Blisko ludziSara Boruc wyproszona z dzieckiem z restauracji Papavero w Poznaniu. Wywołała dyskusję

Sara Boruc wyproszona z dzieckiem z restauracji Papavero w Poznaniu. Wywołała dyskusję

Sara Boruc-Mannei, mama 4-miesięcznego Noah, została wyproszona z restauracji Papavero w Poznaniu. O nieprzyjemnym incydencie poinformowała za pośrednictwem mediów społecznościowych. Gdy kontrowersyjny temat powrócił, od razu wybuchła burzliwa dyskusja.

Sara Boruc wyproszona z dzieckiem z restauracji Papavero w Poznaniu. Wywołała dyskusję
Źródło zdjęć: © ONS.pl

27.09.2019 | aktual.: 27.09.2019 13:55

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Sara Boruc wybrała się z synkiem i siostrą do jednego z poznańskich lokali. Już na wejściu pracownik Papavero zwrócił się do niej z pytaniem, czy zauważyła kartkę wywieszoną na drzwiach.

Sara Boruc wyrzucona z restauracji

– Słuchajcie, jakie jaja. Poszliśmy do restauracji Papavero w Poznaniu. Siostra pomogła mi wnieść wózek. Podchodzi do nas pan i pyta, czy przeczytałyśmy karteczkę przyklejoną na drzwiach. Odwracamy się i patrzymy, a tam wielki znak, przekreślony wózek. Zakaz wprowadzania dzieci do lat sześciu – mówiła na InstaStory zniesmaczona Boruc.

Młoda mama przyznała że nigdy nie spotkała się z takim zakazem, choć "bywa w knajpach na całym świecie". Swoją opowieść skwitowała stanowczym zapewnieniem, że do Papavero w Poznaniu już nie wróci, a cała sytuacja była "słaba na maksa".

O tym, że do poznańskiej restauracji nie można przychodzić już z dziećmi poniżej 6. roku życia, lokalne media pisały już pod koniec sierpnia. Zaledwie kilka dni po tym, jak właściciele innego poznańskiego lokalu postanowili wprowadzić podobny zakaz. Kroplą, która przelała czarę w przypadku Parmy i Rukoli, był stan restauracji po jednej z wizyt rodziców z małymi dziećmi. "Już pomijamy fakt wjeżdżających wózków, na których zwyczajnie nie ma miejsca, ale jak można przyjść do miejsca publicznego i niszczyć czyjeś mienie?" – pytali właściciele.

Jak tylko Sara Boruc opowiedziała o przykrym incydencie, którego doświadczyła, internauci zaczęli zajmować strony. W końcu temat zakazu wprowadzania dzieci do restauracji czy kawiarni od dawna wywołuje ogromne emocje. "Ma pani totalnie rację. Ta restauracja to żenada. Zniechęcają do siebie ludzi" – napisała jedna z obserwatorek. Inna dodała: "Cóż, jaki poziom restauracji, taki poziom kultury gości", odpowiadając tym, którzy bronili właścicieli restauracji.

Jest jednak druga strona medalu. "Nie każdy ma ochotę jeść w towarzystwie płaczących dzieciaków" – pisze inny internauta. "Właściciel restauracji może sam decydować, kogo wpuszcza, a kogo nie. Nie każdy ma ochotę jeść w towarzystwie wrzasku, ulewania się, czy gaworzenia. Ludzie idą do restauracji, by miło spędzić czas" – dodaje kolejny. Inni zwrócili uwagę na jeszcze jeden aspekt: naginania zakazów dla osób publicznych. "Brawa dla restauracji za to, że traktują wszystkich równo, a pani oczekiwała właściwie czego?" – pyta obserwator.

Komentarze zaczęły się pojawiać również na profilu restauracji. Jeden z internautów zaczepnie zapytał, czy jeśli przyjdzie do lokalu z dziećmi – co ma w planach – zostanie wyrzucony. Inni zarzucili właścicielom hipokryzję: "Psy tak, a dzieci nie? Hipokryzja! Ten zakaz to jest dyskryminacja ze względu na wiek" – czytamy. Kto waszym zdaniem ma rację w tym sporze? Czy w tej sytuacji można znaleźć rozwiązanie, które zadowoli obie strony?

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Komentarze (280)