Syndrom wiecznej córeczki
Chcemy być niezależne i stanowiące o sobie, nie uwieszamy się na ramieniu partnera, co to, to nie! Za to na mamę i tatę zawsze możemy liczyć. Gdyby tylko przestali wtrącać się w nasze sprawy… Niestety, w dorosłym życiu zbyt bliska więź z rodzicami przekształca się w więzy. Ale można się od nich uwolnić.
Święta to czas spędzony z rodziną. Śniadanie u teściów, obiad u rodziców, jak co roku. A jednak… W okolicy świąt pacjenci tłumnie oblegają gabinety terapeutów, bo z relacjami z rodziną większość z nas ma jakiś problem. Niby nic wielkiego, wszystko pod kontrolą, te same „drobiazgi” od lat. Wiadomo, że mama, choć jeszcze niedawno wspierała twoją nową dietę, w święta podsunie ci talerz z kolejną potrawą: „Nie spróbujesz kaczuszki z jabłkami? To dla kogo ja tyle godzin spędziłam w kuchni?”. A ojciec rzuci mimochodem: „Jak tam w pracy?”, a ty poczujesz, że czas cofa się o jakieś 20 lat, kiedy pytał: „Jak tam w szkole?”, a potem dodawał: „Tylko czwórka, nie stać cię na więcej?”. Ach, ci rodzice, kochasz ich, bo dali ci życie, ale czasami zastanawiasz się, czy to, co cię z nimi naprawdę łączy, to na pewno więzi? A może raczej więzy: niby niewidzialne nici, a jednak krępują cię jak kajdany,
cofają w czasie, zmuszają do ustępstw, robią wodę z mózgu, hamują rozwój i zniewalają. Czasami masz ochotę przeciąć je jednym zdecydowanym ruchem, tak jak położna przecięła pępowinę w momencie twoich urodzin. Zaraz potem budzi się poczucie winy – przecież oni chcą dla ciebie jak najlepiej. Ciągle łudzisz się, że w końcu się zmienią, zaakceptują fakt, że nie jesteś już małą dziewczynką, pozwolą ci wreszcie dorosnąć, pobłogosławią na dorosłą drogę… Stop! Skończ z tymi iluzjami. Teraz twój ruch.
Separacja od rodziców to pierwszy i najważniejszy krok na drodze do dojrzałości. To proces, który leży wyłącznie w twoich rękach. Nie licz na to, że rodzice się zmienią, to ty musisz się zmienić. Bez względu na wiek możesz to zrobić. Najważniejsze to zadać sobie pytanie, czy jesteś gotowa wziąć w pełni odpowiedzialność za swoje życie.
To wszystko przez rodziców
Kilka dni temu miałam symboliczny sen. Byłam w moim rodzinnym domu, sama. Nagle ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Przerażona zadzwoniłam do rodziców. – Tato, musisz mi pomóc, boję się – tłumaczyłam bliska łez. – Córeczko, jesteś już dorosła, musisz poradzić sobie sama – odpowiedział. Obudziłam się zlana potem. Nie rozumiałam, co się stało. Zawsze mogłam liczyć na rodziców, dlaczego tym razem nie chcieli mi pomóc? Dlaczego ojciec zostawił mnie samą, kiedy tak bardzo się bałam? Czy dorosłe dziecko nie może oczekiwać od rodziców pomocy?
Magda niedawno skończyła trzydziestkę i studia. Po drodze miała kilka falstartów: zmiana kierunku, zawalona sesja. Myśli o tym, żeby dalej się uczyć. Rodzice ją bardzo do tego zachęcają: „Stać nas, żeby cię utrzymywać. Ty tylko się ucz”. Sytuacja niezwykle komfortowa, ale…
– Mama ciągle grzebie w moich rzeczach, kontroluje moją komórkę, dopytuje, z kim się spotykam, każe wracać do domu przed północą – opowiada.
– Może powinnaś wyprowadzić się od rodziców i zacząć żyć na własny rachunek? – delikatnie sugeruję.
