Skandal w poznańskim szpitalu. Pedofil podawał się za wolontariusza
Udawał, że jest wolontariuszem. Każdą wolną chwilę spędzał przy 7-letniej Zuzi, udając, że wspiera ją w walce z białaczką. Wkrótce rozpocznie się proces Sebastiana L., pedofila z Wielkopolski.
27.04.2018 | aktual.: 27.04.2018 13:56
- Gdy dowiedzieliśmy się o chorobie Zuzi, byliśmy zdruzgotani. Bardzo źle znosiła leczenie, pobyt w szpitalu. Starsza córka również potrzebowała wsparcia, bardzo przeżywała chorobę siostry - mówi Karolina w rozmowie z dziennikarzami "Głosu Wielkopolskiego".
Gdy pierwszy przeszczep się nie przyjął, a sytuacja stawała się coraz bardziej poważna, w życiu załamanej rodziny pojawił się Sebastian. Mężczyzna niby przypadkiem poznał Karolinę, mówiąc, że przyjaźni się z mężem jej siostry. Mówił, że jest wolontariuszem i zajmuje się demaskowaniem oszustów, którzy wyłudzają pieniądze na leczenie zmyślonych chorób.
Mężczyzna spotykał się z Karoliną i czuwał przy łóżku Zuzi. Dziewczynka przeszła pomyślnie drugi przeszczep i wróciła do domu. Sebastian wciąż towarzyszył rodzinie. - Był przy nas cały czas - relacjonuje matka chorej. Mężczyzna często przyjeżdżał do Zuzi, gdy starszej córki nie było w domu. Kobietę zaczęło to niepokoić. Pewnego razu usłyszała, jak Sebastian namawia Zuzię, by posiedzieli u niej w pokoju. Karolina nie miała dowodów, ale postanowiła zaryzykować. Powiedziała Sebastianowi, że o wszystkim wie.
- Przyznał się i powiedział, że nas zniszczy, jak ktoś się dowie – relacjonuje kobieta. - Mam ogromne poczucie winy, że wcześniej nie zwróciłam na to uwagi. Tłumaczę sobie, że byłam w stresie, w najtrudniejszych chwilach brałam leki uspokajające, bałam się o życie córki, nie wiedziałam, co będzie dalej, czułam się bezsilna i samotna – mówi dziennikarzom.
Karolina oskarżyła Sebastiana L. o molestowanie córki. W marcu mężczyzna został aresztowany. Okazało się, że był już wcześniej karany za pedofilię. Po zebraniu dowodów sąd postawił mu zarzut doprowadzenia małoletniej do innej czynności seksualnej.
Wadze poznańskiego Szpitala Klinicznego UMP im. Jonschera, w którym leżała Zuzia, tłumaczą, że Sebastian L. absolutnie nie był ich wolontariuszem, a na teren placówki wchodził jedynie na wniosek Karoliny.
W toczącym się dochodzeniu wyszło na jaw, że Sebastian groził Zuzi. Miał mówić, że jeśli powie komukolwiek o łączącej ich relacji, jej rodzina będzie miała wielkie kłopoty, a może nawet skończy w więzieniu. Dziś dziecko jest pod stałą opieką psychologa.
- Pani psycholog uświadomiła nam, w jaką pułapkę zostaliśmy złapani - mówi Karolina, mama Zuzi. - Liczę na sprawiedliwy wyrok. Mam nadzieję, że ten człowiek odpowie za to, co zrobił mojej córce i że więcej nie skrzywdzi żadnego dziecka.