#ShoutYourAbortion. Kobiety dzielą się w sieci swoimi historiami o aborcjach
Od kilku dni w mediach społecznościowych krąży nowa kampania. Kobiety pod hasztagiem „ShoutYourAbortion”, dzielą się swoimi historiami o dokonanych aborcjach.
Od kilku dni w mediach społecznościowych krąży nowa kampania. Kobiety pod hasztagiem „ShoutYourAbortion”, dzielą się swoimi historiami o dokonanych aborcjach. Jak twierdzą pomysłodawczynie akcji, chcą, by aborcja nie była już tematem tabu, a kobiety, które ją przeszły nie były stygmatyzowane przez społeczeństwo.
Akcję rozpoczęły dwie pisarki, Lindy West i Amelia Bonow ze Stanów Zjednoczonych. Bonow opisała swoje doświadczenia z organizacją Planned Parenthood, która zajmuje się m.in. dokonywaniem legalnych aborcji.
- Prawie rok temu zdecydowałam się na aborcję w klinice Planned Parenthood i pamiętam, jak bardzo byłam im wdzięczna. Wielu chce zamknąć to miejsce. Uważają, że aborcja to temat, o którym nie powinno się głośno mówić . Wierzą, że skoro jesteś dobrą osobą, to aborcji powinien towarzyszyć ci wstyd, smutek i żałoba. Ale wiecie co? Mam dobre serce, ale ten zabieg uczynił mnie szczęśliwą w niewyobrażalny sposób. Dlaczego nie miałabym się cieszyć, że nie zmuszono mnie do bycia matką? - napisała na swoim Facebooku Bonow.
Zaraz po jej wpisie, kobiety z całego świata zaczęły publikować swoje historie. Tysiące kobiet postanowiło „wykrzyczeć swoją aborcję”.
- Przeszłam zabieg w 2008 roku. To ocaliło mi życie i pozwoliło uciec od mężczyzny, który mnie maltretował – pisze jedna z Internautek.
- Poddałam się aborcji w 2010 roku. Zarówno ja, jak i moja kariera, niezwykle rozwinęła się od tamtej pory. Teraz jestem w stanie lepiej zadbać o swoje dzieci – przyznaje jedna z kobiet.
Do akcji włączyli się także działacze, którzy wskazują, jak często zdarza się, że kobiety, które nie chciały urodzić dziecka są obrażane i wytykane palcami przez społeczeństwo. Większość użytkowników pisze, że zdecydowało się na zabieg dlatego, że w danym momencie nie było ich stać na dziecko.
- Nie jestem dumna z aborcji. Jest mi przykro, że musiałam to zrobić, ale cieszę się, że miałam w ogóle taką opcję – pisze inna kobieta.
Temat tabu
Mimo że aborcja jest legalna zarówno w Wielkiej Brytanii (od 1967 roku) i Stanach Zjednoczonych (od 1973 roku) kobiety wciąż boją się otwarcie mówić o zabiegach. Akcja pisarek pokrywa się z ostatnimi informacjami o tym, że Kongres jeszcze w tym tygodniu ma głosować za zaprzestaniem finansowania kliniki Planned Parenthood.
Działacze pro-aborcyjni i jej przeciwnicy co kilka tygodni wcielają w życie nowe kampanie.
- Dzięki mediom społecznościowym i rzeczom jakie możemy tam publikować to nie jest już walka o prawa kobiet do własnego zdania czy walka o życie. Chodzi o to, by ludzie dostrzegli człowieczeństwo w tych nienarodzonych dzieciach, a jego brak u tych, którzy poddają się zabiegom – mówi Troy Newman, przewodniczący organizacji Operacja Ratunek.
Popularność #ShoutYourAbortion uderza w działaczy antyaborcyjnych, bo pokazuje, że kobiety nie chcą być spychane na margines społeczeństwa za swoje decyzje.
- Media społecznościowe są idealnym środkiem do rozprzestrzeniania różnych komunikatów. Tam można swobodnie szerzyć negatywne nastroje i doprowadzać konflikt do wrzenia – mówi aktywistka, Kate Michelman z organizacji NARAL walczącej o prawa kobiet.
md/ WP Kobieta