwował obowiązek szkolny dziecka.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (414)
Zobacz także