– Ale jak to? Albo studia, albo praca. Bez pomocy rodziców się nie utrzymam. Poza tym oni są szczęśliwi, że mogą mi pomóc.
No cóż, w życiu nic nie ma za darmo. Pomoc równa się oczekiwania i wymagania. Rodzice Iwony, 45-letniej księgowej, zajmują się jej dziećmi. Mały jest chorowity, nie nadaje się do przedszkola, córeczka jest już w pierwszej klasie i nie lubi świetlicy. Obydwoje z mężem pracują. – Rodzice są na emeryturze i uwielbiają zajmować się wnukami. Tylko za bardzo wtrącają się w nasze życie. Mój mąż ma już tego dość – mówi Iwona na kolejnej sesji. – Może powinniście znaleźć opiekunkę do dzieci? – podpowiadam. – Mąż nie zgodzi się powierzyć dzieci obcej osobie.
No cóż, ten rządzi, kto ma (lub komu dajemy) władzę. Dziadkowie zwykle wychowują wnuki według własnego pomysłu, i mają do tego prawo.
Kasia (47 lat, kosmetyczka, tuż po rozwodzie) cierpi na kompulsywne objadanie się, od lat ma nadwagę. Diety, aktywność ruchowa, ograniczanie słodyczy – pomagają na krótko. – Do wizyty mamy – mówi Kasia. – Wpada do mnie przynajmniej raz w tygodniu i zapełnia mi lodówkę. A potem sprawdza, czy wszystko zjadłam. Jak ja mam się odchudzać? – Może powiedz jej, że sama będziesz dbać o swoje posiłki? – Żartuje pani?! Jak mam odmówić mojej mamie? Przecież ona ma chore serce.
U kobiet lęk przed opuszczeniem gniazda czy emocjonalną separacją od rodziców czasami przybiera postać anoreksji bądź właśnie kompulsywnego objadania się. W ten sposób realizują podświadome pragnienie pozostania małą dziewczynką, która może się schronić pod skrzydłami opiekuńczej mamy.
Dojrzałość to umiejętność powiedzenia rodzicom: „nie” tak, by to usłyszeli. To o wiele trudniejsze niż zwalanie całej winy na rodziców, narzekanie na ich nadopiekuńczość, despotyzm, szantaż czy manipulację chorobą, ale za to o wiele skuteczniejsze.
Syndrom zagraconego gniazda
Z badań (dane Eurostatu z 2014 r.) wynika, że Polacy coraz później opuszczają rodzinne gniazdo albo po latach do niego wracają, czasami sami, innym razem z partnerem i dziećmi, bo jedno z nich traci pracę, albo mają dość wynajmowania, chcą pomieszkać kątem u rodziców i odłożyć na własne M. Nawet jeśli mieszkają osobno, to chętnie korzystają z pomocy materialnej: babcia płaci za szkołę wnuka, a dziadek dorzuca się do kredytu albo nowego samochodu. Taka pomoc tworzy zależność. Babcia ma pełne prawo, by znać efekty lokowania swoich pieniędzy, dziadek może chcieć mieć swoje zdanie w sprawie urządzenia mieszkania albo wyboru marki samochodu. W końcu za to płaci. Myślisz, że to niesprawiedliwe?
Że gdyby rodzice byli mniej despotyczni, mniej nadopiekuńczy czy kontrolujący – to wasze relacje byłyby świetne? Przez lata obwiniano ojców i matki za wszystkie problemy dorosłych dzieci. Przez mój gabinet przewinęło się całe mnóstwo pacjentów DDA, dzieci zaborczych albo odrzucających rodziców, małżeństw rozpadających się
z powodu zbyt ingerujących teściów… Najgorsze było to, że pokrzywdzeni oczekiwali, że zmienię ich rodziców, ukarzę, obwinię sprawców i będę współczuć ich ofiarom. Teorie psychologiczne oscylowały od drobiazgowego analizowania urazów z dzieciństwa aż po zalecenia zerwania więzi z rodzicami. Efekty? Moim zdaniem niewielkie. Zmiana kogokolwiek bez jego zgody to iluzja. W większości przypadków rodzice moich pacjentów to cudowni ludzie, kochający i chcący dla swoich dzieci wszystkiego, co najlepsze.
