Szuflandia, kraina zakazana
05.12.2008 11:51, aktual.: 05.12.2008 12:36
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Szuflada, a raczej dwie osobiste szuflady Jadźki w jednej z komód znajdujących się w naszym domu, to dla naszej córki raj na ziemi. Jadźka opanowuje nas i krainę szuflandii. Powiedźcie, jak to się robi, jak się ma więcej dzieci?
Eksploracyjny tryb u naszej córki włączył się już dość dawno. Wszystko musi wiedzieć, wszystkiego dotknąć i prawie wszystko wypróbować na własnej skórze. Obecnie tyczy się to głównie zakamarków i stref zamkniętych właśnie dla Jadźki. Ale jej nie powstrzyma żadna siła.
Jest leniwe popołudnie, siedzimy z Głową Rodziny w salonie i upajamy się aromatyczną, mocną kawą. Dziecko lata z pokoju do pokoju i jest mniej więcej w zasięgu naszego rodzicielskiego wzroku. Zatopieni w kawie i w rozmowie zapominamy na chwilę o posiadaniu absorbującego potomka. Cisza dobiegająca z pokoju obok staje się wreszcie tak dziwacznie długa, że pędzimy zobaczyć, jaki to zakazany owoc tak bardzo wciągnął Jadźkę w swoje sidła. Zaglądamy. Sprawa jasna – szuflada z jej ciuchami.
Szuflada, a raczej dwie jej osobiste szuflady w jednej z komód znajdujących się w naszym domu, to dla naszej córki raj na ziemi. Bo Jadźka podejmuje próby samodzielnego zakładania ubrań. Próby bardziej komiczne niż udane, ale ona zapewnie uważa inaczej. Ze śmiertelną powagą wyjmuje z niej rajstopy i próbuje zaciągnąć na głowę. Potem wyjmuje kurtkę i wkłada lewą nogę do prawego rękawa. Jak się uda – radość wielka. Jeśli nie – zazwyczaj dramat na skalę międzynarodową. Kiedy nie daj Boże jakaś kończyna utknie jej w garderobie, lamentom nie ma końca. A pomocy od nas nie przyjmie, więc siedzi tak z golfem założonym na stopę i nie może go ściągnąć, szarpiąc się i płacząc niczym złapana w pułapkę zwierzyna. Mimo że szuflada jest terenem raczej zakazanym, nie mamy serca pozbawiać jej tych wrażeń, wiążących się z doskonaleniem sztuki ubierania.
Gorzej sprawa ma się z innymi typami schowków, do których mała teoretycznie powinna nie mieć wglądu. Ale korcą. Szafka pod zlewem, szafki z niezwykle interesującymi kremami i innymi kosmetykami w łazience oraz całe biurko wraz z jego tajemnicami, to miejsca o wiele ciekawsze niż te wyznaczone dla niej na zabawę. Chwila sam na sam z zakazaną szafką jest źródłem radości dla Jadwigi, a dla nas lekkim utrapieniem. Oczywiście, są systemy, aby takie szafki i szuflady skutecznie przed dzieckiem zabezpieczyć. Ale nam jakoś nigdy nie przyszło to głowy. Czynić z zakazanego owocu jeszcze bardziej zakazany? Zamykanie przed nią sprzętów na dłuższą metę niczemu nie służy. Uczy tylko, że są szuflady zamknięte, i są te otwarte – u babci, u sąsiada, a ostatnio na przykład u okulisty. Będzie więc sprawdzać, które są dostępne, a które nie. To ja już wolę uczyć ją, że szuflady, chociaż otwarte, nie są do zabawy. Nauka na razie idzie w las, ale nie przeszkadza nam to aż tak, żeby powiedzieć veto. Raz w tygodniu znaleźć Jadźkę
zakopaną we własnej garderobie ma przecież swój bezcenny urok. A i mąka na buzi nie jest takim wielkim problemem. Dopóki Jaga nie zacznie wcinać środków czystości spod zlewu, wszystko jest pod kontrolą.
Najukochańsze szafki znajdują się według Jadźki u babci Marysi. Babcia ma pochowane w nich przysmaki, które Jadwiga odkryła już dawno. Pierwsze kroki w mieszkaniu dziadków kieruje więc do kuchni, otwiera drugą szufladę od dołu i wyciąga sobie herbatniki. Babcia się śmieje, a jako naczelny kontroler jakości pożywienia własnego dziecka załamuję tylko ręce. W szufladzie znajdują się też krakersy dziadka, które przechwytuję w ostatnim momencie przed władowaniem do małej buzi. Otwieram szufladę wyżej i pokazuję, że tam są o wiele ciekawsze skarby – pudełeczka, siatki, papiery śniadaniowe i słomki do picia. Ale Jadźka gardzi takimi cudami w porównaniu do herbatnikowej szuflady.
Trudne jest życie rodzica, kiedy ma w domu półtoraroczne dziecko. Cieszę się jednak, bo ja latam za nim po całym domu, a kilogramy spadają. Kilkadziesiąt razy z kuchni do pokoju, z pokoju do łazienki, z łazienki do spiżarki, ze spiżarki do… A wszędzie znajdzie się coś do otworzenia i pogrzebania. Do momentu, kiedy mała nie odkryła, jak działa klamka, wszystko było w porządku. Zamykałyśmy się w jednym pokoju i jakoś można było opanować Jadźkę. Teraz wszystko się zmieniło. Jadźka opanowuje nas i krainę szuflandii. Powiedźcie, jak to się robi, jak się ma więcej dzieci?