Straciła męża w zamachu. Dziś mówi: nie czuję nienawiści
06.04.2017 18:52, aktual.: 06.04.2017 19:08
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Po czymś takim wiele osób by się załamało. Trudno opisać, co musi dziś czuć Melissa Payne Cochran, która w zamachu w Londynie straciła męża. Do Wielkiej Brytanii przyjechali, by uczcić 25. rocznicę ślubu. Po tym, jak napastnik wjechał w ludzi na Moście Westminsterskim, ona trafiła do szpitala z ciężkimi obrażeniami. Jego nie udało się uratować.
W środę w Opactwie Westminsterskim odprawiono nabożeństwo w intencji tych, którzy zginęli 22 marca w ataku terrorystycznym. Przypomnijmy, napastnik wjechał samochodem w grupę ludzi, potem próbował dostać się na teren parlamentu. We mszy udział wzięła książęca para, a także książę Harry.
Rodziny poszkodowanych, politycy, lekarze, pielęgniarki, kapłani, ambasadorowie - ponad 1,8 tys. osób zapaliło świeczki jako symbol tego, że światło zawsze pokona ciemność. Wśród zebranych była także Melissa Payne Cochran - Amerykanka, która w zamachu straciła męża.
- Uśmiechała się, gdy przyjechała do opactwa. Siedziała na wózku. Nogę ma wciąż usztywnioną, żebra jeszcze się zrastają - relacjonuje brytyjski „Guardian”.
22 marca Melissa razem z mężem świętowała rocznicę ślubu. Spacerowali po Londynie, by trafić ostatecznie pod siedzibę parlamentu. Wtedy nastąpił atak. Mąż Melissy, Kurt Cochran, zginął na miejscu. Donald Trump pisał kilka godzin później: Będzie go nam wszystkim brakować.
Kilka dni później znajomi kobiety rozpoczęli zbiórkę pieniędzy dla niej i jej dzieci. Na jednym z portali udało się uzbierać ponad 75 tys. funtów. Melissa wyszła ze szpitala i udzieliła pierwszego wywiadu. Jej słowa poruszyły nie tylko Brytyjczyków.
- Kurt to prawdopodobnie najlepszy mężczyzna, jakiego spotkałam. Był słodki i uprzejmy i jestem ogromnie z niego dumna. Jestem bardzo szczęśliwa, że świat teraz wie, jakim był wspaniałym mężczyzną - powiedziała BBC. - Prawdopodobnie nie życzyłby sobie zamieszania. Był bardzo skromną osobą, bardzo hojną, bardzo słodką i był miłością mojego życia. Na szczęście mam cudowną rodzinę, dzięki której jestem silna i chcę wyzdrowieć. Jest ciężko, ale wiem, że Kurt chciałby, żebym się nie poddawała.
Jak przyznaje, razem z mężem starała się żyć w zgodzie innymi, być pozytywnie nastawioną do wszystkich, dlatego dziś nie potrafi mówić źle o zamachowcy.
- Nie czuję w stosunku do niego żadnej nieżyczliwości. Nie wiem, co czuł ani myślał, ani co przeszedł w życiu. Wiem tylko, że niestety on nie miał cech i pięknego serca jak mój mąż. Jest mi go trochę żal. Nie czuję nienawiści - dodała.