„To rażąca dyskryminacja!”. Właścicielka kawiarni ma dość hałasujących dzieci i wprowadziła zakaz wstępu matkom z wózkami
Właścicielka bistro Organic Kitchen w Buckhurst Hill (Wielka Brytania) wprowadziła zakaz odwiedzin rodziców z dziećmi poniżej 5 roku życia. Hilary Penning nie będzie dłużej tolerować zachowania matek, które przychodzą na plotki przy kawie i puszczają dzieci wolno. Pozbawione kontroli zachowują się głośno i płaczą, czym przeszkadzają pozostałym gościom.
16.12.2016 | aktual.: 16.12.2016 12:56
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ignorancja ze strony matek to główny powód kontrowersyjnej decyzji. Właścicielka nie mogła znieść płaczu dzieci, na który zatracone w rozmowie matki nie reagowały. To właśnie ich brak reakcji spowodował, że na drzwiach zawisła informacja o zakazie wstępu. - To przeszkadza innym klientom w spokojnym jedzeniu w naszym lokalu. Tak nie może być – powiedziała w wywiadzie.
Ustalony wiek 5 lat to umowna granica. - Jeśli dziecko może samodzielnie siedzieć w krzesełku dla maluchów, nie krzyczy i nikomu nie przeszkadza, oczywiście jest mile widziane w restauracji – stwierdziła Hillary.
Matki są oburzone. Kawiarnię traktowały jako idealne miejsce codziennych spotkań, gdzie mogły poplotkować przy kawie po odprowadzeniu starszych dzieci do szkoły. Organic Kitchen znaczyło dla nich wiele. Mogły bezkarnie oddać się przyjemnościom i odpocząć od dzieci, które pozbawione kontroli, robiły wszystko na co miały ochotę.
Zakaz wywołał burzę i sprowokował do dyskusji. W internecie pojawiły się komentarze, a zdania Polaków są podzielone.
Istnieje spora grupa, która popiera decyzję właścicielki i chwali jej odważny krok. „I babka ma rację”, „Super, że zakaz”, „Niestety, tak to jest, że rodzice dzieci przypilnować (wychować?) nie potrafią. Oczywiście to generalizowanie, ale wystarczy wejść do pierwszej lepszej restauracji, żeby przekonać się, że tak to niestety wygląda. Kiedy przy jedzeniu kotleta słyszy się najczęściej płacz niezadowolonych dzieci, które nie chcą zjeść marchewki, bo w domu na obiad najczęściej dostają ciastka. Wyjście do restauracji, knajpy itd. powinno być przyjemnością, a nie minutą w piekle. Można się na właścicielkę oburzać, że to dyskryminacja, ale można też zostać w domu i dzieci nauczyć zachowywania się wśród ludzi”. „Dosyć tych wstrętnych bachorów w knajpach!”.
Odezwały się także matki, które są oburzone zakazem. „Co za idiotyczny zakaz! To ubliża mi jako matce! Że niby nie opiekuję się swoim dzieckiem? Opiekuję się nim na okrągło. Chociaż w kawiarni chciałabym chwilę porozmawiać z innymi matkami. W końcu płacę, więc mogę chwilę poświęcić na spokojne wypicie kawy?”, „To dyskryminacja! Jak można karać dzieci za to, że korzystają z dzieciństwa i zachowują się tak, jak na dzieci przystało!”.
Pojawiają się także głosy matek, które racjonalnie podchodzą do sprawy. Karolina, lat 36, mama 8-letniej Julki: Trudno się dziwić, że pomysł niewpuszczania dzieci do kawiarni uraził rodziców. Z drugiej strony harmider, jaki niektóre dzieci robią, potrafi zniszczyć przyjemne wyjście innym ludziom. Problem tkwi jednak nie w małych dzieciach, ale w tych rodzicach, którzy nie potrafią nad nimi zapanować. Pozwalają im krzyczeć, biegać po całym lokalu, nie zwracają uwagi na piski, płacz, wrzaski. Jakby w lokalu byli tylko oni i ich najważniejsze na świecie pociechy. Niestety tak nie jest. Nie jestem zwolenniczką pomysłów na kawiarnie czy restauracje bez dzieci. Jestem za to zwolenniczką kultury osobistej i pilnowania swoich dzieci.
W tym momencie pojawia się pytanie. Czy właścicielka kawiarni rozpoczęła walkę z matkami, która przeniesie się do innych miast? Czy dotrze także do Polski?