Straciła męża w zamachu. Dziś mówi: nie czuję nienawiści
Po czymś takim wiele osób by się załamało. Trudno opisać, co musi dziś czuć Melissa Payne Cochran, która w zamachu w Londynie straciła męża. Do Wielkiej Brytanii przyjechali, by uczcić 25. rocznicę ślubu. Po tym, jak napastnik wjechał w ludzi na Moście Westminsterskim, ona trafiła do szpitala z ciężkimi obrażeniami. Jego nie udało się uratować.
06.04.2017 | aktual.: 06.04.2017 19:08
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W środę w Opactwie Westminsterskim odprawiono nabożeństwo w intencji tych, którzy zginęli 22 marca w ataku terrorystycznym. Przypomnijmy, napastnik wjechał samochodem w grupę ludzi, potem próbował dostać się na teren parlamentu. We mszy udział wzięła książęca para, a także książę Harry.
Rodziny poszkodowanych, politycy, lekarze, pielęgniarki, kapłani, ambasadorowie - ponad 1,8 tys. osób zapaliło świeczki jako symbol tego, że światło zawsze pokona ciemność. Wśród zebranych była także Melissa Payne Cochran - Amerykanka, która w zamachu straciła męża.
- Uśmiechała się, gdy przyjechała do opactwa. Siedziała na wózku. Nogę ma wciąż usztywnioną, żebra jeszcze się zrastają - relacjonuje brytyjski „Guardian”.
22 marca Melissa razem z mężem świętowała rocznicę ślubu. Spacerowali po Londynie, by trafić ostatecznie pod siedzibę parlamentu. Wtedy nastąpił atak. Mąż Melissy, Kurt Cochran, zginął na miejscu. Donald Trump pisał kilka godzin później: Będzie go nam wszystkim brakować.
Kilka dni później znajomi kobiety rozpoczęli zbiórkę pieniędzy dla niej i jej dzieci. Na jednym z portali udało się uzbierać ponad 75 tys. funtów. Melissa wyszła ze szpitala i udzieliła pierwszego wywiadu. Jej słowa poruszyły nie tylko Brytyjczyków.
- Kurt to prawdopodobnie najlepszy mężczyzna, jakiego spotkałam. Był słodki i uprzejmy i jestem ogromnie z niego dumna. Jestem bardzo szczęśliwa, że świat teraz wie, jakim był wspaniałym mężczyzną - powiedziała BBC. - Prawdopodobnie nie życzyłby sobie zamieszania. Był bardzo skromną osobą, bardzo hojną, bardzo słodką i był miłością mojego życia. Na szczęście mam cudowną rodzinę, dzięki której jestem silna i chcę wyzdrowieć. Jest ciężko, ale wiem, że Kurt chciałby, żebym się nie poddawała.
Jak przyznaje, razem z mężem starała się żyć w zgodzie innymi, być pozytywnie nastawioną do wszystkich, dlatego dziś nie potrafi mówić źle o zamachowcy.
- Nie czuję w stosunku do niego żadnej nieżyczliwości. Nie wiem, co czuł ani myślał, ani co przeszedł w życiu. Wiem tylko, że niestety on nie miał cech i pięknego serca jak mój mąż. Jest mi go trochę żal. Nie czuję nienawiści - dodała.