Skandale zniszczyły jej karierę. Przykre, z czym musi się zmagać
Kontrowersyjna, bezkompromisowa, a czasem... bezczelna. Kazimiera Szczuka ławę zyskała dzięki programowi "Najsłabsze ogniwo", w którym nie szczędziła uczestnikom słów krytyki. Z falą krytyki musiała zmierzyć się również sama, po tym jak jej pierwszy wywiad dla RMF FM okazał się, delikatnie mówiąc, niefortunny.
03.05.2023 | aktual.: 03.05.2023 19:03
Krytyczka literacka, nauczycielka akademicka, działaczka feministyczna oraz polityczna. Wielu jednak kojarzy się przede wszystkim z programem "Najsłabsze ogniwo" i głośnym wywiadem z wiceministrem spraw zagranicznych Pawłem Jabłońskim. Każdy skandal z jej udziałem wywoływał falę hejtu, którym jednak zdaje się nie przejmować. W jednym z wywiadów Szczuka stwierdziła, że ludzie nienawidzą jej "bo jest Żydówką i feministką, zwłaszcza feministką".
Dziś by to nie przeszło. Szczuka i "Najsłabsze ogniwa"
Pierwszy raz o dziennikarce zrobiło się głośno po tym, jak została zwolniona z TVP, ponieważ w programie "Pegaz" używała wulgaryzmów. Nie gryzła się w język również w TVN. Kazimiera Szczuka była twarzą teleturnieju "Najsłabsze ogniwo", emitowanego w latach 2004-2005. Punktowała uczestników, starając się ośmieszyć tych, którzy wyglądali na najbardziej zestresowanych.
Zasady programu były proste. Uczestnicy byli przepytywani z wiedzy ogólnej. Musieli współpracować ze sobą, a po każdej rundzie wytypować tytułowe "najsłabsze ogniwo", a więc osobę, która ma odpaść z rozgrywki. Szczuka uwielbiała wypominać uczestnikom ich brak kompetencji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wyśmiewała nie tylko wiedzę, ale i wygląd uczestników. - Ale musisz ciężko pracować, bo wyglądasz, jakby urząd z ciebie ostatnie soki wyciskał - rzuciła do jednego z mężczyzn. - Nie, dlaczego? - spytał zaskoczony. - Taki chudy, wątły, pewnie za jakimś wielkim biurkiem - rzuciła Szczuka.
"Chciałabym, żeby pan przestał mówić"
Podczas słynnego już wywiadu z z wiceministrem spraw zagranicznych Szczuka nie dawała Jabłońskiemu dojść do głosu, myliła fakty, kwoty i daty. Zasłynęła takimi wyrażeniami jak: "Nie, nie skończy pan tego zdania" czy "Chciałabym, żeby pan przestał mówić".
Po fali krytyki Szczuka przyznała się do błędu. - Moja pierwsza audycja w RMF była okropna. Zupełnie bezsensownie zaatakowałam gościa, przerywałam mu, krzyczałam na niego, właściwie nie dawałam mu dojść do słowa. To było niegrzeczne, niekulturalne, niestosowne, niegodne, po prostu głupie i chamskie - wyznała publicystka.
Już tydzień później zaliczyła jednak kolejną wpadkę. Podczas rozmowy z przewodniczącym PSL, Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, pomyliła nazwy stacji radiowej, zapraszając słuchaczy do TOK FM.
Mimo nacisku opinii publicznej, RMF nie postanowiło pożegnać się z Kazimierą Szczuką. Radiostacja co tydzień publikuje jej wywiady. Niedawno jej gościem był minister Michał Wójcik.
W ostatnim czasie Szczuka nie zaliczyła żadnej głośnej wpadki. Zdaje się więc, że oponowała umiejętność prowadzenia wywiadu. Wciąż jednak zdarzają się negatywne komentarze na jej temat. "Ona tu jeszcze pracuje? Przecież jest tak zakręcona, że to przerażające" - napisała jedna z internautek pod fragmentem wywiadu z posłem Arturem Dziamborem, prezesem partii Wolnościowcy.