Szminka niczym broń. Kilka faktów z jej historii, które powinnyście znać
Choć historia współczesnej pomadki sięga końca XIX wieku (powstanie pierwszej komercyjnej szminki datuje się na 1884 rok), wargi barwione były już wieki wcześniej.
Piramidy to zaledwie fragment tego, co pozostało ludzkości po czasach starożytnych. Pomnikiem tych odległych dziejów jest również coś obecnego w niemal każdej damskiej torebce. Jest nim szminka, której historia poniekąd zatacza koło. Obecność w niej substancji trujących zarzucono zarówno pomadkom znanym w starożytności, jak i tym, które na półkach drogerii widnieją dzisiaj.
W ostatnich latach do informacji podano, że w szminkach wielu popularnych marek odkryto obecność ołowiu – metalu ciężkiego, którego jak ognia powinny wystrzegać się wszyscy, a w szczególności przyszłe matki. Historia pokazuje jednak, że pomadka naprawdę bywała trucizną i głównie z tego powodu – konkretnie w odniesieniu do specyfików stosowanych przez Egipcjanki – otrzymała nazwę pocałunku śmierci.
Czerwień równa się pożądanie
Choć historia współczesnej pomadki sięga końca XIX wieku (powstanie pierwszej komercyjnej szminki datuje się na 1884 rok), wargi barwione były już wieki wcześniej. Mezopotamczycy używali kamieni półszlachetnych, z kolei Egipcjanie – ochry, jodu oraz bromu. Wystarczy wspomnieć, że Kleopatra używała szminki ze skruszonych żuków, by uzmysłowić sobie, jak kobiety pożądały na swoich ustach soczystej czerwieni. Dziś mawia się, że w czerwieni gustują głównie Francuzki, z kolei Włoszki w pomarańczu, a Brytyjki w różu. Metody aplikacji w ostatnich latach właściwie nie uległy zmianie.
Nie oznacza to, że historia szminki jest prosta i pozbawiona zwrotów akcji. Liczne próby stworzenia nowego produktu spełzały na niczym, kończąc się np. wycofywaniem kosmetyku z rynku lub zakazywaniem jego stosowania przez władze. Średniowieczne kobiety malujące usta, tak jak i te farbujące włosy, uchodziły za grzesznice. Podobnie było za czasów Jana Jakuba Rousseau, który stawiał na naturalność.
Ponad sto lat komercyjnej szminki
Wielbicielką i poniekąd promotorką makijażu ust była m.in. Elżbieta I. Królowa stosowała szminkę, będącą mieszanką wosku pszczelego i barwników pochodzenia roślinnego.
Dzisiejsza popularność szminek jest zasługą przemysłu filmowego i działań sufrażystek. Rozwój marek specjalizujących się w tej dziedzinie przypada oczywiście na drugą połowę XX wieku. Po zakończeniu II wojny światowej, już w latach 50., szminkę reklamowała marka Revlon, która zresztą pod względem kosmetyków kolorowych jest nadal jedną z najpotężniejszych na świecie.
Początki znanej dzisiaj szmince w sztyfcie nadali Maurice Levy ze Scovill Manufacturing Company (w 1915 roku wpadł na pomysł umieszczenia kosmetyku w metalowej tulejce) i James Bruce Mason Jr. z Nashville (w 1923 roku stworzył mechanizm odpowiedzialny za przesuwanie pomadki w górę). Parę lat później, bo w 1927 roku, Paul Baudercroux wprowadził na rynek Rouge Baiser – markę słynącą z pierwszej pomadki o przedłużonej trwałości.
W 1930 roku Max Factor wynalazł błyszczyk, z kolei Hazel Bishop, w 1950 roku, stworzyła nową wersję pomadki, utrzymującej się na ustach dłużej od jej poprzedniczek.
Szminka niczym czarodziejska różdżka
Smakowe, nieścieralne, wodoodporne – jeżeli chodzi o pomadki dostępne w XXI wieku, mamy do czynienia z niemalże nieskończonym wyborem. Makijaż czyni kobietę nadnaturalną, co już w XIX wieku wychwalał Charles Baudelaire. „Kobieta czyni słusznie, a nawet spełnia pewne zadanie, jeśli stara się wydawać cudowna i nadnaturalna; powinna zadziwiać i czarować; jest bóstwem, niechaj stara się być godna uwielbienia” - brzmi fragment eseju „Pochwała szminki”.
Grzechem byłoby więc odmawiać sobie przyjemności, jaką dają zadbane usta. Zwłaszcza, że w przeciwieństwie do naszych przodkiń, nie musimy ograniczać się do czerwieni, która przecież i tak nie każdej z nas służy.