Zdrowe relacje z rodzicami w dorosłym życiu oznaczają pełną samodzielność i odpowiedzialność. Jeśli nadal potrzebujesz od nich pieniędzy albo jakiejkolwiek innej pomocy, to trudniej jest ci mieć własne zdanie, kwestionować opinie i decyzje rodziców. Choć metrykalnie dorosła, nadal jesteś w jakiś sposób od nich zależna. A im bardzo często to również nie jest na rękę. Gdy dziecko opuszcza dom rodzinny po to, by założyć własną rodzinę, następuje weryfikacja jego więzi z rodzicami, a jednocześnie sprawdzian skuteczności i efektów procesu wychowawczego. Bezkonfliktowa separacja od rodziny to prawdziwe błogosławieństwo dla obydwu stron. Poza nielicznymi wyjątkami, nawet najbardziej zaborcza matka, kiedy widzi, że jej córka bądź syn świetnie sobie radzi, czuje się szczęśliwa i, po okresie buntu i cierpienia z powodu „odstawienia od piersi”, zaczyna odnajdować się w roli niezależnej matki dorosłego dziecka. W świecie ptaków pisklę samo podejmuje decyzję o wyfrunięciu z gniazda. Te bardziej oporne są na siłę
wypychane przez rodziców. Na szczęście w świecie ludzi „przeterminowane dzieciaki” coraz częściej piętnowane są mianem wygodnickich leserów, którym nieśpieszno do dorosłego życia, i nikt ich nie żałuje. Przypomnij sobie, co czułaś, kiedy pojawiłaś się w domu rodzinnym pierwszy raz po wyprowadzce i okazało się, że twój dziecięcy pokoik został całkowicie przemeblowany: zniknęły pluszaki i plakaty ze ścian, a w miejsce twojego łóżka stanął stół i komputer ojca? Zabolało?
Dorosłe córki rodziców
W momencie narodzin, kiedy położna przecięła pępowinę łączącą cię z matką, stałaś się niezależną istotą. Ale nadal łączy was pępowina emocjonalna i więź rodzinnej lojalności. Jednak więź to nie więzy, czyli emocjonalne kajdany, które sprawiają, że pomimo wieku nadal masz być dzieckiem w pełni uzależnionym od rodziców. To ty musisz dać sygnał do zmiany relacji. Może pora już popatrzeć na rodziców oczami osoby dorosłej, a nie skrzywdzonego, pełnego pretensji dziecka? Zamiast koncentrować się na „tych złych” zachowaniach rodziców, pomyśl, jaki czerpiesz zysk z tego, że dajesz im przestrzeń na to, by traktowali cię jak małe dziecko.
Jeśli chcesz zmienić wasze relacje, zacznij od ograniczenia pomocy rodziców. Pokaż im – a przede wszystkim samej sobie – że potrafisz w życiu radzić sobie sama. Rozpocznij proces zamykania drzwi do dziecięcego pokoju. Rodzice dali ci życie i byli najlepszymi rodzicami, jakimi potrafili być. Dali ci to, co byli w stanie dać, chcą dla ciebie jak najlepiej, ale ich rola już się skończyła. Zaakceptuj ich takimi, jacy są, oni prawdopodobnie już się nie zmienią. Przestań obciążać ich swoimi problemami, nie angażuj ich w swoje życie. Dziel się z nimi radościami, ale smutki i kłopoty zachowaj dla siebie. Pamiętaj, że nie jesteś dłużnikiem swoich rodziców, swój „dług” spłacisz, wychowując własne dzieci. Proces dojrzałego odchodzenia od rodziców wymaga czasu. Jeśli rzeczywiście jesteś gotowa, by stanąć na własnych nogach, rodzice w końcu usłyszą twoje „nie”.
Ewa Klepacka-Gryz - psycholog, terapeutka, autorka poradników psychologicznych, trener warsztatów rozwojowych dla kobiet www.terapiavia.com, ekspert miesięcznika SENS