Blisko ludziSłynne kobiety mafii

Słynne kobiety mafii

„Jaka mafia, takie kobiety” – naigrywa się w jednym z wywiadów Jarosław Sokołowski, pseudonim „Masa”. Jednak wbrew ironicznym słowom najsłynniejszego świadka koronnego, w polskim świecie przestępczym pojawia się sporo charyzmatycznych pań. Nie brakuje ich także wśród włoskich czy amerykańskich gangsterów.

Słynne kobiety mafii
Źródło zdjęć: © Agencja Forum

21.11.2015 | aktual.: 21.11.2015 17:55

„Jaka mafia, takie kobiety” – naigrywa się w jednym z wywiadów Jarosław Sokołowski, pseudonim „Masa”. Jednak wbrew ironicznym słowom najsłynniejszego świadka koronnego, w polskim świecie przestępczym pojawia się sporo charyzmatycznych pań. Nie brakuje ich także wśród włoskich czy amerykańskich gangsterów.

Halina G. „Inka”

11 kwietnia 2001 r., około godz. 22.30, z warszawskiego lokalu Cosa Nostra na Wale Miedzeszyńskim wyszedł były minister sportu Jacek Dębski, któremu towarzyszyła 26-letnia Halina G., powszechnie nazywana Inką. Chwilę później do Dębskiego podbiegł zawodowy zabójca Tadeusz Maziuk („Sasza”) i oddał strzał w głowę mężczyzny. Inka uciekła, a polityk umarł po kilku godzinach w szpitalu.

Zleceniodawcą egzekucji miał być Jeremiasz Barański („Baranina”), rezydent mafii pruszkowskiej w Austrii, od którego były minister domagał się zwrotu kilkuset tysięcy dolarów. W czerwcu 2002 r. „Sasza” powiesił się w celi warszawskiego aresztu przy Rakowieckiej. Rok później w ten sam sposób życie zakończył „Baranina”, osadzony w więzieniu w Wiedniu.

Za zabójstwo Dębskiego została skazana tylko Halina G., której sąd zarzucił, że podprowadziła byłego ministra pod lufę pistoletu „Saszy”. Piękna kobieta od wczesnej młodości świetnie czuła się w towarzystwie gangsterów. Z patologicznej rodziny wyrwał ją Adam Sz., którego zwęglone ciało odnaleziono niedługo później w lesie. Następnie poznała „Baraninę”, dla którego prowadziła rozpoznanie Dębskiego. Zdaniem jednych była wyrachowaną kobietą, potrafiącą świetnie manipulować ludźmi, według innych stała się narzędziem w rękach prawdziwych bandziorów.

W 2009 r. opuściła więzienie po 8-letniej odsiadce. Dziś prawdopodobnie mieszka we Francji, z mężem, którego poślubiła podczas pobytu za kratkami.

Monika od „Słowika”

„W mafii pruszkowskiej nie było czegoś takiego jak kobieta mafii w znaczeniu osoby, która odgrywa samodzielną rolę” – przekonuje w jednym z wywiadów Jarosław Sokołowski „Masa”. Jednak żona jednego z bossów tego gangu, Andrzeja Z. „Słowika”, niewątpliwie wyróżniała się na tym tle. Ich pierwszy ślub, cywilny, odbył się w 1995 r. w Las Vegas, a kościelny, pięć lat później w Jerozolimie.

„Zawsze starała się być elegancka, ale dopiero związek z Andrzejem umożliwił jej korzystanie z najdroższych strojów i kosmetyków. (…) Pijąc calvadosa, lubiła trzymać w ustach drogie kubańskie cygaretki. Jej mocną stroną zawsze były nogi. Toteż wciąż nosi, jak w czasach młodości, minispódniczki” – opisywał znany dziennikarz śledczy Jerzy Jachowicz. „Rozsierdziło mnie jej bogactwo, którym była obwieszona: złote łańcuszki, pierścionek z brylantem i złoty sygnet. Kłuł też w oczy jej srebrny mercedes CLK coupe wart około 120 tys. złotych” – wspominał reporter spotkanie z żoną gangstera.

O Monice Z. zrobiło się o głośno, kiedy media obiegły informacje o zatrzymaniu jej przez Centralne Biuro Antykorupcyjne. Kobieta miała pośredniczyć w skorumpowaniu wysokiego rangą wojskowego lekarza, aby wystawił fałszywe zaświadczenie lekarskie umożliwiające „Słowikowi” wyjście z więzienia.

Po rozstaniu z Z. Monika związała się z młodszym o kilkanaście lat Vadimem S., rosyjskim gangsterem związanym z gangiem żoliborsko-mokotowskim.

Lucyna „Git Falbana”

„Prymitywna. Zachłanna na pieniądze, wychowana w środowisku przestępczym, sama zresztą miała na koncie pięcioletni wyrok za „dziesionę”. Dziesiona – tak się wtedy mówiło na napad z rabunkiem” – opisuje „Masa” żonę Jerzego W., pseudonim „Żaba”.

Podczas pobytu w więzieniu Lucyna zyskała intrygującą ksywkę „Git Falbana”. Po wyjściu na wolność oficjalnie prowadziła pralnię chemiczną na Woli i stragan na bazarze w Rembertowie, ale tak naprawdę była mózgiem gangu narkotykowego, którym teoretycznie kierował „Żaba”. „Wtryniała się do wszystkiego, musiała dorzucić swoje pięć groszy do każdej sprawy, patrzyliśmy na to z zażenowaniem. Ona uwłaczała godności Żaby” – twierdzi „Masa”.

