Sopot - stolica rozrywki
Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej? Tak, o ile mieszkamy w Sopocie. To miasto wyrasta na polską stolicę rozrywki i
relaksu. Według niektórych na głowę bije nawet legendarną Ibizę.
22.01.2007 | aktual.: 29.06.2010 01:57
Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej? Tak, o ile mieszkamy w Sopocie. To miasto wyrasta na polską stolicę rozrywki i relaksu. Według niektórych na głowę bije nawet legendarną Ibizę.
Zaletami Sopotu zachwycał się ostatnio między innymi były już premier i komisarz Warszawy Kazimierz Marcinkiewicz. Jak czytamy na jego blogu, dnie spędzał tam na dyskusjach i spacerach, a wieczorami zostawał clubberem.
- Tak jak w SPATiFie dawno się nie wybawiłem. Bardzo krótka, ale jednak kapitalna dawka wolności. Sporo ładnych i świetnie tańczących dziewczyn. To zawsze cieszy. Pewnie znów tu wrócę. Trudno nie wracać do Trójmiasta - pisał w internetowym pamiętniku zachwycony Perłą Bałtyku były premier.
W internecie pełno jest opinii, jakoby Sopot był klubową stolicą Polski. Chwali się głównie to, że dyskoteki, puby i kawiarnie zgromadzone są blisko siebie - przede wszystkim na słynnym deptaku Monciaku (czyli ul. Bohaterów Monte Cassino) i przylegających do niego uliczkach.
Jeśli więc znudziła się nam zabawa w jednym miejscy, po minucie-dwóch już jesteśmy w kolejnym. I tak do białego rana, a w karnawale nawet dłużej...
Dla łowców autografów i nie tylko
Wszędzie, niezależnie od pory dnia i miejsca, w Sopocie otrzemy się o znane twarze. Na przykład do "Papryki" chętnie przychodziła Ania Przybylska, a do "Mandarynki" - Cezary Pazura. Z kolei w Copacabanie można spotkać Macieja Zakościelnego. Sopot to więc także świetne miejsce dla łowców autografów.
Ideą władz miasta jest stworzenie ekskluzywnego kurortu, na wzór tych, jakie znajdują się choćby na francuskim Lazurowym Wybrzeżu. To po to centrum Perły Bałtyku za kilka lat zmieni się nie do poznania -miejsce pamiętających PRL budynków i pustych placów zajmą między innymi supernowoczesne apartamentowce, luksusowe hotele i Dom Zdrojowy (już działa za to legendarny Grand Hotel - po modernizacji otrzymał pięć i pół gwiazdki).
Tylko dla najbogatszych
To będzie pierwsza w Polsce strefa najwyższego prestiżu, gdzie wstęp - ze względu na panujące tu ceny - w praktyce będą mieli wyłącznie najbogatsi. Ale ceny nieruchomości w Sopocie już dzisiaj należą do najwyższych w kraju. Buduje się tu mało, ale zawsze drogo (po minimum kilkanaście tysięcy za metr kwadratowy). Mieszkania za około milion złotych wcale nie należą do rzadkości. Chętnych nie brakuje, wiele z nich kupują cudzoziemcy.
Mieszkanie w Sopocie ma między innymi aktor i biznesmen Marek Kondrat. Jak przyznał w jednym z wywiadów, korzysta z niego niemal przez cały rok, wyjątek stanowi sezon letni, kiedy Sopot zalewa fala turystów. Co roku zjeżdża do tutaj ponad 100 tys. (miasto ma jedynie niecałe 40 tys. mieszkańców).
Podobnie jak Kondrat, uroki Sopotu poza sezonem wakacyjnym, docenia coraz więcej osób. Spacerować po urokliwej plaży można przecież przez cały rok. Podobnie jak odwiedzać kluby czy jedyny w Trójmieście aquapark (takiego centrum z kompleksem basenów nie znajdziemy nawet w 10-krotnie większym Gdańsku).
GDZIE SIĘ BAWI ELITA?
Przybywa także ośrodków z centrum SPA, w hotelach skorzystamy z usług dietetyków, kosmetologów czy rehabilitantów. Są też baseny z leczniczą solanką oraz korty, na których odbywa się największy turniej tenisowy w Polsce, a swoje mecze rozgrywa mistrz Polski w koszykówce mężczyzn - Prokom Trefl Sopot.
Dobra marka za granicą
Dobrą markę Sopot ma także za granicą. W miejscowych klubach i hotelach bez przerwy słychać język angielski. W "Sfinksie", "Soho", "Mandarynce", SPATiF-ie czy innych klubach tanecznych bawią się młodzi Irlandczycy i Brytyjczycy, którzy coraz liczniej przylatują do Trójmiasta, dzięki tanim liniom lotniczym.
Z danych lokalnego lotniska w Gdańsku Rębiechowie wynika, że w każdym samolocie przylatującym z Wysp Brytyjskich 20 proc. pasażerów stanowią ludzie spragnieni dobrej zabawy. Sporo jest także Skandynawów. Dla nich wszystkich Sopot ma dwie podstawowe zalety. Pierwsza to ceny: 50 funtów w Londynie starczy na jeden wieczór, nad Bałtykiem można się za to bawić przez tydzień. Do tego dochodzą piękne kobiety, od których Wyspiarze czy Skandynawowie nie mogą oderwać oczu.
Zagraniczni goście coraz częściej porównują Sopot z Miami czy Ibizą. I niemal zawsze obiecują, że Perłę Bałtyku odwiedzą także w przyszłym roku.