W ciągu dwóch lat przestępcy sprowadzili z Azji do Polski i innych krajów Europy ogromną ilość heroiny: przynajmniej tonę o wartości ok. 70 mln zł.
Wieczorek zmarł w połowie kwietnia 2009 r. w swoim domu pod Warszawą, w trakcie procesu o udział w zbrojnym gangu i handlu narkotykami. W 2011 r. Lucynę W. skazano na 6,5 roku pozbawienia wolności za działalność w zorganizowanej grupie przestępczej. Sąd nie dał wiary jej tłumaczeniu, „że nie mogła kierować gangiem, bo nie miała miru wśród przestępców”.

Assunta Maresca

Ze względu na urodę od najmłodszych lat nazywano ją „Pupetta”, czyli laleczka i ten przydomek towarzyszył neapolitance także w dorosłym życiu. W wieku 19 lat wygrała konkurs piękności i zwróciła uwagę Pasquale Simonettiego, bossa Camorry – jednej z najpotężniejszych włoskich organizacji przestępczych. W kwietniu 1955 r. odbył się ich ślub, a już kilka tygodni później Pupetta została wdową, ponieważ męża zastrzelono na zlecenie innego mafiosa, Antonio Esposito. Przed śmiercią zdążył wyjawić młodej żonie, kto jest sprawcą tragedii.

Maresca była w wówczas w szóstym miesiącu ciąży, ale to nie przeszkodziło kobiecie w dokonaniu krwawej zemsty. Pojechała do Neapolu i wystrzeliła cały magazynek w brzuch Esposito. „Chętnie bym to zrobiła jeszcze raz” – wyznała przed sądem. Za zabójstwo trafiła na 14 lat do więzienie, gdzie urodziła syna Pasqualina.

Po wyjściu na wolność została kochanką innego bossa Camorry, Umberto Ammaturo, któremu urodziła bliźnięta. Cieszyła się ogromnym autorytetem w świecie przestępczym. Na początku lat 80. zasłynęła udziałem w konferencji prasowej, podczas której ostrzegła rywali, że za krzywdę bliskich odpłaci zabiciem ich rodzin i współpracowników. Wkrótce później znów trafiła do więzienia, oskarżona o zlecenie morderstwa pewnego lekarza. Spędziła za kratkami cztery lata.
Obecnie mieszka samotnie w Sorrento.

Virginia Hill

Była kochanką wielu słynnych amerykańskich gangsterów, m.in. Joe Adonisa, Franka Costello, Franka Nitti czy Tony'ego Accardo, ale do historii przeszła dzięki szalonemu związkowi z Bugsy Siegelem, który na pustyni w Newadzie wybudował luksusowy hotel i kasyno, pierwszy tego typu obiekt w dzisiejszej stolicy światowego hazardu – Las Vegas. Virginia Hill pochodziła z ubogiej rodziny, ale po przyjeździe do Chicago poznała wielu bossów tamtejszej mafii. Była wykorzystywana jako bagmanka, deponująca przestępcze pieniądze w bankach na całym świecie.

Piękna kobieta od razu zafascynowała Siegela. Ich znajomość rozkwitła po 1937 r., gdy Bugsy przyjechał z rodziną do Kalifornii. Z powodu długich nóg i zamiłowania do rudych peruk, Siegel obdarzył Hill pseudonimem flaming. Tak nazwał też kasyno w Las Vegas. Virginia cały czas donosiła na Bugsy’ego chicagowskiej mafii. Po jego śmierci przeniosła się do Europy. Mafia podejrzewała, że już wcześniej wywoziła za granicę pieniądze, które jej kochanek defraudował przy budowie hotelu.

Jednak na Starym Kontynencie nie odnalazła szczęścia. W marcu 1966 r. Hill popełniła samobójstwo, zażywając pigułki nasenne, w Koppl, niedaleko Salzburga w Austrii.

Maria Licciardi

Kobietom w mafii drogę do awansu otwiera zwykle śmierć mężów i braci. Tak było również w przypadku Marii Licciardi, niekwestionowanej szefowej neapolitańskiej Camorry w latach 90. XX wieku. Ster rządów w klanie przejęła po tragicznym zgonie męża Gennara i aresztowaniu dwóch braci – Pietro i Vincenzo.

Jej przezwisko La Piccolina, czyli „Mała”, było mylące, ponieważ Licciardi stosowała bardzo brutalne metody: zlecała morderstwa, wymuszała haracze i organizowała handel narkotykami na ogromną skalę. Doprowadziła także do zawiązania nieformalnej koalicji 20 skłóconych klanów neapolitańskiej mafii.

W 2000 r. transport trefnej heroiny z Turcji, sprowadzonej przez konkurencyjny gang , spowodował śmierć kilkudziesięciu narkomanów. Licciardi wszczęła wówczas mafijną wojnę, w której powszechnie używano karabinów maszynowych i ładunków wybuchowych, a trup słał się gęsto.

Rok później policji udało się schwytać La Piccolinę. „Kiedy przyszli ją aresztować, odmówiła wyjścia przed budynek, gdzie czaili się już paparazzi. Najpierw wezwana przez nią wizażystka poprawiła jej fryzurę i makijaż. No i zaopatrzyła w ulubiony płaszcz z centkowanej lamparciej skóry. Do końca pilnowała, żeby nie ucierpiał jej wizerunek wśród kobiet mafii, które powszechnie podziwiały jej spryt i elegancję, nadając Marii przydomek La Principessa – Księżna” – opisywał „Newsweek”.
Maria Licciardi wciąż przebywa w więzieniu, ale podobno zza krat wciąż rządzi Camorrą.

EPN/(gabi)/WPKobieta

inkamasakobiety mafii
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (42)